Spotkanie z robotem, czyli jak małe miejscowości rozwijają swój potencjał

Ponad 3 miliony Polek i Polaków nie korzysta z dobrodziejstwa internetu. I choć w czasie pandemii te statystyki się poprawiały, a ludzie poznali nowe sposoby wykorzystania technologii, nie oznacza to, że już się jej nauczyli. Największy problem jest na wsiach i w małych miasteczkach. Odwiedziliśmy jedno z takich miejsc.

Pracownie Orange: małe miejscowości odkrywają technologię

Kozerki. Wieś licząca niewiele ponad 600 mieszkańców. Kilka uliczek, przy nich domy, wszystko przecięte przez środek drogą wojewódzką. 4 km dalej jest Grodzisk Mazowiecki, 40 km: Warszawa. To tam, co zrozumiałe, ucieka każdy młody. Tu większość dorosłych tylko nocuje, pracują w pobliskich miastach. W samych Kozerkach atrakcji brakuje i to nieważne czy dla młodych, czy dla starszych. Jednym i drugim w swej miejscowości rozrywek brakuje. A w zasadzie: brakowało. Bo teraz jest inaczej.

– Pięć lat temu tutaj mało co się działo się w kwestii nowych. Brakowało nowości, zajęć, które zaktywizują mieszkańców. Chciałam, żebyśmy mieli jakieś aktywności u siebie i nie musieli jeździć do Grodziska czy Warszawy, żeby wziąć udział w ciekawych warsztatach – wspomina Dominika Staniaszek, pracownica Świetlicy Gminnej w Kozerkach.

Takich miejscowości jak Kozerki są w Polsce setki, jak nie tysiące. Widać to w badaniach, gdy porównamy się do innych. Jesteśmy jednym z najgorzej rozwiniętych krajów Unii Europejskiej pod względem cyfrowych kompetencji. Gorzej jest tylko w Bułgarii i Rumunii.

Według raportu "Wykluczenie społeczno-cyfrowe w Polsce" pierwotne wykluczenie cyfrowe – rozumiane jako niekorzystanie z internetu z powodu braku potrzeby, umiejętności, braku sprzętu, łącza czy pieniędzy – dotyczyło w 2020 r. aż 3,8 mln Polaków.

Szczególnie kiepsko z takimi umiejętnościami jest wśród osób z mniejszych miejscowości. Autorzy raportu wskazują, że ponad połowa osób (55 proc.), które nigdy nie korzystały z sieci, mieszka na obszarach wiejskich. Opracowany przez nich Indeks Wykluczenia Lokalnego, opierający się na 30 wskaźnikach społecznych, edukacyjnych oraz cyfrowych, pokazał, że ponad 20 proc. gmin w Polsce jest szczególnie zagrożonych wykluczeniem.

W Kozerkach zmieniło się to pięć lat temu, gdy Dominika Staniaszek postanowiła coś w końcu zrobić z lokalną społecznością. Zgłosiła się do konkursu na stworzenie dla lokalnej społeczności pracowni z prawdziwego zdarzenia. – Nie było wielu osób, które wierzyłyby w sukces tego pomysłu. Mówili: "Fajny pomysł, ale co, jak się nie dostaniesz? Szkoda twojego czasu". Ale byłam zmotywowana i wbrew temu, co mówili, złożyłam wniosek – mówi Staniaszek.

Pracownia Orange fot. materiały prasowe

Lokal udało się załatwić w świetlicy, w której pracowała. – Mieliśmy nową, dopiero co oddaną świetlicę, ale brakowało nowości, które przyciągnęłyby mieszkańców. Nie ma co się oszukiwać, w sąsiednim Grodzisku jest duża oferta warsztatowa, zajęciowa, więc trzeba było zrobić coś naprawdę fajnego, żeby te dzieciaki, młodzież, ale też dorosłych przyciągnąć tutaj – wspomina kobieta.

Gdy przyszły wyniki konkursu, radość była ogromna. Kozerki zostały setną Pracownią Orange w Polsce. To multimedialne świetlice, miejsca, w których mieszkańcy mogą zapoznać się z nowinkami technologicznymi czy nauczyć korzystać z różnych urządzeń. Na start Kozerki dostały trzy laptopy, konsolę PlayStation 4, telewizor, drukarkę i dwa roboty edukacyjne. Pracownia została też wyposażona w meble oraz darmowy internet. Wszystko dzięki wsparciu Fundacji Orange.

Zostało siedem lat

Podobnych pracowni - które nie tylko rozwijają kompetencje cyfrowe, ale może przede wszystkim pobudzają lokalną społeczność do rozmaitych działań - jest w Polsce ponad 100, m.in. w Stoczku Łukowskim w Lubelskiem, w Porębie na Śląsku czy w Bulkowie na Mazowszu. W tej pierwszej miejscowości pracownię od ośmiu lat prowadzi Łukasz Szczepańczyk, któremu do dziś zdarza się słyszeć od starszych osób - bo do Pracowni może przyjść każdy w każdym wieku - że "jak będą czegoś potrzebować w komputerze, to poproszą wnuczka". – Zaległości są spore, widzę to po zainteresowaniu zajęciami. Problemy są różne: od tego, co zrobić z myszką, kiedy kończy się stół, po zalogowanie się na jakiejś platformie, ale moim zdaniem największy problem to przełamanie się do technologii – mówi Szczepańczyk.

Sam utrzymuje się z pracy w warszawskim banku i szkoleń, ale jedną nogą cały czas działa w rodzinnej miejscowości. Pamięta, że gdy osiem lat temu wygrali konkurs na Pracownię, szybko znalazło się wielu chętnych od pomocy. "Jedni sprzątali, drudzy malowali, jeszcze inni grabili teren przed budynkiem. A potem było uroczyste otwarcie, przecięcie wstęgi. Byli lokalni dygnitarze, a nawet proboszcz" – wspomina w reportażu Marka Szymaniaka, który odwiedził kilka takich miejsc.

I od ośmiu lat działa w Pracowni. Robi to, bo technosceptyków w Polsce nie brakuje, a z badań fundacji Digital Poland wynika, że są nimi często mieszkańcy wsi i małych miasteczek, ludzie z wykształceniem średnim. Rzadko używają technologii do kontaktów społecznych czy nauki przez internet, prawdopodobnie dlatego, że widzą w nich zagrożenie dla relacji międzyludzkich.

A przecież odrzucenie technologii, a co za tym idzie brak umiejętności w korzystaniu z technologii informacyjnych, to dziś kluczowe ogniwo całego łańcucha przyczyn i konsekwencji decydujących o naszej przyszłości jako jednostek oraz nas jako wspólnoty. Wraz ze wzrostem znaczenia usług cyfrowych, także w następstwie pandemii COVID-19, wykluczenie to przestaje być po prostu jednym z wymiarów nierówności, a staje się ich podstawą do uczestnictwa w społeczeństwie i wyznacznikiem naszej pozycji społecznej w zdigitalizowanym świecie. Szczególnie niebezpieczne jest ono dla młodych: jeśli teraz nie nauczą się odpowiednio korzystać z technologii, w przyszłości nie poradzą sobie choćby na rynku pracy.

Poprawiło się nieco w czasie pandemii. Okres lockdownu sprawił, że Polacy powszechniej zaczęli korzystać z rozwiązań cyfrowych w kontaktach z administracją publiczną. Według danych Ministerstwa Cyfryzacji już w czerwcu 2020 roku z Profilu Zaufanego korzystało rekordowe 7 milionów osób. Choć w czasie pandemii poznaliśmy nowe sposoby wykorzystania technologii, nie oznacza, że się jej nauczyliśmy.

A czasu jest coraz mniej. Komisja Europejska w swojej strategii "Cyfrowa dekada Europy" przyjęła, że do 2030 roku umiejętności cyfrowe będzie posiadało 80 proc. dorosłych obywateli Unii Europejskiej. Ma to zostać zrealizowane na cztery sposoby: przez rozbudowę infrastruktury cyfrowej (wszędzie ma być dostępne 5G), transformację cyfrową firm (trzy na cztery firmy w UE mają korzystać z rozwiązań chmury), cyfryzację usług publicznych i właśnie przez rozwój umiejętności cyfrowych u obywateli.

Założenie jest takie, żeby do 2030 roku cyfrowo ogarniętych Polaków było dwa razy więcej niż obecnie. Choć do deadline'u mamy jeszcze siedem lat, do nadrobienia mamy nadal sporo, dlatego najlepiej zacząć działać już teraz.

Do czego służy myszka?

Po prawej, zaraz przy wejściu, stoi niewysoka biała szafka po brzegi wypchana grami planszowymi: szachy, puzzle, Eurobiznes i mniej znane jak Frogi, Batyskaf czy Tajny agent. Na szczycie szafki ustawione dwa edukacyjne roboty Lofi, które, żeby zacząć się nimi bawić, dzieci same musiały złożyć. Po lewej, na ścianie obok okna, stoi telewizor, w kącie na stoliku konsola PlayStation 4 i dwa leżaki, za nimi czarna kredowa tablica z rysunkami dzieci.

Na wprost od wejścia trzy stanowiska z komputerami. Pokój jest niewielki, ale zmieścił się jeszcze na środku duży biały stół i cztery krzesła. Miejsce jest bardzo spójne kolorystycznie: dużo bieli, szarości i pomarańczu. Zazwyczaj jest tu tłum, ale akurat odwiedzamy pracownię w Kozerkach w czasie ferii zimowych.

Spotykamy jednak Bogumiłę Głowacką. Jej dzieci Zuza i Michał chodzą tu na zajęcia. – Fajnie, że takie miejsca powstają. Duża ulga, że nie musimy specjalnie jeździć do Warszawy, żeby wziąć udział w takich zajęciach. Tutaj moje dzieci miały pierwszą styczność z robotami. Były zachwycone. Normalnie nie byłoby nas stać, żeby kupić takiego robota do domu, a tak dzięki pracowni mamy do nich dostęp za darmo – mówi nam Bogumiła.

Z pracowni w Kozerkach korzystają zarówno młodsi, jak i starsi mieszkańcy, przyjeżdżają nawet osoby z pobliskich Jaktorowa czy Kałęczyna. Biorą udział w zajęciach z programowania, druku 3D, gogli VR, obsługi aplikacji, np. do obróbki zdjęć czy projektowania kartek okolicznościowych, uczą się korzystania z bankowości online, zakładają konta w mediach społecznościowych.

– Najczęściej przychodzą do nas dzieci w wieku 6-12 i pod nich też przygotowujemy warsztaty. Staramy się też robić co jakiś czas zajęcia projekty międzypokoleniowe, aby zapewnić wymianę doświadczeń, bo dzieciaki łapią w lot technologie. Odnajdują się, nawet jak mają inne modele telefonów czy laptopów – mówi Staniaszek. – Nie oszukujmy się, poziom cyfryzacji naszego społeczeństwa poszedł do góry, ale nie oznacza to, że na tym poziomie możemy zostać. Nauka programowania, czyli myślenia przyczynowo-skutkowego, daje wiele radości dzieciom, ale rozwija też ich umiejętności, które w przyszłości mogą zaowocować.

Sympatia ważniejsza od drukarki

Choć grupą docelową Pracowni Orange są dzieci i młodzież, te pomagają także starszym. Kiedy seniorzy nauczą się już wysyłać maile, zabierają się za sprawy poważniejsze. – Wiadomo, podstawowe zajęcia z umiejętności korzystania ze sprzętu są ważne, ale seniorzy bardzo często nie przychodzą, żeby nauczyć się, jak działa drukarka, tylko chcą się dowiedzieć, jak założyć profil na Sympatii – mówi Łukasz Szczepańczyk z Pracowni w Stoczku Łukowskim. Innym w jego pracowni wystarcza po prostu wspólne spotkanie i spędzenie czasu: – Mam grupę panów seniorów, którzy przed tym, jak przyszli na pierwsze zajęcia, w ogóle się nie znali. Teraz przychodzą cyklicznie, a po zajęciach spotykają się na kawkę, herbatkę, ciastko i rozmawiają przez następną godzinę. Można powiedzieć, że technologia ich zintegrowała.

Z kolei w Bulkowie na Mazowszu Pracownia to miejsce spotkań. – Odczarowaliśmy tę naszą bibliotekę, która nie jest już miejscem, gdzie trzeba w ciszy czytać książkę. Pracownia to miejsce, gdzie rozwijamy nie tylko swoje umiejętności, ale głównie budujemy społeczność. Widzimy potrzebę i chęć do wspólnego spędzania czasu, wcześniej takich możliwości nie było. Teraz nasza biblioteka jest postrzegana jako miejsce spotkań, gdzie można przyjść, pograć w PlayStation, nauczyć się kodowania, ale też poczytać książki – mówi Natalia Maćkiewicz, liderka tamtejszej Pracowni.

Natalia Maćkiewicz z Pracowni Orange w Bulkowie fot. Orange

I przyznaje, że wraz z podopiecznymi szczególnie dumni są z robotów edukacyjnych, które mają w pracowni. Zaczynali od jednej sztuki. Później z każdym miesiącem starali się powiększać to grono: a to przez wysyłanie zgłoszeń do grantów, a to dzięki zwycięstwom w ramach grywalizacji na platformie Orange. Przez lata uzbierała się już spora rodzinka, robotów jest blisko 30.

Wspomniana grywalizacja to akcja dla liderów działających już Pracowni Orange. Na platformie liderzy mogą dzielić się z innymi pomysłami na zajęcia, warsztaty, zabawy i projekty, a dzięki temu zbierać punkty, medale i wymieniać je na nagrody dla całej świetlicy. Mogą to być np. kontrolery do konsoli, materiały plastyczne, kreatywne gry planszowe, wyposażenie pracowni – rzutniki, przenośne kolumny muzyczne. – Ostatnio zrobiliśmy taką akcję przed walentynkami. Powiedziałam dzieciom: słuchajcie, dzisiaj robimy specjalne warsztaty, relację z nich wrzucę na platformę, żeby zainspirować innych tym, co robimy. Dzieci były zachwycone, bo wiedzą dobrze, że dzięki takim akcjom wzbogaca się nasze wyposażenie do użytku wspólnego. Oni sami na to zapracowali – mówi Dominika Staniaszek z Kozerek.

Nigdy nie jest za późno

O tym, jak ważnym czynnikiem w podnoszeniu kompetencji cyfrowych jest zaangażowanie w lokalne działania, dowodzą też badania. Zeszłoroczny raport CBOS-u "Gotowość Polaków do współpracy" wskazuje, że Polacy w większości (81 proc.) są przekonani o ogólnej skuteczności współpracy i jej przewadze nad działaniem w pojedynkę. Trzy czwarte badanych wyraziło przekonanie, że działając wspólnie z innymi ludźmi, są w stanie pomóc potrzebującym lub zaradzić niektórym problemom swojego środowiska, osiedla, wsi lub miasta.

Najlepszymi tego przykładami są liderzy Pracowni Orange. Mają oni zapisane w kontrakcie, że przez dwa lata od otwarcia pracowni musi ona działać i muszą być prowadzone zajęcia. Większość z nich po dwóch latach wcale nie rezygnuje. Ba, dalej bierze udział w rozmaitych szkoleniach organizowanych przez Fundację Orange. Na cyklicznych szkoleniach podnoszą swoje kompetencje liderskie, cyfrowe, uczą się diagnozowania potrzeb i animacji lokalnej, współpracy z wolontariuszami, fundraisingu. To te umiejętności, które pomogą im profesjonalnie działać na rzecz lokalnych społeczności.

– Cenię sobie te szkolenia, bo każdy może wybrać to, co go najbardziej interesuje. Takie warsztaty nie są wyrwane z kontekstu, dotyczą naszej działalności, są związane ze sprzętem, jaki dostajemy. Dla mnie szczególnie ważne jest to, że mogę spotkać się z liderami z innych miejscowości i czerpać od nich inspiracje, podpytać o zrealizowane przez nich projekty, czy musieli dostać zgodę na coś. To całkiem inaczej, jak ktoś na żywo opowie ci o swoich projektach – mówi Łukasz Szczepańczyk.

Pracownia Orange w Stoczku Łukowskim fot. materiały prasowe

W ostatnim czasie Fundacja Orange zorganizowała warsztaty z korzystania z okularów VR. Do Warszawy przyjechali wszyscy liderzy, którzy wygrali grant od fundacji na okulary VR. Po powrocie Staniaszek przeprowadziła zajęcia u siebie w Kozerkach. – Dla dzieci to była ogromna frajda, a przy okazji dowiedziały się, jak korzystać z takich okularów i do czego one służą. Zachwyt udzielił się też rodzicom, którzy, jak przyjechali odebrać dzieci, też chcieli spróbować – mówi Staniaszek.

Zajęcia z korzystania z okularów VR przeprowadził u siebie w Stoczku Łukowskim także Szczepańczyk. Wziął w nich udział m.in. pan Zbigniew, 71-letni trener narciarstwa. – Puściłem mu na goglach VR zjazd ze stoku. Był bardzo podekscytowany – mówi Szczepańczyk. Pan Zbigniew dzięki zajęciom w pracowni dowiedział się, że w telefonie może sprawdzić wyniki sportowe, pochłonęły go też Mapy Google, gdzie ustawia sobie trasy rowerowe. – To, co dla nas może być naturalne, innym może zmienić świat – zaznacza Szczepańczyk.

Teraz ten świat zmienić mogą kolejne małe miejscowości, bo Fundacja Orange otworzyła kolejną edycję programu. Zgłaszać mogą się miejscowości do 40 tys. mieszkańców. Chętni muszą zorganizować grupę trzech osób i w porozumieniu z lokalną instytucją lub organizacją znaleźć lokal, w którym Pracownia będzie mogła funkcjonować. Mogą to być przestrzenie bibliotek, domów kultury, szkół, świetlic, kół gospodarzy i gospodyń wiejskich lub też młodzieżowych ośrodków socjoterapii, organizacji pozarządowych.

We wniosku, który należy złożyć do 30 kwietnia na stronie internetowej, trzeba opisać swój pomysł na działanie świetlicy. – Obserwowałam, jak nasza społeczność ewoluuje pod wpływem technologii, której nie postrzegają już jako zagrożenia, lecz szansę na rozwój. Gdybym stanęła jeszcze raz przed decyzją zaaplikowania do programu Pracownie Orange, zrobiłabym to na pewno – zaznacza Dominika Staniaszek z Kozerek.

Zdjęcie tytułowe: Zajęcia w Pracowni Orange fot. materiały prasowe
DATA PUBLIKACJI: 03.03.2023

Tekst powstał we współpracy z Fundacją Orange.