Nie chcą montować ładowarek w autobusach. Absurdalny powód
Ładowarki USB to coraz powszechniejszy widok w pojazdach komunikacji miejskiej, ale w łódzkich autobusach ich nie będzie, a powód jest zaskakujący.

O sprawie informuje facebookowy profil ŁDZ Zmotoryzowani Łodzianie. Stowarzyszenie LDZ znaczy ŁÓDŹ poprosiło łódzkie MPK o montaż gniazd USB, by pasażerowie mogli ładować swoje urządzenia w pojazdach komunikacji miejskiej. Zdaniem pomysłodawców byłby to "cywilizacyjny skok, który w innych miastach jest już standardem". Ładowarki znajdują się na niektórych przystankach, ale w pojazdach ich nie ma. Kiedy podobny pomysł pojawił się w 2016 r., tłumaczono, że to niemożliwe ze względu na wysokie koszty. Za 1,2 tys. sztuk trzeba byłoby zapłacić prawie milion złotych.
Kolejna prośba również spotkała się z odmową. W piśmie łódzkie MPK wyjaśnia, że ze względu na "uwarunkowania techniczne oraz formalno-prawne" montaż urządzeń nie jest rozważany.
Łódzkie MPK wyjaśniło, że część pojazdów nie jest nawet własnością spółki. Oprócz tego pasażerowie mogą korzystać z takich udogodnień jak wielostrefowa klimatyzacja, tablice informacji pasażerskiej, telebimy czy biletomaty.
Przyznaję, że trochę nie rozumiem tego wytłumaczenia, bo w jaki sposób kupno biletu w automacie czy telebim informujący o wydarzeniach w mieście miałby rekompensować fakt, że nie można naładować telefonu? Trudno traktować klimatyzację czy urządzenie sprzedające bilety za udogodnienie. To raczej podstawowa usługa w nowoczesnych pojazdach komunikacji miejskiej. I patrząc na autobusy w innych dużych miastach, do takich można zaliczyć też ładowarki USB.
MPK dodało, że montaż urządzeń do ładowania się nie opłaca, bowiem "średni czas przejazdu pasażera nie gwarantuje efektywnego naładowania urządzenia zewnętrznego"
ŁDZ Zmotoryzowani Łodzianie odpowiadają, że pasażerowie nie oczekują przecież "naładowania baterii do 100 proc. w 10 minut" – chodzi o podratowanie się w kryzysowej sytuacji. Z drugiej strony coraz więcej użytkowników zdaje sobie sprawę z tego, że baterie padają szybko, więc dlatego ma przy sobie powerbank.
USB/gniazd do ładowarki nie będzie, bo MPK uważa, że "nie jest to celowe". Celowe za to jest w każdym innym dużym polskim mieście, które dba o wizerunek i wygodę mieszkańców. Łódź znowu jest wyjątkiem – miastem, które skazuje pasażerów na walkę o przetrwanie, zamiast ułatwiać im życie. Władze Łodzi i MPK zdają się uważać, że mieszkańcy powinni być szczęśliwi, że w ogóle mają czym dojechać! – przekonuje facebookowy profil.
Faktem jest, że ładowarki w pojazdach transportu publicznego stały się już standardem. Trudno wyobrazić sobie, by zabrakło ich np. w nowych pociągach. I choć autobusami czy tramwajami jeździ się po mieście krócej, to są przecież linie, w których spędzić można więcej niż 20 min. A to już czas, w którym co nieco baterii by się podratowało. O ile za ładowarki w autobusach bym nie umierał, tak jestem w stanie zrozumieć pretensje niektórych mieszkańców.
Publiczne ładowarki budzą emocje i wątpliwości
Sprawą swego czasu zajął się nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, zwracając uwagę na potencjalne ryzyku ataku.
Do ataku wykorzystuje się port ładowania danego urządzenia. Rozróżnia się dwa rodzaje tych ataków - kradzież danych oraz instalację złośliwego oprogramowania. Taki cyberatak niezwykle głęboko ingeruje w prywatność użytkowników sprzętów, które miały kontakt z zainfekowanym portem, wobec czego stał się przedmiotem zainteresowania Rzecznika. Gdy osoba chcąca skorzystać z zainfekowanego portu podłącza swoje urządzenie, hakerzy uzyskują wszystkie dane osobowe bądź infekują urządzenie złośliwym oprogramowaniem. Możliwe jest także kopiowanie danych wrażliwych ze smartfona, tabletu bądź urządzenia komputerowego oraz kradzież tożsamości przy wykorzystaniu takich danych (np. z serwisów bankowych) czy też śledzenie urządzeń – w tej sprawie w 2023 r. zwracał się do ówczesnego ministra cyfryzacji RPO Marcin Wiącek.
Wielokrotnie przed publicznie dostępnymi ładowarkami przestrzegali eksperci zajmujący się tematem cyberbezpieczeństwa. Zwracano jednak uwagę, że taki atak możliwy jest głównie teoretycznie. W praktyce przerobienie ładowarek, które nierzadko są na widoku, jest trudne. Cyberprzestępcy znają wiele skuteczniejszych metod wyłudzenia danych.
Co nie zmienia faktu, że potencjalne zagrożenie istnieje i jeśli nie musimy korzystać z publicznych ładowarek, to lepiej tego nie robić – tak uważa wielu specjalistów. Lepiej więc nie kusić losu, radzono choćby na blogu CERT Orange Polska. A jeśli już musimy użyć takiego źródła energii, to warto korzystać z kabla, który służy wyłącznie do ładowania, a nie transferu danych. Ważne jest też uważne śledzenie komunikatów, które mogą pojawiać się na ekranie urządzenia.







































