REKLAMA

Jeden klik i masz dwa razy więcej RAM-u. Największa ściema w historii komputerów

Jeden klik i dwa razy więcej RAM-u - tak SoftRAM miał rozwiązać problemy komputerów lat 90. Jednak zamiast tego dostaliśmy jeden z największych skandali w historii oprogramowania.

SoftRAM to jedno z największych oszustw w historii oprogramowania
REKLAMA

Jeden klik i dwa razy więcej RAM-u. A przynajmniej takie obietnice składali nam producenci SoftRAM-u - jednego z najbardziej spektakularnych oszustw w historii oprogramowania konsumenckiego. W połowie lat 90. w komputerach można było całkiem mocno odczuć brak wystarczającej ilości RAM-u, a apetyt Windows 95 tylko pogłębiał frustrację użytkowników. Właśnie w takim klimacie pojawiła się kalifornijska firma, która obiecywała cudowne remedium: program, który w kilka sekund ma podwoić RAM dowolnego komputera. Bez śrubokręta, bez otwierania obudowy, bez wydawania setek dolarów.

Brzmiało zbyt pięknie by być prawdziwe? Bo takie właśnie było

REKLAMA

Niedosyt RAM-u to ikona PC-tów lat 90.

Świat PC stał wtedy w rozkroku między Windows 3.1 a świeżutkim Windows 95. Ten drugi w reklamach prezentował się jako przyszłość - ale przyszłość miała apetyt. Wymagane 8 MB RAM "do komfortowej pracy" było dla wielu barierą nie do przeskoczenia. Microsoft zapewniał, że system ruszy z zasobem 4 MB RAM - lecz ruszyć to jedno, a działać w sposób zadowalający użytkownika to drugie.

A RAM był drogi - w Stanach Zjednoczonych w 1995 r. za dołożenie do komputera 4 MB RAM należało dopłacić ok. 100 dol. (200 dol. uwzględniając inflację, czyli ok. 730 zł). Podczas gdy w Polsce w 1997 r. sam komputer osobisty w najtańszej konfiguracji to wydatek rzędu 2500 zł, czyli równowartość około trzech i pół średnich krajowych.

Nie można także przemilczeć aspektu społecznego postrzegania komputerów: dla zwykłych użytkowników ingerencja we wnętrze komputerów wydawała się czymś między czarną magią a operacją na otwartym sercu. Ówcześnie nie było powszechnego dostępu do internetu, więc nie można było ratować się przeszukiwaniem forów czy oglądaniem poradników na YouTubie - albo miało się dojście do dobrego "komputerowca", albo komputer zaczynał i kończył żywot w takiej konfiguracji, w jakiej oferował go sklep.

Tu właśnie okazję na rynkowy sukces upatrzyło Syncronys Softcorp ze swoim SoftRAM - "lekarstwem" na problemy ówczesnych komputerów. Za jedyne 29,95 dol. (lub 49,95 dol. w wersji dla Windows 95) SoftRAM miał natychmiast zwiększać dostępne zasoby. Wystarczyła jedna dyskietka i jeden klik.

Galeria: 2 zdjęcia
Pudełko, w którym sprzedawany był SoftRAM95
zdjęcie galerii
zdjęcie galerii

Obietnica tak piękna, że aż podejrzana

Syncronys Softcorp reklamował SoftRAM agresywnie: "Natychmiast podwój ilość pamięci RAM!", "Natychmiast przyspiesz swojego Windowsa!". Mieszczący się na zaledwie jednej dyskietce program (co było wyczynem jak na jego "możliwości") miał analizować dane w RAM-ie, kompresować je opatentowaną przez Syncronys techniką i zwalniać miejsce dla nowych procesów. W wersji dla Windows 3.1 obiecywano także sprzątanie "krytycznego" obszaru pamięci. Chodziło o niewielki, archaiczny wycinek pamięci, w którym Windows 3.1 musiał zmieścić część elementów systemu - a gdy się zapełniał, system potrafił odmówić współpracy.

Reklama SoftRAM w katalogu sprzedażowym MicroWarehouse z 1995 roku. Uwielbiam stwierdzenie "Nie uruchamiaj Windowsa bez niego!".

Wszystko brzmiało sensownie - o ile ktoś nie próbował sprawdzić, co SoftRAM faktycznie robi

PC Magazine w listopadzie 1995 r. wykonał serię testów, tworząc kontrolowane bloki danych, które powinny kompresować się łatwo albo wcale. Wyniki? "SoftRAM95 nie kompresuje pamięci ani nie zwiększa zasobów systemowych" - konkludowali redaktorzy. Co gorsza, program raportował rzekome zwiększenie zasobów nawet wtedy, gdy... jego sterowniki w ogóle nie były załadowane.

SoftRAM95 zachowuje się identycznie niezależnie od tego, czy operujemy na danych łatwych do kompresji, czy całkowicie losowych. W żadnym z testów nie wykazaliśmy jakiegokolwiek śladu faktycznej kompresji.

Jeszcze więcej dołożyła do pieca redakcja niemieckiego c’t. Po zablokowaniu im możliwości publikacji pierwotnego artykułu w krótkiej recenzji - bo nazwali program "Placebo‑Software" - dziennikarze poszli na całość: w połowie listopada 1995 r. rozebrali SoftRAM na części pierwsze i napisali kolejny artykuł, w którym nie pozostawili na SoftRAM suchej nitki.

Autorzy w brutalnej dla Syncronysu publikacji pisali wprost: "SoftRAM nie zawiera nawet kodu, który mógłby realizować obiecywane funkcje". Program okazał się praktycznie pustą nakładką, opartą na zmodyfikowanych sterownikach z zestawu Microsoftu. Nie było żadnej kompresji, żadnych algorytmów wyboru danych, żadnego "magicznego przyspieszenia" obiecywanego w materiałach reklamowych.

Interfejs SoftRAM95

W śledztwo włączyli się także niezależni eksperci, wśród nich Mark Russinovich, wówczas młody wykładowca z Oregonu, później współtwórca Sysinternals. Jego wnioski były jednoznaczne: SoftRAM nie posiadał żadnego działającego silnika kompresji. Cała architektura była atrapą, a funkcja odpowiedzialna za kompresję sprowadzała się do skopiowania danych (memcpy). Russinovich w rozmowie z Time w 1995 r. nazwał SoftRAM oszustwem.

Russinovichowi trudno odmówić racji bowiem tak zaprojektowany SoftRAM nie tylko nie przyspieszał pracy systemu, ale wręcz powodował jego awarie. Sterowniki były niesynchronizowane i podczas intensywnego stronicowania potrafiły uszkodzić dane w pamięci. W efekcie Windows zachowywał się tak, jakby miał uszkodzony dysk.

Designed for Windows 95 (a właściwie to nie)

W międzyczasie program zdobył nawet etykietę "Designed for Windows 95” - jeden z najbardziej intrygujących elementów całej historii. Dla klientów takie oznaczenie - pzynajmniej dla laików - oznaczało, że SoftRAM dostał zielone światło od samego Billa Gatesa i program faktycznie działa. W praktyce jednak proces certyfikacji dotyczył niemal wyłącznie zgodności z interfejsem i podstawowymi wytycznymi instalacji. Testy nie sprawdzały, czy SoftRAM rzeczywiście kompresuje pamięć, lecz czy poprawnie korzysta ze standardowych okien dialogowych, zapisuje ustawienia we właściwych katalogach i nie łamie reguł instalatora.

Gdy wybuchł skandal, Microsoft tłumaczył, że etykieta nie jest potwierdzeniem skuteczności, a jedynie zgodności technicznej. Wewnętrzne dokumenty, przytaczane później przez media, pokazywały też inną ciekawostkę: wersja SoftRAM-u, którą zgłoszono do certyfikacji, była nowsza i pozbawiona części błędów. Do sklepów trafiła jednak edycja wcześniejsza - ta, która nie tylko nie kompresowała pamięci, lecz potrafiła również zawiesić Windows 95. "Designed for Windows 95" praktyce oznaczało więc tyle, że SoftRAM uruchamia się i ładnie wygląda.

Pół miliona sprzedanych placebo

Mimo rosnącej liczby krytycznych publikacji SoftRAM sprzedawał się doskonale. Syncronys chwalił się 650 tysiącami kopii SoftRAM95 sprzedanych między sierpniem a grudniem 1995 r., szybko trafiając na listę bestsellerów w sklepach komputerowych. Miesięcznik PC Novice zaangażował się w promocję oprogramowania poprzez partnerską naklejkę na opakowaniach SoftRAM-u, amerykański kanał telewizyjny QVC aktywnie sprzedawał kolejne kopie, a wielu użytkowników - kierując się sugestią interfejsu - naprawdę wierzyło, że komputer działa szybciej dzięki podwojeniu RAM-u.

Równolegle Syncronys Soft corp. sprzedawał także kilka innych programów takich jak RAM Charger, CD-RAM czy MacAccess

Ale gdy sceptycy zaczęli grzebać głębiej, cała historia rozsypała się jak domek z kart. c’t, PC Magazine, eksperci, a nawet inżynierowie Microsoftu - wszyscy wskazywali na to samo: SoftRAM nie robi absolutnie nic. Presja medialna przyparła Syncronys do muru i w grudniu 1995 roku firma oficjalnie wycofała program ze sprzedaży, a krótko potem. amerykańska Federalna Komisja Handlu (FTC) rozpoczęła postępowanie przeciwko Syncronys za wprowadzanie klientów w błąd.

Według przedstawicieli komisji SoftRAM95 nie podwajał pamięci, nie przyspieszał pracy systemu i nie oferował żadnych korzyści, które deklarował producent.

Firma Syncronys obiecała konsumentom niedrogie oprogramowanie rozwiązujące problem sprzętowy komputerów – niewystarczającą ilość pamięci RAM. Setki tysięcy konsumentów zaufało zapewnieniom firmy Syncronys, że podwoi pamięć RAM komputerów z systemem Windows 95. Otrzymali jednak tylko elegancko wyglądający pakiet oprogramowania, który wcale nie zwiększył pamięci RAM.

Ostatecznie firma zgodziła się na ugodę i zadeklarowała wypłaty 10‑dolarowych kompensat dla klientów. Co jednak było śmieszną kwotą za niedziałający program, który kosztował ich nawet 50 dolarów.

Upadek, którego nie dało się zatrzymać

Syncronys próbował bronić się do końca, wciąż powtarzając, że SoftRAM działa, a problemem są "atakujące" firmę media. Ale nie pomogły ani zapowiedzi nowych wersji, ani obecność przedsiębiorstwa na prestiżowych targach COMDEX. W 1996 r. firma zanotowała ponad 10 mln dol. strat, a dwa lata później złożyła wniosek o bankructwo, tonąc pod ciężarem zwrotów, kar, ugód i zaległych zobowiązań

W 2006 r. amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd ostatecznie usunęła Syncronys z rejestru spółek publicznych.

Łatwo jest spojrzeć wstecz na SoftRAM jako produkt boomu komputerowego, który miał miejsce w latach 90. Ludzie dopiero zaczynali przyzwyczajać się do idei wprowadzenia komputera do swoich domów, a niewiedza z pewnością przyczyniła się do sukcesu Syncronys.

REKLAMA

SoftRAM zbił sukces tylko i wyłącznie na fakcie, że został wydany w czasach, gdy przepływ informacji był stosunkowo powolny. Nawet publikacje poświęcone komputerom, takie jak PC Magazine i C't, publikowały swoje wyniki w wersji drukowanej przed udostępnieniem treści w Internecie, co oznaczało, że oferowane informacje były co najmniej kilka tygodni stare i nie były dostępne bezpłatnie.

Jest mało prawdopodobne, aby współczesne "oprogramowanie placebo" osiągnęło taki sam poziom sprzedaży jak SoftRAM, bo informacje przepływają szybciej niż kiedykolwiek i hipotetyczny program zostałby ogołocony z godności w ciągu kilku dni przez entuzjastów technologii. Jednak nie ulega wątpliwości, że tego typu oprogramowanie nie wymarło całkowicie. Przyspieszacze komputera, antywirusy na smartfona czy wszelkiej maści "ulepszacze" wciąż żyją, tylko obecnie są sprzedawane za inną walutę - nasze dane.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-12-27T08:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-26T16:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-26T16:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-26T10:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-25T08:50:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-25T08:40:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-25T08:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-25T08:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-23T21:19:44+01:00
Aktualizacja: 2025-12-23T19:08:49+01:00
Aktualizacja: 2025-12-23T18:53:45+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA