Chcą "dozbroić" strażników miejskich. Tak zwalczą plagę elektrycznych bestii
Trójmiejscy radni uważają, że strażnicy miejscy muszą mieć narzędzia, by od razu móc weryfikować, czy ktoś porusza się nieodpowiednim pojazdem. A nieprzepisowe maszyny udające rowery elektryczne to olbrzymie zagrożenie na ulicach polskich miast.

W ostatnich tygodniach nasiliły się kontrole. Policjanci i strażnicy miejscy wreszcie zaczęli zwracać uwagę, czym poruszają się osoby na drogach rowerowych i chodnikach. Nie jest to reguła, jednak zwykle przerobionymi maszynami, które są w stanie osiągać zawrotne prędkości, najczęściej jeżdżą dostawcy jedzenia.
Na Spider's Web piszemy więcej o tym problemie:
Jak informuje portal trójmiasto.pl, miejscy radni w Gdańsku chcą, żeby jeszcze dokładniej sprawdzać pojazdy wyjeżdżające na drogi i chodniki. Mateusz Skarbek z Koalicji Obywatelskiej w swojej interpelacji zaznaczył, że konieczne jest „zintensyfikowanie działań w celu kontroli legalności i bezpieczeństwa rowerów elektrycznych oraz hulajnóg na obszarze miasta Gdańska”.
Jego zdaniem strażnicy miejscy powinni zostać przeszkoleni i wyposażeni w narzędzia, za pomocą których udałoby się określić maksymalną prędkość wspomagania, moc silnika oraz sposób jego uruchamiania.
- Brak odpowiednich narzędzi kontrolnych może utrudniać skuteczne egzekwowanie przepisów i wpływać na bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu drogowego. W sprzęt taki z powodzeniem wyposażane są służby w innych Europejskich krajach – zaznaczył radny.
Działań domagają się też w nieodległej Gdyni
Miasto Wspólne Gdynia/Koalicja Ruchów Miejskich na swoim facebookowym profilu odnotowuje „coraz więcej pseudorowerów elektrycznych na skromnej siatce gdyńskich dróg rowerowych i co gorsze wśród pieszych”.
U nas najczęściej widać takie pojazdy u dostawców jedzenia. W Holandii policja zabrała się za walkę z tym sprzętem, zagrażającym zarówno pieszym jak i normalnym rowerzystom, wyposażając swoje jednostki w stacjonarne mierniki szybkości. Może czas na Gdynię? – zaapelowano.
Teoretycznie przepisy są, ale trudność sprawia ich egzekwowanie. Ewidentnie potrzebujemy zmian w całej Polsce. Trzeba zmusić platformy do większej kontroli nad tym, jak dostarczane jest jedzenie zamawiane za pomocą należących do nich aplikacji, tak jak miało to miejsce z hulajnogami na wynajem. Dzisiaj właściciele umywają ręce – interesuje ich jedynie to, żeby dostawa dojechała jak najprędzej. A czym? To już sprawa kurierów, jak zdają się mówić.
Owszem, organizowane są kursy i dostawcom zwraca się uwagę nt. bezpieczeństwa, zasad ruchu drogowego itd. W ubiegłym tygodniu Zespół Doradców Gospodarczych TOR, Polski Związek Partnerów Aplikacyjnych (PZPA) i Glovo rozpoczęli w Warszawie pilotażowy program mający na celu poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego w mieście. Partnerem merytorycznym inicjatywy jest Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie. W przyszłości projekt może zostać rozciągnięty na kolejne miasta.
Jak ogłoszono, inicjatywa będzie składać się z trzech etapów.
W czasie warsztatów diagnostycznych przedstawiciele biznesu, instytucji publicznych i organizacji pozarządowych zidentyfikują najważniejsze wyzwania w zakresie bezpieczeństwa ruchu związanego z usługami delivery. (…) Na podstawie wniosków z warsztatów diagnostycznych eksperci zaangażowani w projekt, opracują materiały edukacyjne (scenariusze szkoleń, infografiki) dla kurierów. Ostatni etap projektu to wdrożenie pilotażowego programu szkoleń dla dostawców, które będą realizowane przez firmy zrzeszone w PZPA i dostępne na platformie szkoleniowej Glovo.
Czy w trakcie szkoleń wybrzmi, jakimi pojazdami nie wolno poruszać się po drogach dla rowerów i chodnikach? Jak mówi klasyk: czas pokaże.