REKLAMA

Radziecki lądownik może spaść na Polskę. Podano, które miasta są zagrożone

Ryzyko, że radziecka sonda sprzed pół wieku spadnie na Polskę niestety wzrasta. Blog Z głową w gwiazdach ostrzega, że kosmiczny śmieć staje się coraz bardziej niebezpieczny, a w momencie deorbitacji sonda będzie przebywała dokładnie nad centralną Polską, w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego i Radomia.

Radziecki lądownik może spaść na Polskę. Podano, które miasta są zagrożone
REKLAMA

Kosmiczne śmieci zazwyczaj nie budzą większych emocji. Większość z nich spala się w atmosferze, zanim jeszcze zdąży kogokolwiek zaniepokoić. Jednak tym razem sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W grze jest bowiem radziecka sonda Kosmos 482 — półtonowy lądownik zaprojektowany z myślą o przetrwaniu ekstremalnych warunków atmosferycznych Wenus. A to oznacza jedno: ziemska atmosfera może nie wystarczyć, by ją zniszczyć.

Kiedy i gdzie spadnie Kosmos 482?

REKLAMA

Początkowe przewidywania wskazywały, że do deorbitacji dojdzie między 8 a 13 maja 2025 r. Jednak najnowsze analizy zawężają ten zakres — najbardziej prawdopodobny moment wejścia w atmosferę to 10 maja o godzinie 6:28 czasu polskiego. Należy przy tym pamiętać, że wciąż istnieje margines niepewności wynoszący około 13 godzin w każdą stronę. W kosmicznych kategoriach to bardzo dużo.

Wówczas sonda powinna znajdować się w okolicach Wysp Kanaryjskich, kierując się na północny wschód, w stronę Europy. Teoretycznie przez kolejnych 10 minut będzie ona przelatywała nad Hiszpanią, Francją, Niemcami, Czechami, aż w końcu dotrze nad Polskę - podaje Karol Wójcicki, prowadzący popularny blog Z głową w gwiazdach.

Co więcej, trajektoria ta przecina się z naszym krajem na osi Wrocław – Piotrków Trybunalski – Biała Podlaska. Tak, dobrze czytasz. Polska znajduje się niebezpiecznie blisko potencjalnej strefy deorbitacji.

Przelot nad naszym krajem spodziewany jest między 6:36 a 6:37. Trajektoria przebiegać będzie mniej więcej na osi: Wrocław – Piotrków Trybunalski – Biała Podlaska. Oznacza to, że znajdujemy się niebezpiecznie blisko potencjalnego miejsca deorbitacji - pisze Karol Wójcicki.

Dodaje on w ostatnim wpisie na Facebooku, że "najnowsze dane obserwacyjne wskazują, że centralny punkt deorbitacji satelity Kosmos 482, wypadnie w sobotę o godzinie 08:07. W tym momencie sonda będzie przebywała dokładnie nad centralną Polską (okolice Piotrkowa Trybunalskiego i Radomia)".

Czy mamy się czego bać?

Na razie nie ma powodów do paniki. Choć lądownik Kosmos 482 rzeczywiście jest wyjątkowo odporny i może przetrwać przejście przez atmosferę, to obiekt ten wciąż podlega ogromnym siłom i tarciom. Istnieje szansa, że rozpadnie się częściowo lub całkowicie podczas wejścia. Ale nawet jeśli dotrze na powierzchnię, najprawdopodobniej spadnie na ocean lub obszar niezamieszkany — statystycznie rzecz biorąc, tak dzieje się w większości przypadków.

Jednak fakt, że Polska znajduje się na jednej z kluczowych trajektorii przelotu, jest niecodzienny. Zazwyczaj takie wydarzenia rozgrywają się nad Pacyfikiem, a nie nad Europą Środkową. Zbliżająca się deorbitacja to więc nie tylko temat dla miłośników kosmosu, ale i wszystkich tych, którzy cenią sobie rzadkie, a jednocześnie potencjalnie niepokojące zjawiska.

Jak śledzić deorbitację?

Sytuacja jest dynamiczna — trajektoria Kosmosu 482 zmienia się w czasie rzeczywistym. Wraz z każdą kolejną godziną dane są coraz dokładniejsze.

Jeśli chcesz być na bieżąco, warto śledzić również informacje publikowane przez Polską Agencję Kosmiczną (POLSA). Prawdopodobnie w najbliższych godzinach zobaczymy wzmożony ruch informacyjny wokół tej historii — nie bez powodu. To sytuacja rzadka, ale fascynująca.

Więcej na Spider's Web:

Kosmos 482 — radziecki duch przeszłości, który powraca

W 1972 r. Związek Radziecki wystrzelił sondę Kosmos 482 jako część programu Wenera, którego celem było badanie Wenus. Misja jednak nie poszła zgodnie z planem — sonda nie osiągnęła prędkości ucieczki i zamiast udać się w stronę sąsiadującej planety, została uwięziona na orbicie Ziemi.

Od ponad 50 lat obiekt ten krąży wokół naszej planety i właśnie teraz zbliża się do końca swojej orbitalnej przygody.

To, co odróżnia Kosmos 482 od typowych śmieci kosmicznych, to jego konstrukcja. Lądownik został zbudowany tak, by przetrwać ekstremalnie gęstą atmosferę Wenus, gdzie ciśnienie jest 90 razy wyższe niż na Ziemi, a temperatury sięgają 470 stopni C. W porównaniu z tym piekłem nasza atmosfera to delikatna mgiełka.

W dobie coraz większego zaśmiecenia orbity okołoziemskiej Kosmos 482 jest symbolicznym przypomnieniem, że to, co wysyłamy w kosmos, może do nas wrócić. Dosłownie. Wraz z rosnącą liczbą satelitów i misji orbitalnych, takich przypadków będzie coraz więcej. I choć obecnie mówimy o relatywnie starym, porzuconym obiekcie, to za 10–20 lat możemy mówić o znacznie większych konstrukcjach spadających z nieba.

Na razie pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość i śledzić dalszy rozwój wydarzeń. Jedno jest pewne: jeśli 10 maja spojrzysz o poranku w niebo, możesz być świadkiem czegoś, co zdarza się raz na dekady — przelotu lub nawet deorbitacji radzieckiej sondy sprzed pół wieku.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-09T06:40:17+02:00
Aktualizacja: 2025-05-08T21:26:02+02:00
Aktualizacja: 2025-05-08T20:12:18+02:00
Aktualizacja: 2025-05-08T13:40:17+02:00
Aktualizacja: 2025-05-08T12:52:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-08T12:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-08T07:50:11+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA