Ten zespół nie istnieje. Jego pół miliona fanów raczej o tym nie wie
Tajemnicza grupa The Velvet Sundown w ciągu niespełna miesiąca zdobyła na Spotify ponad pół miliona słuchaczy, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu w rzeczywistym świecie - poza albumami, wygenerowanymi zdjęciami i enigmatycznym bio. To test granic algorytmów rekomendacji i wyzwanie dla regulacji dotyczących muzyki tworzonej przez sztuczną inteligencję.

The Velvet Sundown pojawili się w serwisie Spotify 5 czerwca, debiutując albumem Floating on Echoes. Już 20 czerwca ukazał się drugi krążek, Dust and Silence. W ciągu niespełna miesiąca grupa zgromadziła ponad 400 tys. miesięcznych słuchaczy, a według doniesień najnowsze statystyki przekroczyły 550 tys. Przy tak ekspresowej ekspansji niewielu zwróciło uwagę na brak koncertów, wywiadów czy choćby realnych mediów społecznościowych poza… instagramowym kontem założonym 27 czerwca, na którym muzycy odtworzyli kultową okładkę Abbey Road, choć ich miny są bardziej CGI niż Rock’n’Roll.
Skład muzyków godnych pamięci. Ulotnej
Według opisu na Spotify, członkowie zespołu to:
- Gabe Farrow - wokal i mellotron,
- Lennie West - gitara,
- Milo Rains - elektronika,
- Orion Rio Del Mar - perkusja.
Żaden z nich nie pozostawił śladu w postaci prawdziwego profilu na Facebooku X czy choćby Instagrama sprzed ery AI. Kiedy internauci próbowali zweryfikować cytat przypisywany Billboardowi (brzmią jak pamięć czegoś, czego nigdy nie przeżyłeś, a jednak wydaje się prawdziwe) wyszukiwanie kończyło się fiaskiem.
Czytaj też:
Znak rozpoznawczy sztucznej inteligencji
Analiza brzmienia utworów sugeruje użycie aplikacji Suno - popularnego narzędzia pozwalającego wygenerować do 500 utworów miesięcznie za 8 dol. Charakterystyczne cienkie perkusje i stale nieznacznie różniący się tembr wokalisty zdradzają algorytmiczne korzenie. Obrazy z Instagrama mają nienaturalne oświetlenie i nierealistyczne cienie, jakby algorytm bawił się kolorami i kształtami w ramach jednego pikselowego maratonu.
Szybki wzrost liczby słuchaczy jest częściowo efektem umieszczenia muzyki na playlistach stworzonych przez użytkowników - niekiedy kompletnie losowych (np. Vietnam War Songs liczącej 600 tys. obserwujących, zawierającej 29 utworów The Velvet Sundown). Dzięki temu algorytm Discover Weekly masowo rekomendował tę nową sensację psych–rocka kolejnym odbiorcom. Pojawiają się pytania, czy to legalne i etyczne:
- Spotify nie wprowadza oznaczeń utworów generowanych przez AI, traktując je jak każdy inny materiał;
- Deezer zaczął flagować potencjalnie wygenerowane przez AI piosenki, otwarcie informując o możliwości użycia sztucznej inteligencji przy tworzeniu nagrań.
Jak do tego doszło - nie wiem. Ale domyślam się po co
W obliczu rosnącego napływu muzyku z AI (według Deezera około 20 proc. nowych uploadów może być tworem algorytmów) przemysł muzyczny staje przed dylematem prawnym. W Stanach Zjednoczonych produkt AI nie kwalifikuje się do ochrony praw autorskich, gdyż wymaga się udziału człowieka w procesie twórczym. Jeśli jednak boty służą do sztucznego zawyżania odtworzeń i generowania nieuczciwych tantiem możemy być świadkami kolejnych pozwów. fenomen The Velvet Sundown jest próbą granic obecnych systemów rekomendacji. Uczy nas:
- Że AI potrafi naśladować styl lat 70., tworząc psychodeliczne brzmienia analogowe w cyfrowej powłoce;
- Że algorytmy mogą zostać oszukane, promując projekt bez realnego twórcy;
- Że sprzęt i oprogramowanie audio stają się dostępne dla niemal każdego - aby wygenerować album nie trzeba mieć studia nagraniowego.
Ten przypadek to nie tylko ciekawostka, lecz wyzwanie dla platform streamingowych, prawodawców i słuchaczy. Czy za kilka lat wszystkie playlisty Discover Weekly będą wypełnione przez wytwory maszyn? Na razie The Velvet Sundown sprawiło, że musimy zadać sobie pytanie: czy nasze uszy potrafią jeszcze odróżnić człowieka od algorytmu?