Tyle że to, co w GAIA-X faktycznie wygląda na pokazanie pomysłu Europy na suwerenność czasów cyfryzacji, wcale nie jest takie oczywiste. Stefane Fermigier i Sven Franck, startupowcy mocno wspierający ruch wolnego oprogramowania, o GAIA- X pisali krytycznie w Euractiv: – Europa to nie Chiny, gdzie rząd kontroluje konkurencję. Ale Europa to też nie USA, gdzie korporacje wręcz dyktują polityczną agendę. Jeśli UE chce pielęgnować swoją konkurencyjność gospodarczą i swój potencjał innowacyjny, zachowując jednocześnie swoje wartości, musi zdefiniować zasady, według których ten ekosystem ma działać. Takie jak żądanie, aby infrastruktura GAIA-X nie opierała się na określonej technologii lub komponencie oprogramowania.
Podkreślają też, że metody finansowania GAIA-X powinny być skonstruowane tak, by przypadkiem publicznego wsparcia nie otrzymały jednak wielkie, amerykańskie, cyfrowe korporacje. To, o czym piszą, pokazuje europejską bolączkę. Walcząc o wszelkie wartości, w tym wypadku związane z cyfrową suwerennością, mamy problem z szybkością i elastycznością decyzji.