Google stworzył nam wielkiego sojusznika. Czas skorzystać z jego pomocy
Uwielbiam porównania pokazujące, jak zmieniło się miasto na przestrzeni lat, ale znacznie ważniejsze mogą okazać się świeże zestawienia.

Pasja do oglądania zdjęć przedstawiających daną ulicę np. w 1979 r. w porównaniu z tym, jak wygląda teraz, idzie w parze z przypadkowym odnajdywaniem śladów dawnego miasta. Nie muszą to być relikty przeszłości. Zresztą im mniej jest odległa, tym nawet lepiej – pozostałości po mieście, które zniknęło niedawno, po cichu i bez uwagi są nawet ciekawsze. Logo nieistniejącej już sieci komórkowej albo symbol Telekomunikacji Polskiej na włazie do studzienki. Fragment budki telefonicznej, napis reklamujący kafejkę internetową, wgłębienie w trawie po kiosku. Może reaguję na to wszystko szczególnie dlatego, bo jeszcze pamiętam wszystkie miejsca, które przed laty wydawały mi się być pewne i stałe w krajobrazie? A może uderza mnie, jak łatwo przeszliśmy do porządku dziennego z tym, że ich już nie ma? Tak mam ze śladami po pandemii – wszystkimi znakami, by zachować odstęp, nosić maseczkę, myć ręce. Zwróćcie uwagę i będziecie tak samo zaskoczeni, że jest ich naprawdę sporo. Jeszcze są, ale odnoszą się do świata, który chyba wyparliśmy.
A może po prostu lubię obserwować zmieniające się miasto. Coś było i już tego nie ma – i tyle, po prostu, bez zbędnej filozofii. Zmiany są interesujące. Ostatnio zauważyłem pasy dla pieszych przecinające drogę dla rowerów. Kończyły się jednak na płocie. Ktoś ogrodził posesję i tym samym zabrał wytyczony wcześniej szlak dla spacerowiczów. Święte prawo własności wygrało z planowaniem.
Po powrocie do domu chciałem sprawdzić, kiedy szlak przestał obowiązywać. Na Google Street View pasy jeszcze prowadzą do chodnika – w 2022 r. dało się tędy przejść, chociaż obok na dawniej zielonym skwerku stały zaparkowane samochody. Wiem, że przestrzeń wcześniej była porośnięta trawą, bo pokazuje to najwcześniejsza fotka z 2013 r. Piasek też już jest, więc ktoś musiał parkować, ale trawy było więcej niż w 2022 r. Niekoniecznie była to kwestia pory roku: najstarsze zdjęcia robione były w maju, te nowsze w czerwcu.
Dziś teren jest ogrodzony, 12 lat temu mieliśmy do czynienia z małym skwerkiem. Potężna zmiana, o której pewnie sami okoliczni mieszkańcy już mogą nie pamiętać
Sam dość szybko zapomniałem o tym, że blok, w którym kiedyś mieszkałem, nie był ogrodzony, gdy się do niego wprowadzałem. Zapewne latami okoliczni mieszkańcy przecinali sobie drogę przez podwórko, które z czasem zostało ogrodzone. Trzeba było nadrabiać drogi. W 2014 r. bramy jeszcze nie było, trzy lata później samochód Google'a uchwycił zmianę. Najwyraźniej w tym przedziale nastąpiło wielkie grodzenie, bo więcej bloków w okolicy doczekało się ochrony. Nie wiem, czy dzięki temu osiedle jest bezpieczniejsze – nie pamiętam, by bez bramy działy się niepokojące zdarzenia – ale za to mieszkańcy musieli zacząć wytaczać nowe szlaki. Pewnie zadanie jest coraz trudniejsze, bo grodzenie trwa.
W książce "Dookoła. Pieszo po obrzeżach Berlina" Paul Scraton odnotował, jak bardzo nieaktualne były papierowe mapy, z których korzystał. Wędrując po przedmieściach natykał się na nowe bloki, sklepy czy domy, których stare wydania jeszcze nie zawierały. Niby to logiczne. Wydaje się, że zmiany zachodzą wolno i różnice widać po latach, patrząc dopiero na papierowe mapy i dawne drogi.
Tymczasem Google Street View pokazuje zmiany, które zachodzą na naszych oczach. I to nie gdzieś daleko, na obrzeżach, ale na dużych osiedlach czy w centrum. Dwa lata i już są konsekwencje: można było wtedy przejść, a teraz się nie da, trzeba zrobić kilka kroków więcej. Niby nic, ale w skali miasta pewnie takich barier przybywa. Ile czasu na to tracimy? Kiedy przestaliśmy wzdychać i irytować się na kolejną drogę, która się urwała?
Ciekawa byłaby taka wędrówka: najpierw prawdziwymi, a potem wirtualnymi ulicami
Na pewno zobaczyłoby się dużo zmian na lepsze. Drogi dla rowerów, których wcześniej nie było. Wyremontowane chodniki, nowe drzewa, może jakieś skwery albo ławki? Ale pewnie też dostrzeglibyśmy te niekorzystne przemiany. Szlaki, które nagle się urywają. Rośliny, których już nie ma. Parkingi w miejscach starych budynków.
Może czas zacząć tak korzystać z Google Street View – jako naocznego świadka, który pokaże, że czasami w miastach tracimy coś, czego nie powinniśmy, a zdążyliśmy już o tym zapomnieć.
Zdjęcie główne: Olivier Uchmanski / Shutterstock.com