Sztuczna inteligencja nabrała kierowców. Posypały się mandaty
"Ale panie władzo, przecież sztuczna inteligencja powiedziała, że mogę parkować i nie zapłacę" – w Krakowie takie usprawiedliwienie nie przejdzie.

Sztuczna inteligencja znana jest ze swoich halucynacji i przekazywania nie do końca sprawdzonych informacji. Pół biedy, kiedy pozyskaną w ten sposób wiedzą pochwalimy się np. w trakcie rozmowy ze znajomymi. Może nam nie uwierzą albo zareagują śmiechem, po czym wyprowadzą z błędu. Gorzej, jeżeli wskazówki wykorzystujemy w pracy i zajmujemy bardzo ważne stanowisko. Albo gdy szukamy miejsca parkingowego i chcemy upewnić się, czy pozostawienie samochodu w danym miejscu nie wiąże się z opłatami.
Okazuje się, że sztuczna inteligencja wpuszcza kierowców w maliny
Urzędnicy z Zarządu Dróg Miasta Krakowa w rozmowie z portalem lovekrakow.pl zwracają uwagę, że coraz więcej kierowców nadmiernie ufa informacjom, które pojawiają się w wyszukiwarkach. Przygotowane przez sztuczną inteligencję skróty mogą zawierać błędne lub nieaktualne dane.
Wielu kierowców, szukając odpowiedzi na pytania takie jak „w jakich godzinach obowiązuje płatne parkowanie”, „czy dziś obowiązują opłaty” albo „do której podstrefy należy ulica X”, poprzestaje na tym skrócie, a odpowiedź – jak się okazuje – nie zawsze jest trafna – czytamy na portalu lovekrakow.pl.
Urzędnicy wyjaśniają, że w "takich sytuacjach nie mają podstawy, by anulować nałożenie opłaty dodatkowej".
Dość komiczna sytuacja pokazuje, jak wielką wiarę pokładają niektórzy w sztucznej inteligencji i wierzą we wszystko, co ta powie. To niepokojące. A teraz nawet w wyszukiwarce Google podsumowanie od AI jest pierwszą rzeczą, którą widzi użytkownik. Odpowiedzialność platform jest więc olbrzymia.
Kierowcy nie pierwszy raz dają się oszukać technologii
Co jakiś czas pojawiają się informacje o osobach, które wjechały do jeziora, bo nie zorientowały się, że droga wiedzie najpierw przez nierówną polną ścieżkę, a potem zakłada przejazd przez wodę, więc chyba jest coś nie tak. Można się tylko uśmiechnąć, choć przecież to bardzo niebezpieczne zdarzenia. I czasami rzeczywiście kończą się tragedią.
Jesienią w Gdańsku kierowcy kierowali się nawigacją, a nie znakami drogowymi, przez co jeden z węzłów był przejezdny, a zator tworzył się na zjazdach z obwodnicy.
Zachowanie kierowców, którzy ślepo zaufali nawigacji, odnotowała nawet Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. W komunikacie napisano, że „w popularnych nawigacjach i aplikacjach nie widać jeszcze wprowadzonych zmian w organizacji ruchu”, a GDDKiA nie ma na to wpływu. Wszelkie aktualizacje wprowadzają właściciele i operatorzy programów. Niestety robią to z opóźnieniem. W tym przypadku doprowadziło to do korków i nerwów - relacjonowaliśmy.
Problem dotyczy nie tylko kierowców
Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (TOPR) alarmowało w ubiegłym roku, że Mapy Google mogą wprowadzać turystów w błąd, a co za tym idzie narażać ich na niebezpieczeństwo. Zwracano uwagę, że mapy nie uwzględniają łańcuchów, klamer, przewyższeń terenu, ekspozycji i aktualnych warunków pogodowych. Co z tego, że zasugerowana zostanie najkrótsza droga, skoro turysta nie jest przygotowany do trudniejszej wyprawy?
Problem kierowców w Krakowie każe się zastanowić, co stanie się, gdy Grok trafi w końcu do samochodów, a są przecież takie plany. Biorąc pod uwagę jego ostatnie wybryki na dawnym Twitterze możemy sobie wyobrazić, że puści solidną wiązankę po tym, gdy już ktoś dostanie mandat. Gorzej, że może to być z jego winy: "ciśnij śmiało, tu nie sprawdzają prędkości".
Czytaj też:
Zdjęcie główne: Mike_O / Shutterstock.com