Twitch panikuje. Uderza w streamerów i zakazuje promocji
Twitch zaostrza zasady simulcastingu. Uderza w streamerów transmitujących na kilku platformach. To jawna wojna z platformą Kick, która przyciąga lepszymi stawkami.

Twitch to prawdziwy gigant w świecie streamingu. Platforma zbudowała wokół siebie silną społeczność i ekosystem, w którym rozwinęło się wiele gwiazd internetu. YouTube i inne serwisy próbują rywalizować, ale w świecie transmisji na żywo to właśnie Twitch znajduje się na dominującej pozycji.
Kick to finansowy raj dla streamerów?
Jeśli choć trochę interesujesz się streamingiem, musiałeś słyszeć o Kicku. To stosunkowo nowa platforma, która w bardzo krótkim czasie zyskała sporą popularność. Kick przyciągnął streamerów, oferując im o wiele korzystniejszy podział przychodów niż Twitch. Standardowo serwis oddaje twórcom aż 95 proc. przychodów z subskrypcji. Dla porównania Twitch - zazwyczaj zatrzymuje 50 proc., a tylko nieliczni mogą liczyć na 70 proc.
Ta propozycja okazała się niezwykle kusząca dla twórców - zwłaszcza tych, którzy czuli się niedocenieni na Twitchu. Dodatkowo Kick zyskał reputację platformy bardziej liberalnej, jeśli chodzi o moderację treści, co przyciągnęło także tych streamerów, którzy szukali większej swobody. *ekhm* hazard *ekhm*.
Porównanie zarobków między Kickiem a Twitchem jest kluczowe dla zrozumienia, dlaczego streamerzy decydują się na zmianę platformy. Na Twitchu, aby osiągnąć lepszy podział przychodów (70/30), streamer musi spełnić określone kryteria, zazwyczaj będąc w czołówce pod względem liczby widzów i subskrypcji. Dla większości twórców standardem jest podział 50/50, co oznacza, że połowa ich zarobków trafia do platformy.
Kick od początku postawił na agresywną strategię - 95 proc. przychodów trafia bezpośrednio do twórców. Nawet mniejsi streamerzy mogą realnie zarobić więcej niż na Twitchu. Ta różnica w podziale jest potężnym magnesem, który skłania wielu do spróbowania swoich sił na nowej platformie.
Nowe zasady Twitcha. Koniec z odsyłaniem do konkurencji
Tymczasem Twitch postanowił zaostrzyć zasady simulcastingu - czyli równoczesnego streamowania na kilku platformach. Możesz nadawać jednocześnie, ale nie wolno ci zachęcać widzów do opuszczenia Twitcha na rzecz transmisji w innym miejscu.
W praktyce oznacza to zakaz dodania linków do innych platform w opisie transmisji, panelach kanału, komendach czatu, tytułach czy kodach QR.
Co więcej, platforma zaznacza, że nie można celowo obniżać jakości wideo na Twitchu, aby wyglądała gorzej niż na innych platformach, bo to również jest uznawane za „pogorszenie doświadczenia użytkownika”.
Twitch pokazuje, że chce chronić swoje środowisko. Jak to ujął Bonkol, pokazuje wprost, że trwa oficjalna walka o widzów i streamerów między Twitchem a Kickiem.
Pojawiają się też pytania, czy te zasady obejmują również transmisje prowadzone jednocześnie na YouTubie, Instagramie czy TikToku? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Nie oznacza to jednak, że całkowicie zakazano linkowania. Nadal można umieszczać odnośniki do swoich profili w mediach społecznościowych w bio - pod warunkiem, że nie służą do promowania trwającego live'a.
Wielu polskich streamerów - m.in. Sergiusz Górski, Shini czy MokrySuchar - wyrazili swoje niezadowolenie wobec nowych wytycznych Twitcha. Ich reakcje były pełne ironii i krytyki. Twierdzą, że platforma jest oderwana od rzeczywistości i nie rozumie potrzeb swoich twórców oraz widzów.
Przeczytaj więcej o streamerach: