Nie umiem już żyć bez Apple Watcha na nadgarstku. To uzależniające
Spędziłem cały 2025 r. z Apple Watchem na nadgarstku. To niewielkie urządzenie całkowicie zmieniło moje postrzeganie inteligentnych zegarków. Wcześniej uważałem je za bezużyteczne gadżety, a dziś nie wyobrażam sobie bez nich życia.

Pod koniec 2024 r. kupiłem swój pierwszy smartwatch. Ponieważ już wcześniej korzystałem ze sprzętów Apple’a - iPhone’a, AirPodsów i MacBooka - najbardziej oczywistym wyborem był Apple Watch. W tamtym czasie najnowszym modelem był Series 10. Sprzęt okazał się strzałem w dziesiątkę.
Apple Watch zmienił moje podejście do inteligentnych zegarków
Wcześniej miałem za sobą co najmniej kilka prób z elektroniką noszoną. Zaczynałem od bardziej subtelnych opasek sportowych, takich jak Mi Band czy Huawei Band, jednak nie spełniły moich oczekiwań. Były zbyt proste oraz nie odpowiadały mi wizualnie. Później, gdy jeszcze używałem telefonów z Androidem, wybór padł na Galaxy Watcha 5 Pro. Był to solidny zegarek, ale z czasem okrągłe smartwatche przestały mi się podobać.
Za każdym razem zakup prędzej czy później kończył w szufladzie albo trafiał na ręcę kogoś z moich bliskich. Kwestia wyglądu nie była jednak jedynym problemem. Zawsze mi czegoś brakowało. Nie chciałem, aby zegarek na moim nadgarstku był po prostu czymś, co pokazuje godzinę czy dodatkiem do stylizacji. Potrzebowałem czegoś bardziej użytecznego i wielofunkcyjnego.

W teorii Galaxy Watch powinien spełniać te wymagania. W praktyce okazał się jedynie dopełnieniem telefonu. Z czasem przeszedłem na ekosystem Apple’a i coraz częściej słyszałem, że Apple Watch jest świetnym uzupełnieniem iPhone'a oraz MacBooka. Długo jednak wahałem się z zakupem - nie chciałem, aby sprzęt kosztujący ok. 2000 zł znów skończył nieużywany w szufladzie.
Początkowo po zakupie nosiłem urządzenie trochę "dla zasady", aby w swojej głowie usprawiedliwić kupno malutkiego kawałka elektroniki kosztującego niemałe pieniądze. Z czasem jednak zacząłem zakładać Apple Watcha świadomie, widząc, jak wiele możliwości oferuje. Po roku korzystania nie mam wrażenia, że jest to bezużyteczny gadżet, tylko rozwiązanie, które pomaga w wielu sytuacjach.
Moja ulubiona funkcja Apple Watcha? Płacenie bez telefonu
W codziennym życiu Apple Watch najbardziej przydaje mi się na zakupach. Mimo że telefon noszę ze sobą praktycznie wszędzie i w wielu sytuacjach wygodniej byłoby zapłacić urządzeniem trzymanym w dłoni, zazwyczaj wybieram Apple Pay na zegarku. Szczególnie sprawdza się to przy zwykłej kasie,gdy trzeba jednocześnie pakować produkty do toreb.
W takiej sytuacji wolę schować telefon do kieszeni i mieć obie dłonie wolne, aby możliwie najszybciej spakować zakupy. Gdy już skończę klikam dwukrotnie boczny przycisk, aby wywołać kartę i przykładam zegarek do terminala. Nie muszę sięgać do kieszeni po telefon, po to, aby go zaraz ponownie schować. Niby taka mała sprawa, a jak bardzo mi pomaga.

Właściwie z płacenia Apple Watchem można skorzystać w niemal każdej sytuacji. Ja telefon biorę ze sobą zawsze, ale wiem, że są osoby, które wolałyby wyjść tylko z zegarkiem na zakupy.
Automatyczne odblokowanie komputera i funkcje ekosystemu są świetne
Kolejna rzecz - Apple Watch stanowi uzupełnienie ekosystemu Apple’a. Urządzenie łączy się z innymi sprzętami podpiętymi do tego samego konta Apple ID. Osobiście najbardziej doceniam opcję automatycznego odblokowania MacBooka. Jako że mój laptop przez większość czasu jest schowany i podpięty do monitorów, nie mam dostępu do TouchID.
Czyli aby odblokować komputer pozostawałoby mi każdorazowo wpisywać hasło. Apple Watch sprawia, że wcale nie muszę tego robić - urządzenie automatycznie odblokowuje mój komputer. Podobnie jest z aplikacjami wymagającymi zatwierdzenie autouzupełniania hasła. W Google Chrome każdorazowe logowanie się do strony z użyciem menedżera haseł wymagało wpisania kodu do komputera, a zegarkiem czynność wykonuje automatycznie.

Inne kwestie, które doceniam w przypadku ekosystemu to połączenie alarmów z iPhone’a. Jeśli budzik skonfigurowany na telefonie Apple’a zadzwoni, na zegarku pojawia się ekran umożliwiający jego wyłączenie lub uruchomienie drzemki. To bardzo wygodne rozwiązanie, ponieważ nie trzeba sięgać po telefon, który np. znajduje się na ładowarce indukcyjnej szafce nocnej.
Podoba mi się też to, że tryby takie jak "Nie przeszkadzać" czy "Sen" są automatycznie przenoszone na inne urządzenia. Czyli jeśli włączę tryb snu na swoim iPhone, zegarek też automatycznie wygasza swój ekran. W zegarkach innych firm musiałbym szukać w tym celu dodatkowych ustawień.
To nie tak, że wszystko jest idealnie
Apple Watch ma jednak również swoje wady. Największą i najbardziej denerwującą jest bateria. Jeśli uruchomimy funkcję "zawsze na ekranie" (czyli stale wyświetlającą tarczę z zegarem), w praktyce sprzęt należy ładować codziennie, nawet jeśli niespecjalnie się z niego korzysta. Jeśli będziecie chcieli uruchomić śledzenie ćwiczeń i GPS, wtedy czas będzie jeszcze gorszy.
Można wyłączyć funkcję "zawsze na ekranie" i uruchomić tryb oszczędzania energii, ale to wciąż nie wydłuża czasu pracy na tyle, by móc zapomnieć o ładowarce na dłuższy czas. Pamiętajmy, że z czasem akumulator ulega degradacji i czasy będą coraz krótsze.
Drugą wadą jest wytrzymałość podstawowego modelu z aluminiową obudową. Niestety, ale ta wersja nie ma nic wspólnego z trwałością. Metalowa ramka i ekran zbierają zarysowania od samego patrzenia. Po tegorocznych wakacjach wróciłem z wyraźnie widocznymi śladami użytkowania na wyświetlaczu, mimo że starałem się dbać o urządzenie. Gdybym miał ponownie kupować Apple Watcha, zdecydowałbym się na bardziej zaawansowaną wersję ze szkłem szafirowym.
Więcej o Apple'u przeczytasz na Spider's Web:







































