W 2025 r. doczekałem się lepszych baterii w telefonach. Chcę je wszędzie
W 2025 roku producenci spopularyzowali jedną z najlepszych smartfonowych nowości ostatnich lat: akumulatory węglowo-krzemowe. Trafiają one dziś nawet do tanich urządzeń i w zauważalny sposób zwiększają pojemności baterii.

Pierwsze telefony z tym rozwiązaniem zaczęły trafiać na globalny rynek już w 2024 r. Początkowo jednak technologia była jednak zarezerwowana dla bardziej zaawansowanych urządzeń, głównie z wyższej półki. Jej największą zaletą jest to, że pojemności baterii wzrosły - dotychczasowa bariera na poziomie ok. 5000 mAh w sztandarowych modelach została przebita. W 2025 r. dostaliśmy już cały wysp telefonów z potężnymi akumulatorami.
Baterie węglowo-krzemowe są ważniejsze niż myślisz
Na początku warto wyjaśnić, czym tak naprawdę jest ta technologia. Dotychczas smartfony najczęściej korzystały z ogniw litowo-jonowych lub litowo-polimerowych. Ponieważ branża używa ich od lat, producenci opanowali proces ich wytwarzania niemal do perfekcji. Były one stosunkowo tanie w produkcji, a przy tym po prostu dobre i niezawodne.
Oszukiwanie fizyki jest jednak trudne. W większości telefonów wciąż brakuje miejsca na coraz większe baterie. Im mniejszy fizycznie moduł, tym niższa pojemność, wyrażana w Wh (watogodzinach) lub mAh (miliamperogodzinach). Zasada "im więcej, tym lepiej" ma w smartfonach ogromne znaczenie - większa pojemność oznacza dłuższy czas pracy bez konieczności sięgania po ładowarkę.
Aby obejść te ograniczenia, producenci sięgnęli po inną technologię - akumulatory węglowo krzemowe. Charakteryzują się one znacznie wyższą gęstością energii w porównaniu z klasycznymi litowo-jonowymi modułami. Dzięki czemu ogniwo jest w stanie zaoferować nawet od 10 do 25 proc. większą pojemność przy takich samych rozmiarach.
W praktyce różnica rzędu ponad 20 proc. dla akumulatorów o pojemności 5000 mAh jest naprawdę odczuwalna. Do zalet ogniw węglowo-krzemowych zalicza się także lepszą wydajność przy niskim napięciu, co przekłada się na większą stabilność, wsparcie dla szybszego ładowania oraz lepsze zachowanie w trudnych warunkach, takich jak temperatury poniżej 0°C.
Mówi się również o potencjalnie dłuższej żywotności, mierzonej liczbą cykli ładowania. To jednak wciąż stosunkowo nowa technologia, więc trudno jeszcze ocenić czy baterie węglowo krzemowe degradują się szybciej niż klasyczne litowo-jonowe.
Są droższe, ale dzięki nim mamy telefony z większymi bateriami
Ze względu na swoją nowość akumulatory węglowo-krzemowe niestety nadal są droższe w produkcji niż wcześniej stosowane rozwiązania. Było to szczególnie widoczne na początku, gdy większe i lepsze baterie trafiły głównie do urządzeń z najwyższej półki cenowej.
Dziś jednak nie stanowi to już większego problemu. Producenci z Chin implementują to rozwiązanie nawet do bardziej przystępnych cenowo modeli. Przykład? Oto kilka wybranych:
- Xiaomi Redmi 15 - 7000 mAh;
- Xiaomi Redmi Note 15 Pro+ - 6500 mAh;
- OnePlus 15 - 7300 mAh;
- Honor Magic 8 Pro - 7200 mAh;
- Oppo Find X9 - 7025 mAh;
- realme GT 8 Pro - 7000 mAh.
To tylko kilka modeli, które przychodzą mi do głowy, ale jest ich znacznie więcej. Smartfony z bateriami o pojemności 6000 mAh, a nawet 7000 mAh, trafiają dziś nie tylko do modeli kosztujących ponad 4000 zł, ale także do znacznie tańszych propozycji - jak Xiaomi Redmi 15 wyceniony na około 699 zł. Jeszcze niedawno przekroczenie granicy 5000 mAh było rzadkością, dziś wartości powyżej 7000 mAh zaczynają stawać się standardem.
Dzięki tak dużym pojemnościom telefony mogą działać znacznie dłużej. Wiadomo, że w urządzeniach z Chin często optymalizacja schodzi na drugi plan, ale dodatkowe kilkanaście lub kilkadziesiąt procent pojemności faktycznie jest w stanie zapewnić mnóstwo dodatkowych godzin działania na jednym ładowaniu.
To domena smartfonów z Chin - reszta stawki się na kwapi do ulepszeń
Obecnym problemem technologii węglowo krzemowej jest jej ograniczona dostępność. Ani Samsung, ani Apple nie wykonali dotąd wyraźnego kroku w stronę ustandaryzowania akumulatorów węglowo krzemowych w swoich smartfonach.
Gdyby te dwie firmy dołączyłyby do reszty stawki, moglibyśmy liczyć na znacznie szybszą transformację rynku w kierunku nowocześniejszych baterii. Smartfony zyskałyby dłuższe czasy pracy, a my rzadziej musielibyśmy sięgać po ładowarkę. Same zalety. Mam nadzieję, że w 2026 r. w końcu się to zmieni.
Więcej o smartfonach przeczytasz na Spider's Web:







































