Związki Billa Gatesa z pandemią, czyli scenariusz, który miał w głowie od lat

Niektórzy miliarderzy inwestują w pasażerskie loty kosmiczne. Bill Gates, po tym jak zbił majątek na Microsofcie, zajął się zbawianiem świata od epidemii. Tylko dlaczego nie jest uważany za proroka, a raczej za szarlatana?

Związki Billa Gatesa z pandemią, czyli scenariusz, który miał w głowie od lat

Z majątkiem przekraczającym 100 mld dolarów, z legendą założyciela jednej z najważniejszych firm technologicznych, z ogromnymi dokonaniami jako filantrop, Bill Gates mógł udać się na zasłużoną emeryturę. Niespodziewanie jednak zastąpił Georga Sorosa na pozycji najbardziej znienawidzonego bogacza świata. Człowieka  oskarżanego o to, że po cichu pociąga za sznurki tak, by przejąć kontrolę nad całą ludzkością.

A zaczęło się dosyć niewinnie – od nagranego w 2015 roku na konferencji Ted Talk krótkiego przemówienia. Gates na scenę wszedł, pchając wózek z metalowymi beczkami. Pokazał je publiczności i zaczął opowiadać, że kiedy był dzieckiem, ludzkość najbardziej obawiała się wojny atomowej. Dlatego amerykańskie rodziny miały takie metalowe beczki, w których trzymały zapasy jedzenia. Na wypadek ataku miały schować się w piwnicach i żywić się tym, co kryły beczki. 

Publiczność zaśmiała się. Ale przestała się śmiać, gdy ubrany w różowy sweterek symbol tego, jaką potęgą są dziś firmy technologiczne, zaczął opowiadać o tym, czego powinniśmy się teraz bać. Globalnych epidemii. 

– Jeśli coś zabije ponad 10 milionów ludzi w ciągu najbliższych dekad, najprawdopodobniej będzie to wysoce zakaźny wirus a nie wojna. Nie pociski, ale mikroby (...). Pojawi się wirus, który pomimo zakażenia pozwala czuć się na tyle dobrze, by wsiąść do samolotu albo przejść się na rynek. Źródłem wirusa może być natura – przestrzegał, pasjonująco opowiadając Bill Gates. 

Dziś, pięć lat później w środku globalnej pandemii, jego słowa jeszcze mniej śmieszą. Brzmią proroczo, niepokojąco, dla niektórych wręcz podejrzanie. Jakim cudem ten informatyk bez medycznego czy nawet biologicznego wykształcenia już wtedy widział zagrożenie, które zaskoczyło rządy na całym świecie. I czy możemy z czystym sumieniem mu zaufać, gdy mówi, że wie, jak je zażegnać?

Bill Kasandra Gates

Przestroga wygłoszona w 2015 r. nie była jedyną. Gates opublikował na temat zbliżającego się zagrożenia artykuł w New England Journal of Medicine, a na wykładzie w Bostonie przekonywał o konieczności przygotowania się na nieuchronną pandemię, prezentując symulację rozprzestrzeniania się z Chin na cały świat wirusa grypy. Ojciec założyciel Microsoftu był pewien – jeśli nic nie zrobimy, nie unikniemy katastrofy. 

Przez kolejne lata ostrzegał, że podczas gdy wydajemy krocie na obronność, nasza służba zdrowia pozostaje niedofinansowana. Zwracał uwagę na to, że pomoc krajom uboższym w organizowaniu sprawnie działającego systemu ochrony zdrowia jest nie tylko szlachetna, ale też opłacalna. We współczesnym świecie, po którym podróżujemy z prędkością Boeinga, wirusy mogą rozprzestrzeniać się szybciej niż do tej pory. Dobry stan służby zdrowia na całym świecie, może uratować cały świat. 

Świat na te przestrogi pozostawał głuchy. A nie powinien.

Bill Gates to nie nerd, który w ciągu jednej nocy z gracza Plague Inc. wyewoluował w eksperta od wirusów i epidemii. On stawał się nim przez ostatnie 20 lat. Założona w 2000 r. Fundacja Billa i Melindy Gates od początku skupiała się w między innymi na walce z chorobami zakaźnymi nękającymi kraje rozwijające się. Analizowano dane medyczne z uboższych państw. Tworzono nowe systemy zbierania informacji. Negocjowano zniżki z firmami farmaceutycznymi. Opracowywano programy szczepień i sposoby, w jakie można leki i szczepionki dostarczyć do krajów nękanych chorobami, o których śmiertelnym zagrożeniu my, bogaci szczęśliwcy, mogliśmy już zapomnieć. Z roku na rok Gates coraz więcej czasu poświęcał Fundacji i coraz mniej swojemu pierworodnemu synowi, czyli Microsoftowi. W marcu tego roku zrezygnował nawet z bycia członkiem zarządu firmy

Siedziba Fundacji Billa i Melindy Gates.

W tym wszystkim Gates nie był tylko chodzącą skarbonką, która organizowałaby charytatywne imprezy i z pięknym uśmiechem wyciągała czeki od innych bogaczy. Gates angażował się merytorycznie – czytał naukowe artykuły, rozmawiał z badaczami, przekonywał polityków, że muszą inwestować w ochronę zdrowia. Razem z Wellcome Trust założył w 2017 r. Coalition or Epidemic Preparedness Innovations, które prowadzi badania nad szczepionkami, dofinansowywał GAVI Alliance, którego misją zwiększenie dostępu do szczepionek w uboższych krajach, przelewał pieniądze na WHO.

– Kiedy wydaję na coś miliardy dolarów, mam zwyczaj dużo o tym czytać – mówi i wciąż się dokształca z tematu. 

Gdy więc tylko COVID-19 pojawił się w Chinach, Gates zaczął pochłaniać artykuły na jego temat i rozmawiać z ekspertami zajmującymi się badaniem wirusów. Katastrofa, którą od lat przewidywał, zaczynała się materializować. Nawet jeśli cały świat nie był na nią dość dobrze przygotowany, on będzie wiedział tyle, ile da się wiedzieć na tym etapie.

Bill Zbawiciel 

Według Gatesa w walce z pandemią kluczowe są trzy rzecz: utrzymanie kwarantanny, monitorowanie rozprzestrzeniania się wirusa i wynalezienie, a potem rozdystrybuowanie szczepionki. 

Pierwsze ma ochronić populację, w szczególności osoby będące w grupie ryzyka, przed śmiercią i może być osiągnięte dzięki mądrym decyzjom polityków. Drugie ma umożliwić wprowadzenie adekwatnych ograniczeń i polityk dostosowanych do realnej sytuacji. Wreszcie szczepienia, bo jeśli nie robi się dostatecznie dużej liczby testów, informacje o tym, jak rozprzestrzenia się wirus i ile osób jest nim zarażonych, są nieprecyzyjne. Sama liczba testów, jak podkreśla Gates, to jednak nie wszystko. Póki nie można przebadać wszystkich, póty trzeba wybierać testowanych rozsądnie według klucza – w pierwszej kolejności poddani badaniom powinni być pracownicy służby zdrowia, w drugiej osoby, które wykazują wiele symptomów choroby, w trzeciej ci, którzy na działanie wirusa byli narażeni.

Ale to trzeci punkt daje nadzieję na powrót do normalności – wynalezienie leku i przede wszystkim szczepionki. A to nie jest ani proste, ani szybkie. W zwykłych warunkach praca nad nią zajęłaby około pięciu lat, z długą fazą kilkustopniowych badań nad jej bezpieczeństwem i skutecznością. Obecne warunki nie są jednak normalne, a każdy kolejny miesiąc, tydzień i dzień bez szczepionki generuje ogromne koszta – dla ludzkiego życia, dla zdrowia i dla gospodarki. Wynalezienie szczepionki będzie wielkim przełomem, ale nie końcem problemów. Potem trzeba będzie wyprodukować jej około 7 mld dawek. Dlatego reszta zadań, którymi zajmowała się do tej pory fundacja Gatesów, zeszła na dalszy plan. Dziś na walkę z COVID-19 idzie niemal 90 proc. mocy fundacji. 

– Musimy wydać miliardy, by zaoszczędzić biliony. Każdy dodatkowy miesiąc, który zajmuje stworzenie szczepionki, jest miesiącem, w którym nasza ekonomia nie może wrócić do normalnego funkcjonowania – tłumaczy Gates na swoim blogu. 

Fundacja Billa i Melindy Gatesów nie musi się jednak martwić o nagły kryzys finansowania. Gates, posiadający około 105 mld dol, jest drugim najbogatszym człowiekiem świata (palmę pierwszeństwa dzierży CEO Amazonu Jeff Bezos). Duża część zgromadzonych przez niego funduszy ląduje na kontach fundacji, dzięki czemu stała się ona jedną z najbogatszych i najbardziej wpływowych tego typu organizacji na Ziemi. To budzi szacunek. I lęk. 

Bill Imperator

Jednak zamiast zachwytów nad przewidywalnością informatyka, który jest przecież także jednym z twórców potęgi Doliny Krzemowej, niespodziewanie Gates zaczął budzić ogólnoświatową niechęć. Ba, stał się wręcz symbolem tajnych sił, które miały wywołać epidemię Covid-19. Wywołująca niepokój dokładność przewidywań Gatesa umieściła go w centrum wielu teorii spiskowych. 

Od tych, które zarzucają Gatesowi „tylko” zarabianie na wirusie. Przez te o wykorzystywaniu pandemii do wprowadzenia rządów nad całym światem. Po teorie, które uznają go za ojca pandemii, człowieka, który wirusa z premedytacją stworzył. Nie snuje się ich tylko w gdzieś w 4chanie, czy na forach dla spiskowców na Reddicie. Są wszędzie – na Facebooku, Twitterze, w mediach.

Jednym z obciążających Gatesa dowodów ma być przywołany na początku tego tekstu wykład z Ted Talk. No bo jakże to tak, wszyscy byli wybuchem epidemii zaskoczeni, a 60-letni informatyk wiedział o nim od 5 lat. Oliwy do ognia dolewa AMA (Ask Me Anything swoisty wywiad, w którym użytkownicy Reddita mogą zadać gościowi dowolne pytanie) z 18 marca tego roku. Miliarder pytany o to, co się zmieni w efekcie pandemii, odpowiedział:

– W końcu będziemy mieć jakiegoś rodzaju cyfrowe certyfikaty, które pokażą, kto już wyzdrowiał albo był niedawno testowany. 

Takie rozwiązanie, jak twierdzi, Gates będzie potrzebne, żebyśmy mogli przemieszczać się między krajami. Nie wszystkie państwa poradzą sobie z koronawirusem, a w części świata epidemia będzie trwała dłużej. Żeby stamtąd dostać się do kraju, w którym sytuacja została już opanowana, będą musieli w jakiś sposób udowodnić, że wraz z nimi nie dostaje się tam zaraźliwy wirus. Certyfikat miałby być właśnie takim dowodem. 

Wizja cyfrowych certyfikatów zadziałała jednak na wyobraźnie internautów w zupełnie niespodziewany sposób. I szybko zaczęła żyć własnym życiem. Ktoś dopowiedział, że taki certyfikat z pewnością będzie zapisywany na mikrochipach wszczepianych w ciało obywatela. Ktoś połączył tę teorię ze współfinansowanymi z pieniędzy fundacji badaniami nad niewidocznymi tatuażami, z których dane można by odczytać smartfonem.

Protesty antyszepionkowców w Montanie w kwietniu 2020 roku.

Karmiona strachem wyobraźnia podsuwa wizje totalnej inwigilacji opartej na biotechnologii. Laura Ingraham, prezenterka Fox News, napisała na Twitterze:

– Cyfrowe śledzenie każdego kroku Amerykanów było marzeniem globalistów od lat. Ten kryzys jest dla nich doskonałym narzędziem, żeby je wreszcie zrealizować.

Roger Stone, były doradca Donalda Trumpa, powiedział w wywiadzie radiowym, że to, czy Gates odgrywał jakąś rolę w stworzeniu lub rozprzestrzenianiu wirusa, jest kwestią poddawaną żywej dyskusji. Niby po drugiej stronie globu ale w tym samym tonie na instagramowym koncie Gatesa wypowiedział się deputowany rosyjskiego parlamentu Dmitrij Ionin.

– Ludzie są zaniepokojeni planem zmniejszenia populacji, boją się chipowania – napisał polityk.

A stąd tylko krok do teorii, że to miliarder stworzył pandemię, by sprzedać potem światu szczepionki i wprowadzić mikrochipy, dzięki którym będzie w stanie kontrolować ludzkość. Jeszcze jeden mały kroczek i słychać, że Gates to Antychryst a jego niewidzialne tatuaże to szatańskie znamiona.

W takim właśnie tonie od dobrych kilku miesięcy o założycielu Microsoftu coraz mocniej opowiada Alex Jones, skrajnie prawicowy publicysta amerykański niesławny twórca Infowars. Łączy projekty Gatesa z pandemią i mówi o niewidzialnych tatuażach do śledzenia zaszczepionych dzieci, które mają być refundowane przez fundację Billa i Melindy. Potem dokłada teorię o tym, że kononawirus „został wyprodukowany”, by pozbawić nas płodności, tak jak „chciałby tego Bill”. By wreszcie wykrzyczeć, że Gates „morduje mnie i moja rodzinę i myśli, że to jest zabawne”, i co najważniejsze „rządzi całym światem”.

Ten krzyk słychać także u nas. Plac Szembeka na warszawskim Grochowie, na słupach wiszą zdjęcia uśmiechniętego Gatesa. „MYŚL. Ta sama osoba, która głosi opinie, że nasza planeta jest przeludniona nagle chce chronić twoje życie SZCZEPIONKAMI”. Gates z miłego pana filantropa, który fundował komputery polskim szkołom, momentalnie wyrósł na uosobienie zła na świecie.

Plakaty ostrzegające przed Gatsem. Warszawa, maj 2020 r. (fot. Magdalena Kicińska "Pismo")

W felietonie opublikowanym kilkanaście dni temu w tygodniku „Sieci Prawdy” Maciej Pawlicki znany raczej jako producent filmowy (m.in takich dzieł jak historyczne „Legiony”) bierze się za wyjaśnienie, co się dzieje w dzisiejszym świecie i wylicza kilka intrygujących według niego wątków, które – jak zaznacza – absolutnie nie są teoriami spiskowymi. Aż trzy z nich dotyczą Billa Gatesa.

W pierwszej Pawlicki oświadcza, że życiową misją Gatesa (i obecnego szefa WHO Tedrosa Adhanoma) jest depopulacja, do czego miliarder przyznawał się już wielokrotnie i publicznie. W drugim przytacza zorganizowany przez fundację Gatesów Event 201, który odbył się tuż przed wybuchem epidemii w Chinach. Wydarzenie miało na celu przygotowanie się do pandemii także w zakresie kontroli mediów oraz „metod uciszania sceptyków za pomocą technologii”. 

W trzecim odwołuje się do sprawy szatańskiego patentu Gatesa. 26 marca Światowa Organizacja Własności Intelektualnej opublikowała wniosek patentowy złożony przez Microsoft niemal rok temu. System kryptowalutowy wykorzystujący dane aktywności ciała (taką bowiem chwytliwą nazwę nosi patent) ma monitorować ludzki organizm (fale mózgowe, tętno, aktywność mięśni, etc.), by identyfikować ludzi i umożliwić im płacenie.

– Za szczególne poczucie humoru Billa Gatesa należy uznać fakt, że zadbał o to, by ten właśnie patent miał właśnie taki numer – WO/2020060606. Widać czytał Apokalipsę według świętego Jana. A czy my czytaliśmy? – kończy dramatycznie Pawlicki felieton zatytułowany „Co nam szykuje Bill 666 Gates”.

Jeszcze dalej idzie Grzegorz Braun, też filmowiec, a także jeden z liderów partii Konfederacja Wolność i Niepodległość, który właśnie na antenie NCzasTV ogłosił, że najwyższy czas na list gończy za Gatesem: – Myślę, że w Polsce też powinien znaleźć się jakiś prokurator, który by wszczął tę sprawę. Różne rzeczy można przed sądy wnosić. Amerykańskie sądy nie wahają się rozstrzygać spraw, które dzieją się na drugim końcu globu – zachęca Braun i tym samym przyklasnął Alexowi Jonesowi, który też postuluje aresztowanie Gatesa. 

Bill darwinista społeczny 

To co tak oburza Pawlickiego, Brauna czy Jonesa jest jednak znacznie mniej konspiracyjne, niż by się im wydawało. Bill Gates do swoich „depopulizacyjnych” zapędów owszem przyznaje się często i – co gorsza – nie owijając w bawełnę. Tyle, że mówi to, co wiedzą wszyscy epidemiolodzy i lekarze specjalizujący się w chorobach zakaźnych: najlepszym narzędziem do walki z tymi zagrożeniami są szczepionki i … promowanie łatwiejszego dostępu do antykoncepcji. 

– Kiedy matka może wybrać, ile dzieci ma mieć, jej dzieci są zdrowsze, lepiej odżywione, mają większe zdolności umysłowe – a rodzice mają więcej czasu i pieniędzy na zdrowie i edukację każdego dziecka. W ten sposób rodziny i kraje wychodzą z ubóstwa. Ten związek między ratowaniem życia, niższym wskaźnikiem urodzeń i likwidacją ubóstwa był najważniejszą lekcją, którą Melinda i ja odbyliśmy na początku na temat globalnego zdrowia – tłumaczy Gates. 

Miliarder nie nawołuje więc do trucia szczepionkami i wprowadzenia masowych aborcji. Wręcz przeciwnie – za jedne najlepszych sposobów na obniżenie przyrostu liczby ludności na świecie (a w szczególności w krajach uboższych) uznaje obniżenie śmiertelności wśród dzieci. I ma na to dane – w krajach, w których śmiertelność wśród dzieci jest niska, spada też liczba porodów. 

– Zaskakującym, ale kluczowym faktem, który odkryliśmy, było to, że zmniejszenie liczby zgonów rzeczywiście zmniejsza wzrost populacji... Wbrew maltuzjanizmowi, który głosi, że populacja będzie rosła do granicy tego, jak wiele dzieci da się wykarmić. Rodzice decydują się mieć tyle dzieci, by mieć jak największą szansę, że kilkoro z nich przeżyje, aby wspomóc ich na starość – pisali Gatesowie w 2009 r. w liście opisującym pracę w fundacji. 

Event 201, który tak oburzył Pawlickiego, rzeczywiście się odbył i rzeczywiście dotyczył przygotowania do wybuchu ewentualnej pandemii. Wydarzenie było symulacją rozprzestrzenianie się pandemii koronawirusa. Tyle, że symulacja miała miejsce w Brazylii, a nie Chinach. Ćwiczenie zaś miało na celu uświadomienie uczestnikom konieczności wprowadzenia w czasie pandemii współpracy między państwami i organizacjami prywatnymi. Podobne wydarzenia odbywały się zresztą kilkukrotnie, w 2018, 2005 i 2001 roku. Prawdą jest za to, że w podsumowaniu wydarzenia pojawiło się zalecenie, by w razie wybuchu pandemii kontrolować media. Ale nie o wolność słowa chodziło, tylko o walkę z dezinformacją i kierowanie do wiarygodnych źródeł danych. 

Najzabawniej robi się w wątku związany z wnioskiem patentowy o numerze WO2020060606A1. Tak jeśli zignoruje się 2020, zera i A1 to nawiązuje on do szatańskiego 666. Podobnie trzeba zignorować wiele faktów by patent dotyczący systemu kryptowalut, który jest oparty na śledzeniu danych aktywności ciała zbieranych za pomocą takich urządzeń jak inteligentne zegarki uznać, za plan wszczepiania mikroczipów.

Bill właściciel WHO

Może i spiskowe teorie wokół Gatesa powinny budzić co najwyżej wzruszenie ramion. Ale nad potęgą tego miliardera nie da się przejść bez zastanowienia. I takie obawy u coraz większej grupy naukowców i polityków narastały już przed pandemią. 

Jeszcze w ubiegłym wieku, w 1998 roku szef i twórca Microsoftu został oskarżony o stosowanie praktyk monopolistycznych. Politycy i najważniejsze państwowe organy Stanów Zjednoczonych były wtedy przeciw niemu. Do tego stopnia, że firma została uznana za winną zarzucanych jej czynów, a sąd w pierwszej instancji zapowiedział jej podział. Losu AT&T, czyli legendarnego giganta telekomunikacji, który pod taki topór trafił, Microsoftowi udało się uniknąć tylko dzięki apelacji. 

Ale i tak Gates był już zmęczony szefowaniem firmą i dwa lata później ustąpił ze stanowiska szefa Microsoftu. Wtedy właśnie zaangażował się w granie nowej roli – filantropa na pełen etat. Szybko Fundacja Gatesów wyrosła do potęgi. Wydaje tak ogromne kwoty na działalność w zakresie globalnej ochrony zdrowia, że jej głosu słucha każdy – od międzynarodowych organizacji, przez przedstawicieli biznesu, po rządy poszczególnych krajów, w których działa. Wolący pozostać anonimowym przedstawiciel jednej z genewskich organizacji pozarządowych już w 2017 roku w rozmowie z Politico nazwał Gatesa jednym najbardziej wpływowych ludzi świata i dodał:

– Jest traktowany jak głowa państwa nie tylko w WHO, ale także w G20.

Spotkanie kanclerz Angeli Merkel i niemieckiego rządu z Gatesem z 2008 r.

Głosy, że taka potęga w rękach jednego człowieka i jednej organizacji grozi zachwianiem, o ile nie wręcz wypaczeniem, całego misternego systemu światowej pomocy, to nie spiskowe nawołania Jonesa. To wskazywanie bardzo realnego zjawiska i potencjalnie groźnego zjawiska. Zamiast wyliczać jak wzmocnić własnymi siłami systemy służby zdrowia, kolejne rządy zaczynają w swoich kalkulacjach coraz częściej uwzględniać przede wszystkim wysokość grantów, które miliarder może im dać na badania. Mnożą się więc projekty, które są w stanie relatywnie szybko przynieść wymierne i łatwe do raportowania efekty. A brakuje takich, które zajęłyby się reformą niewydolnych systemów. 

– Ta prywatna, nieobliczalna i nieprzejrzysta organizacja wypiera struktury państwowe w celu realizacji własnych interesów w bezprecedensowy sposób – cytuje zarzuty krytyków Jeremy Youde, profesor politologii na Uniwersytecie w Minnesocie, w artykule „Fundacje Rockefellera i Gatesów w systemie globalnej ochrony zdrowia”. 

Jedną z najbardziej znanych krytyk wpływu fundacji Gatesa na plany globalnej ochrony zdrowia była notatka, która wyciekła z WHO w 2008 r. Jej autor Arata Kochi, który był szefem zespołu do walki z malarią, przestrzegał, że granty Gatesów mogą nie tylko ograniczać różnorodność podejść do rozwiązania problemów, którymi zajmuje się organizacja i promować te forsowane przez fundację i związanych z nią naukowców. Ale przede wszystkim – zdaniem Kochi – prowadzi to do drastycznego ograniczenia roli WHO w tworzeniu w demokratyczny sposób standardów i polityk w dziedzinie ochrony zdrowia.

Samo WHO jednak o współpracy z Fundacją Gatesów wypowiada się w samych superlatywach. Trudno się zresztą dziwić – po Stanach Zjednoczonych to właśnie Gates jest największym darczyńcą Światowej Organizacji Zdrowia. A w czasach, gdy prezydent Donald Trump oburzony na WHO, że niewystarczająco skutecznie walczyła z epidemią nowego koronawirusa zdecydował się wstrzymać jej finansowanie, to informatyk-filatrop okazał się być rycerzem na białym koniu ratującym sytuację. 

Sam Gates oficjalnie oczywiście ani słowem nie skrytykował Trumpa. Jedynie dosyć delikatnie zatweetował:

Wstrzymanie finansowanie dla Światowej Organizacji Zdrowia w trakcie światowego kryzysu zdrowia jest dokładnie tak niebezpieczne, jak to się wydaje. Jej starania spowalniają rozprzestrzenianie się COVID-19 i jeśli te starania się skończą, żadna inna organizacja nie może jej zastąpić. Świat potrzebuje WHO teraz bardziej niż kiedykolwiek.

W domyśle, świat potrzebuje też Billa. Tym razem może ktoś mu uwierzy.