3I/ATLAS znikł za Słońcem. Mamy tam oczy na przybysza z obcego układu
3I/ATLAS przechodzi przez peryhelium, ale z Ziemi jej nie zobaczymy. Tylko sondy kosmiczne mogą teraz śledzić tę międzygwiazdową kometę.

Choć zbliża się do kulminacyjnego momentu podróży przez Układ Słoneczny, kometa 3I/ATLAS pozostaje poza zasięgiem ziemskich teleskopów. Właśnie przechodzi przez peryhelium, czyli punkt najbliższy Słońcu na swojej trajektorii, ale znajduje się po jego przeciwnej stronie względem Ziemi. Z naszej perspektywy dosłownie ginie w blasku Słońca.
To jednak nie znaczy, że naukowcy tracą z nią kontakt. W śledzenie międzygwiezdnego przybysza zaangażowane są obecnie sondy kosmiczne rozlokowane w różnych częściach Układu Słonecznego. W rolę oczu ludzkości wcielają się teraz misje orbitujące wokół Marsa, Jowisza oraz nowo wystrzelone sondy eksplorujące pas asteroid.
Spotkanie ze Słońcem, czyli kulminacja międzygwiezdnej podróży
3I/ATLAS, trzecia znana kometa pochodząca spoza Układu Słonecznego, osiągnie swoje peryhelium dokładnie 30 października. Znajdzie się wtedy około 202 mln km od Słońca, czyli 1,35 jednostki astronomicznej. Choć nie zbliży się aż tak jak wiele komet z naszego systemu, wystarczająco, by rozgrzać swoją powierzchnię i wzniecić spektakularne procesy sublimacji.
W miarę jak z lodowej powierzchni odparowują gazy i cząstki, wokół jądra komety tworzy się charakterystyczna koma oraz dwie wstęgi: warkocz pyłowy i jonowy. To właśnie teraz, w okolicach peryhelium, 3I/ATLAS powinna być najbardziej aktywna.
Tylko sondy zobaczą jej największy pokaz
Niestety dla astronomów i miłośników, kometa znalazła się w tzw. koniunkcji ze Słońcem, czyli przemieszcza się po jego drugiej stronie, przez co nie da się jej obecnie zaobserwować z żadnego ziemskiego teleskopu ani satelity orbitującego Ziemię, w tym teleskopów Hubble’a i Webba.
Na szczęście sytuacja wygląda zupełnie inaczej z perspektywy sond rozlokowanych w głębi naszego Układu Słonecznego. Najlepszy widok miały niedawno orbitery Marsa, które obserwowały kometę zaledwie 28 mln km od siebie. Jak czytamy na łamach Space.com, w kolejnych dniach zadanie przejmą m.in. amerykańska sonda Lucy lecąca ku planetoidom trojańskim Jowisza, sonda Psyche badająca metaliczny asteroid, a także europejski JUICE eksplorujący okolice Jowisza i jego lodowych księżyców.
Jedynym problemem jest to, że JUICE, chroniąc swoje instrumenty przed promieniowaniem słonecznym, używa właśnie głównej anteny jako osłony. Oznacza to, że choć zbierze dane o komecie, to prześle je dopiero na początku 2026 r.
Chemiczna kapsuła czasu sprzed miliardów lat
Dlaczego to wszystko jest takie ważne? 3I/ATLAS nie tylko przynosi widowisko w postaci warkoczy i komy. Jest także nośnikiem informacji o chemii materii międzygwiezdnej. Badania przeprowadzone już wcześniej wykazały, że zawiera nietypowo dużo dwutlenku węgla i niklu. Więcej niż jakakolwiek kometa pochodząca z naszego Układu.
To wskazuje, że powstała w zupełnie innych warunkach niż komety ziemskie – prawdopodobnie w zimnej, bogatej w metale części obłoku molekularnego, z którego narodził się jej macierzysty układ gwiezdny. Naukowcy liczą, że w okolicach peryhelium uda się odkryć nowe pierwiastki i molekuły, które mogą poszerzyć naszą wiedzę o chemicznej ewolucji materii w innych częściach galaktyki.
Powrót do widoczności, ale nie dla wszystkich
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z przewidywaniami, 3I/ATLAS ponownie ukaże się na niebie pod koniec listopada lub na początku grudnia. Niestety będzie już wtedy bardzo słaba – jasność około 12 magnitudo oznacza, że nie dostrzeżemy jej gołym okiem. Do jej uchwycenia potrzebne będą zaawansowane teleskopy, a także inteligentne systemy optyczne.
Przeczytaj także:
Ale nawet jeśli dla nas pozostanie tylko punktem światła, naukowcy już teraz wiedzą, że przyniosła coś znacznie więcej – okno na inne układy planetarne, które kiedyś istniały, istnieją lub dopiero się narodzą.







































