Nie wierzę w Jony'ego Ive'a. OpenAI przepłaciło
To największa akwizycja w historii firmy od ChatGPT. Ma na celu stworzenie rodziny urządzeń dedykowanych sztucznej inteligencj. Brzmi imponująco, prawda? Cóż, pozwolę sobie na odrobinę zdrowego sceptycyzmu.

Zacznijmy od podstaw: OpenAI właśnie zapłaciło 6,5 mld dol. za startup, który istnieje zaledwie rok i zatrudnia 55 osób. To oznacza, że każdy pracownik kosztował około 118 mln dol. Nawet w szalonych czasach Silicon Valley, gdzie wyceny często przypominają liczby z fantastyki naukowej, ta suma wywołuje zawrót głowy. OpenAI wydaje pieniądze, żeby wydawać pieniądze?
Ta bajońska suma nie gwarantuje nawet, że Ive stanie się pracownikiem OpenAI. Przeciwnie - będzie działał jako zewnętrzny konsultant przez swoją firmę LoveFrom. To trochę jak kupowanie Ferrari, żeby dostać prawo do wypożyczania go w weekendy.
Czytaj też:
Może ja jestem jakiś dziwny, ale pamięć to mam jeszcze dobrą
Entuzjaści Apple’a doskonale pamiętają błyskotliwą karierę Jony'ego Ive'a. iPhone, iPad, iMac - to niewątpliwie ikony designu, które zdefiniowały współczesną elektronikę użytkową. Ale czy pamiętacie również jego... mniej udane projekty? Magic Mouse 2 z portem ładowania umieszczonym na spodzie urządzenia - rozwiązanie tak absurdalne, że trzeba było przewrócić mysz na plecy, żeby ją naładować. A co z klawiaturą butterfly, która przez lata nękała użytkowników MacBooków? Ta innowacja designerska okazała się tak problematyczna, że Apple musiało wprowadzić program naprawczy, a w końcu całkowicie porzuciło ten projekt.

Szczególnie symptomatyczny jest przypadek Apple Watch Edition - złotego smartwatcha za 17 tys. dol. (80 tys. złotych w Polsce). To było urządzenie identyczne funkcjonalnie z aluminiową wersją za 350 dol., różniące się jedynie materiałem wykonania. Wielu obserwatorów nie mogło zrozumieć tej decyzji - wydawała się ona sprzeczna z filozofią Apple’a o produkcie wysokiej jakości dostępnym dla mas. Jak się później okazało złoty zegarek był eksperymentem marketingowym, który nie przyniósł oczekiwanych rezultatów.
Hardware AI - rynek pełen porażek
Czas tej akwizycji jest także wątpliwy, gdy spojrzymy na obecny stan rynku hardware'u AI. Humane AI Pin, którą media technologiczne przez miesiące reklamowały jako rewolucyjne urządzenie przyszłości, okazał się spektakularną porażką. Recenzenci nazwali go elektrośmieciem, a problemy z asystentem AI były tak poważne, że urządzenie potrzebowało 30 sekund na przetworzenie prostego pytania. Jeśli to brzmi znajomo, to dlatego, że przypomina klasyczny problem Ive'a - przedkładanie estetyki nad praktyczność. Nie wszystkie jego pomysły były udane, ponieważ często przedkładał estetykę nad praktyczność, co w przypadku urządzeń AI może być szczególnie problematyczne.

Sam Altman w wewnętrznym nagraniu OpenAI mówił o planach dostarczenia 100 milionów towarzyszy AI i dodania tym samym dodatkowej wartości biliona dolarów dla firmy. To brzmi ambitnie, ale czy rzeczywiście potrzebujemy kolejnego gadżetu, który będzie próbował zastąpić nasze telefony? Czy nie wystarczy, że AI jest już zintegrowane z istniejącymi urządzeniami?
Historia technologii uczy nas, że największe przełomy często przychodzą nie z rewolucyjnych nowych kategorii produktów, ale z ewolucji tych istniejących. iPhone nie był pierwszym smartfonem - był po prostu znacznie lepszym smartfonem.
9-minutowy film promocyjny, w którym Altman i Ive przemierzają ulice San Francisco jak para bohaterów niezręcznego romansu, stał się szybko internetowym memem. Ten dziwaczny mashup corporate artu i bromance'u ma jednak głębszy wymiar – ujawnia rozdźwięk między deklaracjami a rzeczywistością technologicznego establishmentu.
Wideo pełne jest kwiecistych metafor (wektor siły był jasny), mistycznych obietnic (przełom w rozumieniu komputerów) i wzajemnych komplementów (najgłębszy myśliciel, jakiego spotkałem). Brakuje natomiast jakichkolwiek konkretów - nie wiemy, czy chodzi o gadżet wielkości pudełka zapałek, czy system embedded w infrastrukturze miejskiej.
Syndrom post-Jobsowski
Kluczowy kontekst stanowi ewolucja stylu Ive'a po odejściu Steve'a Jobsa. Gdy w 2019 r. projektant opuszczał Apple’a, Tim Cook zapewniał o kontynuacji współpracy. Jednak bez Jobsowego rozsądku i zmysłu Ive popłynął w stronę ekstrawaganckich eksperymentów. W io widać podobny problem.
Zespół startupu składa się głównie z projektantów, a brakuje inżynierów doświadczonych w masowej produkcji. To niepokojąco przypomina Humane AI Pin - kolejny projekt byłych apple'owskich dyrektorów, który rozbił się o problemy z przegrzewaniem i półminutowe opóźnienia odpowiedzi. AI to nie magiczna kula - nadal wymaga tony pracy, by było przydatne.
Jak na razie całe to zamieszanie przypomina mi słynne powiedzenie Theodora Levitta: Ludzie nie chcą wiertarki, tylko dziury w ścianie. OpenAI i Ive wciąż zachwalają wiertarkę, nie pokazując nawet śladu wierteł.
Pieniądze do wyrzucenia za okno
Nie ma wątpliwości, że Jony Ive jest utalentowanym designerem z imponującym portfolio. Ale 6,5 mld dol. za startup-widmo i usługi konsultingowe to kwota, która przyprawia o zawrót głowy nawet w kontekście Silicon Valley. Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę historię projektów Ive'a, w których forma często wygrywała z funkcją, oraz obecny stan rynku hardware'u AI pełnego spektakularnych porażek.
OpenAI może mieć wizję przyszłości, w której towarzysze AI staną się tak oczywiści jak dzisiejsze smartfony. Ale za 6,5 mld dol. mogliby prawdopodobnie stworzyć własny zespół designerski i nadal zostałoby im na lunch. Czas pokaże, czy ta inwestycja była genialna wizją przyszłości, czy jedynie bardzo drogą lekcją o tym, że nawet w erze AI matematyka nadal się liczy.