Nie używaj Map Google w Tatrach. TOPR ostrzega
Mapy Google kontra rzeczywistość - w Tatrach ta walka może zakończyć się tragicznie. TOPR ostrzega przed ślepym zaufaniem aplikacji.
Mapy Google to prawdziwy cud techniki, wirtualny przewodnik, który przeprowadzi nas przez najgęstszą dżunglę wielkiego miasta i bezdroża prowincjonalnych szos. Zawsze pod ręką, zawsze gotowy wskazać najkrótszą drogę do celu, czy to piechotą, czy samochodem.
Niby niezawodny, a jednak… lubi płatać figle. Oczywiście nic nie jest doskonałe, a Mapy Google to wciąż dobre narzędzie. Warto jednak pamiętać, że algorytm to nie górski przewodnik z krwi i kości.
Czasem lepiej zaufać starej, dobrej mapie papierowej albo po prostu zapytać o drogę miejscowych. Pisząc właśnie o takich osobach, TOPR mówi wprost, żebyś uważał na Mapy Google’a, bo to może się skończyć nieciekawie.
TOPR apeluje: uważajcie na Mapy Google
Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (TOPR) alarmuje, że Mapy Google mogą wprowadzać turystów w błąd, a co za tym idzie, narażać ich na niebezpieczeństwo. Problem dotyczy przede wszystkim błędnego szacowania czasu przejścia szlaków górskich.
Mapy Google, obliczając czas przejścia, biorą pod uwagę jedynie długość trasy, ignorując przy tym ukształtowanie terenu i jego trudność. W efekcie trasa, która w rzeczywistości zajmuje kilka godzin, na mapie może być oznaczona jako kilkukilometrowy spacer.
Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) dla Zakopane Nasze Miasto podkreśla, że Mapy Google nie uwzględniają łańcuchów, klamer, przewyższeń terenu, ekspozycji i aktualnych warunków pogodowych, co może być szczególnie niebezpieczne w okresie oblodzenia.
Mapa Google'a jest dobra, ale nie w Tatrach. Największy problem z nią jest taki, że pokazuje ona najkrótszą drogę do celu, ale nie bierze pod uwagę warunków terenowych, czy pogodowych, jakie danego dnia panują w górach
– mówi Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego dla Zakopane Nasze Miasto.
Problem dotyczy nie tylko niedzielnych turystów, ale również osób z zagranicy, które często nie znają specyfiki Tatr. W artykule opisano przypadek turysty z Azji, który, ślepo podążając za Mapami Google, zboczył ze szlaku i utknął na stromym zboczu, narażając się na upadek z dużej wysokości. Na szczęście został zauważony i uratowany przez innych turystów.
Ratownik TOPR, Andrzej Mikler, podał przykład trasy z Zakopanego do Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie Mapy Google wprowadzają w błąd. Aplikacja wskazuje najkrótszą drogę, szacując czas przejścia na 2-3 godziny, nie uwzględniając przy tym trudności terenu, przewyższeń i potencjalnych zagrożeń. W rzeczywistości pokonanie tej trasy zajmuje znacznie więcej czasu i może być niebezpieczne dla niedoświadczonych turystów.
Co zrobi z tym Google?
TOPR podjął próbę rozmów z Google w celu rozwiązania problemu. Firma jest gotowa uaktualnić mapy, ale oczekuje informacji o lokalnych zagrożeniach od Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN).
TPN posiada własny portal mapowy (geoportaltatry.pl) z zaznaczonymi zamkniętymi szlakami, uszkodzonymi mostkami i innymi utrudnieniami. Niestety, portal ten nie oferuje funkcji nawigacji.
Katarzyna Dąbrowska z TPN zaznacza, że przekazywanie informacji do Google'a jest możliwe od strony technicznej i wymaga jedynie porozumienia między instytucjami. Na razie rozmowy między TPN a Google nie są prowadzone, ale niewykluczone, że w przyszłości sytuacja ulegnie zmianie.
Co jeszcze powinieneś wiedzieć o Mapach Google'a?
Chodzisz? Odpal Apple’a
Czasem mam wrażenie, że zamiast wyznaczać trasy, Mapy Google'a urządzają sobie zabawę w podchody. Niby wszystko pięknie wygląda na ekranie: niezła ścieżka, krótki dystans, szacowany czas przejścia… A w rzeczywistości? Ląduję po kostki w błocie, przedzieram się przez chaszcze i staram się nie wymyślić nowych inwektyw.
Przyznaję, że mam słabość do odkrywania nowych ścieżek. Nuda to śmierć dla duszy, a trochę adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło. No, może poza tym jednym razem, kiedy podczas treningu postanowiłem zboczyć ze znanej drogi i zaufać Mapom Google'a. "Skrót" okazał się istnym torem przeszkód: wąskie, zabłocone alejki, ciemne zaułki, przez które ledwo udało mi się przecisnąć.
Co jest najbardziej irytujące? Że Mapy Apple'a w takich sytuacjach sprawdzają się dużo lepiej! One przynajmniej wiedzą, że człowiek nie ma ochoty babrać się w błocie, iść na około, bo apka myśli, że nikt normalny nie przejdzie przez dworzec kolejowy albo chce przedzierać się przez krzaki, bo przecież to "skrót". Albo Mapy Apple'a są tak głupie, że nie starają się wymyślić koła na nowo. Z jakiejkolwiek strony na to nie popatrzę: tutaj Mapy od Apple'a wygrywają w Europie z rozwiązaniem od Google'a.