Do Ziemi zbliża się radziecka sonda z czasów zimnej wojny. Wiadomo, kiedy ma się rozbić
Wszystko wskazuje na to, że już za kilka dni ziemską atmosferę przeciąć może nieproszony gość z przeszłości – radziecki lądownik Wenus o nazwie Kosmos 482. Ta relikwia Zimnej Wojny, wystrzelona w 1972 r., miała podbić Wenus, ale jej los potoczył się zupełnie inaczej.

W 1972 r., gdy Związek Radziecki i Stany Zjednoczone rywalizowały o dominację w kosmosie, z kosmodromu Bajkonur wystartowała sonda Kosmos 482. Miała polecieć na Wenus, ale coś poszło bardzo nie tak. Zamiast międzyplanetarnej podróży zakończyła się chaotyczną orbitą wokół Ziemi.
Dziś – po 53 latach – historia tego radzieckiego statku kosmicznego znów trafia na pierwsze strony serwisów astronomicznych. Wszystko dlatego, że jego fragment, najprawdopodobniej kapsuła lądująca, zaczyna gwałtownie tracić wysokość i może spaść na Ziemię już około 10 maja 2025 r.
Miała być Wenus, a wyszła katastrofa
Kosmos 482 miał być częścią ambitnego programu Wenera – serii radzieckich misji na drugą planetę od Słońca. Od 1961 do 1984 r. ZSRR wystrzelił 16 sond, z których część odniosła spektakularne sukcesy, jak pierwsze lądowanie na innej planecie, pierwsza transmisja z powierzchni Wenus czy pierwsze pomiary atmosfery innego świata. Ale nie oszukujmy się – większość tych prób kończyła się spektakularną porażką.
Start 31 marca 1972 r. nie należał do udanych. Rakieta nośna zawiodła, a Kosmos 482 nie opuścił orbity okołoziemskiej. Sowieci, nie chcąc przyznawać się do porażki, nie nazwali misji Wenera – ochrzczono ją "Kosmos", co było ogólnym określeniem dla radzieckich satelitów i często służyło do tuszowania nieudanych startów. Od tamtej pory fragment statku – najprawdopodobniej kapsuła lądownika – dryfował sobie nad naszymi głowami.
I tu historia mogłaby się zakończyć. Ale nie zakończyła się.
Blog, który wypatrzył zagubioną kapsułę z przeszłości
Gdyby nie holenderski blog SatTrackCam Leiden, mało kto zainteresowałby się starą radziecką sondą. Autor bloga już w 2022 r. zwrócił uwagę, że fragment obiektu, który nadal orbituje wokół Ziemi, to nie zwykły "kosmiczny śmieć", ale właśnie kapsuła lądownika, zaprojektowana do przetrwania ekstremalnych warunków na Wenus. A to znaczy, że jej konstrukcja jest wyjątkowo odporna – wręcz stworzona, by przeżyć piekło.
W 2025 r. SatTrackCam znów przypomniał światu o Kosmosie 482 – tym razem z ostrzeżeniem: obiekt traci wysokość i może wejść w ziemską atmosferę w okolicach 10 maja, z marginesem błędu wynoszącym ± 2,8 dnia.
Więcej na Spider's Web:
Gdzie może spaść Kosmos 482?
Zasięg potencjalnego upadku jest całkiem spory – od 52° szerokości geograficznej północnej do 52° południowej. To oznacza, że teoretycznie obiekt może spaść gdziekolwiek od Kanady, Wielkiej Brytanii i Polski aż po Argentynę, Chile czy Ocean Spokojny. Nie obejmuje to jednak ani Arktyki, ani Antarktydy.
Ale spokojnie. Szanse na to, że coś spadnie na Twój dach, są mikroskopijne. Po pierwsze – 70 proc. powierzchni Ziemi to woda. Po drugie – ogromne połacie lądu to pustkowia. A po trzecie – większość kosmicznych śmieci spala się w atmosferze, zanim dotrze do powierzchni.
Problem w tym, że ta kapsuła może nie spłonąć.
Tytanowa puszka stworzona na piekło Wenus
W przeciwieństwie do większości satelitów kapsuła z Kosmosu 482 została zbudowana z myślą o warunkach znacznie trudniejszych niż ziemska atmosfera. Jej półkulista, tytanowa powłoka ma przetrwać ciśnienie 90 razy większe niż ziemskie, temperaturę przekraczającą 460 stopni C i deszcze kwasu siarkowego.
W skrócie: to 472 kg pancernik, zaprojektowany nie tylko do wejścia w atmosferę, ale do przetrwania lądowania i funkcjonowania przez ponad godzinę w jednym z najbardziej niegościnnych środowisk w Układzie Słonecznym. Jeśli nie została uszkodzona podczas awarii w 1972 r., to bardzo możliwe, że dotrze do powierzchni Ziemi w jednym kawałku.
Czy mamy się czego bać?
Nie. Statystycznie rzecz biorąc, masz większą szansę wygrać w Lotto, niż oberwać kawałkiem radzieckiej kapsuły sprzed pół wieku. Eksperci uspokajają – takie obiekty spadają rzadko, a jeśli już, to w większości przypadków kończą swój żywot w oceanie lub na pustkowiu.
Więc tak, jeśli jesteś wyjątkowym pechowcem, możesz się martwić. Ale jeśli nie, to po prostu obserwuj niebo w okolicach 10 maja. Może uda ci się dostrzec smugę pochodzącą z "reentry", czyli ponownego wejścia obiektu w atmosferę. To całkiem rzadki widok.
Kosmiczny śmieć z duszą historii
Historia Kosmosu 482 to nie tylko ciekawostka z kronik radzieckiej eksploracji kosmosu. To przypomnienie, jak wiele obiektów – często zapomnianych – wciąż krąży nad naszymi głowami. I że każdy z nich ma swoją historię – czasem spektakularną, czasem tragiczną, a czasem po prostu absurdalną.
Tym razem to nie nowy satelita Elona Muska ani rakieta z Chin. To duch Zimnej Wojny, który może powrócić na Ziemię po ponad pięciu dekadach.