Polacy mają dosyć symboli rozwoju. "Dziś 654 osoby, jutro 12500"
Dawny symbol nowoczesności i rozwoju miast staje się dziś wrogiem numer jeden. Coraz większej liczbie osób nie podoba się posiadanie pod oknami molocha, jakim może być wieżowiec.

Mieszkańcy Osiedla Maltańskiego przyozdobili płoty licznymi banerami, za pomocą których opisali swój stosunek do planowanych inwestycji. Boją się, że zielona okolica znana z niskiej zabudowy stanie się wielkomiejską dzielnicą z drapaczami chmur.
"Dziś 654 osoby, jutro 12 500 mieszkańców", "Dziś 375 aut, jutro 7 500", "Zieleń zamieniona w beton", "Czy zobaczysz Maltę?", "Dziś 250 domów - jutro 5 000 mieszkań", "13-piętrowe wieżowce na planie miasta i kościoła?" – cytuje treść transparentów portal epoznan.pl.
Zmiany dotkną nie tylko nas – przekonują społecznicy ze Stowarzyszenia Maltańskiego Nasz Dom. Jak wyjaśniają, szykowane wieżowce oznaczać będą m.in. zwiększony ruch na ulicach, zabetonowanie przestrzeni czy hałas. "Chcemy dotrzeć do jak największej liczby poznaniaków - to ostatni moment, by mieć realny wpływ na to, jak będzie wyglądać nasze miasto" – deklarują.
Z niepokojem w przyszłość patrzą też mieszkańcy Gliwic. Portal 24gliwice.pl donosi, że mieszkańcy ul. Piwnej zwrócili się do radnych z pismem. "Stanowczo sprzeciwiamy się inwestycji budowy budynków wysokościowych na terenie nieruchomości" – napisali. Ewentualne wieżowce miałyby mierzyć 100 m. Temat znowu wraca.
Co ciekawe, w maju gliwicka "Wyborcza" pisała o petycji, której autorem był jeden z mieszkańców. Marek Pszonak, przewodniczący rady miasta, przyznawał, że pierwszy raz spotykał się z sytuacją, gdy to mieszkaniec wstawia się za prywatną inwestycją zakwestionowaną przez niektórych radnych.
Zdaniem twórcy petycji wieżowce przyciągają inwestorów, podnoszą prestiż miasta i są źródłem miejsc pracy. Ważne są również mieszkania, szczególnie dla wyludniającego się miasta.
Nie wszyscy zgadzają się z tym podejściem
Prestiż i zwiększona liczba turystów nie przekonuje władz Łeby, by wydać zgodę na budowę siedmiopiętrowego hotelu.
- Wolimy żeby nasze istniejące obiekty były modernizowane, dostosowane do potrzeb odwiedzających nas gości. Nie chcemy, żeby powstawały u nas nowe miasteczka – bo tam miałoby być około 3 tysięcy miejsc noclegowych. Ponadto ten obiekt nie zapewniłby jakichś dodatkowych atrakcji, których dziś w Łebie nie ma – mówiła w rozmowie z Radiem Gdańsk Agnieszka Derba, burmistrzyni Łeby.
Z jednej strony miasta chcą się rozwijać, ale często nie ma gdzie już budować. W przypadku wolnej działki można piąć się w górę. Tyle że dziś dla części mieszkańców niekończący się wzrost wcale nie jest czymś, co może imponować. Szczególnie, jeśli gigant może zasłonić ci dostęp do światła i pozbawić okolicznej zieleni.