Takiego „zaproszenia” do Partii w Chinach nikt nie może odrzucić. A zresztą czy dopiero startujący wtedy chiński biznes technologiczny chciałby je odrzucić? Przecież Ropuch rozpostarł parasol ochronny nad całym sektorem nowych technologii. Ale równocześnie nie bardzo go rozumiał, bo był już posunięty w wieku – w końcu to rocznik 39. On i jego ludzie patrzyli na technologie jak na rozrywkę, jakieś gry i żądali tylko jednej rzeczy: żeby ten internet nie stał się miejscem, gdzie schronienie będzie mogła znaleźć opozycja, dysydenci czy pojawi się pornografia. Choć ta ostatnia i tak się pojawiła. Więc tak długo, jak Big Tech kontrolował treści (by nie były sprzeczne z myślą partii), zostawiano im wolną rękę. Co więcej, stosując wszelkiego rodzaju środki protekcjonistyczne, wycięto konkurencję dla chińskich graczy technologicznych. Dlatego Alibaba nie mając konkurencji choćby w postaci Amazona, mogła swobodnie rozwinąć się w Chinach.
Czyli tak naprawdę stworzono im całkiem komfortową sytuację.
Chińskie Big Techy partia hodowała w takiej szklarni. A że był to początek XXI wieku, czyli czas boomu gospodarczego w Chinach i łatwego dostępu do kapitału, to można było rzeczywiście sporo zdziałać. Dochodziło jeszcze polityczne wsparcie zbliżone do tego, jak w starożytnym Rzymie wyglądała sytuacja wyzwolonych niewolników. Oni z automatu stawali się klientami swojego byłego pana. Podobnie biznesmeni i cały technologiczny sektor wpuszczany do partii przez Ropucha stał się częścią jego sieci klientelistycznej. Cała ta piramida zaczęła się rozpadać, gdy nowym przewodniczącym został Hu Jintao. Wtedy jednak jeszcze w strukturach partii funkcjonował Zeng Qinghong – wiceprzewodniczący ChRL, na początku XXI wieku taka szara eminencja i bliski człowiek Jiang Zemina, niezwykle wpływowy polityk. Pozycja Qinghonga wynikała z faktu, że jego matka, weteranka Długiego Marszu, założyła sierociniec dla dzieci kadr partyjnych, których rodzice nie przeżyli wojny domowej. Te dzieci później trafiły do struktur partii na różnych szczeblach i stały się klientami Zeng Qinghonga. Kiedy więc ten razem z Ropuchem wymyślili, że na kolejnego przywódcę namaszczą Xi Jinpinga, to pozwoliło im uchronić swoje wpływy. Teraz jednak obaj mają już ponad 80 lat i demencja starcza spowodowała, że zaczęli tracić kontrolę nad frakcją, w której wielu ludzi albo próbowało się usamodzielnić, albo podporządkowało się Xi Jinpingowi. Jack Ma i inni biznesmeni zostali politycznie osieroceni.
Ale chyba to osierocenie miało miejsce już dobrych kilka lat temu. A Jack Ma popadł w niełaskę teraz.
W Chinach nic nie dzieje się z dnia na dzień. Powolne przejmowanie frakcji Jiang Zemina przez Xi Jinpinga to było takie wydziobywanie jednej szyszki za drugą. Nie jest tak, że przyjmując jakiegoś wasala od razu przyjmuje się całą jego sieć zależności. Kolejnych graczy i tak trzeba na nowo zwasalizować. Nie wszystkich da się przejąć, bo są za ambitni, a wtedy należy ich wykończyć, np. doprowadzając do aresztowania za korupcję. Po takim osieroceniu frakcji następuje wyścig po wpływy. W tej układance cały sektor nowych technologii miał bardzo duże ambicje i nie był zainteresowany tym, by komuś ważnemu w partii podlegać. Chcieli awansować w hierarchii partyjnej i jak najbardziej się usamodzielniać.