REKLAMA

Przeżyłem 15-godzinny blackout w Portugalii i powiem jedno - istny Armagedon

Równo o 11:30 padł prąd. - Zaraz wróci - pomyślałem zupełnie się nie martwiąc. Pamiętałem bowiem, że 3 dni wcześniej także była krótka awaria zasilania trwająca ok. 10 minut. Tym razem prąd nie wrócił. I im dłużej nie wracał, tym bardziej wpadałem w panikę.

Przeżyłem 15-godzinny blackout w Portugalii i powiem jedno - istny Armagedon
REKLAMA

To było tylko 15 godzin - przez taki czas nie było prądu w portugalskim regionie Algarve. Piszę tylko, bo na podstawie tego, co w tym czasie się wydarzyło i czego doświadczyłem - zarówno psychicznie, jak i fizycznie - trudno mi sobie wyobrazić, co działoby się po kilku dobach bez zasilania. Chaos, zamieszanie, połączenie wczesnej paniki z beztroską innych, pierwsze nerwowe sytuacje pomiędzy osobami - to wszystko miało miejsce w zaledwie kilka godzin od wystąpienia blackoutu.

Prąd padł o 11:30, ale sieć komórkowa działała. Wprawdzie Vodafone, z której korzystałem tu w roamingu, wysypała się od razu, ale dwie pozostałe sieci - MEO oraz NOS działały. Przełączyłem się na MEO i przez kilkanaście minut z rosnącym zaniepokojeniem czytałem pierwsze doniesienia o blackoucie na Półwyspie Iberyjskim oraz części Francji. Czy to atak terrorystyczny? A może pożar we Francji? Pierwsze doniesienia były pełne sprzeczności.

REKLAMA

Przy okazji próbowałem ogarniać na telefonie sprawy służbowe. Akurat, gdy padał prąd, koordynowałem ważną sprawę dla bieżących działań Spider’s Web, więc z komputera musiałem przełączyć się na iPhone’a. Dobrze wszyscy wiemy, że nie da się wygodnie pracować ze smartfonu.

Sieć komórkowa padła półtorej godziny po awarii zasilania. Akurat jak byłem w trakcie pisania ważnego maila do kontrahenta. Poczułem pierwszą falę niepokoju. - Zaraz, czy na pewno poinformowałem najbliższych, że w Portugalii występują problemy z globalnym zasilaniem - szukałem odpowiedzi w myślach.

FOMO to okrutna rzecz

Jestem uzależniony od internetu, od informacji, od kontaktu ze światem - z członkami rodziny, ze współpracownikami. Nagle, gdy nie masz takiej możliwości, dopada cię niezwykle nieprzyjemne uczucie. Najgorsza jest niewiedza. Przecież dzieją się rzeczy tak ważne, w pracy byłem w trakcie ważnych ustaleń - teraz moi interlokutorzy pomyślą, że jestem gburem, bo nie odpowiadam - a ja nie wiem, co się dzieje na wszystkich frontach.

- Woda, trzeba zabezpieczyć wodę - krzyknęła w pewnym momencie Żona.

Wydało mi się to przesadne działanie. Przecież mamy kilka butelek wody do picia, prąd zapewne zaraz wróci. Chodziło Jej jednak o wodę do celów gospodarczych. - To nie wiesz, że jak nie ma prądu, to następna w kolejności jest woda? To naczynia powiązane - mówiła. Nie prostowałem. Nalaliśmy wodę do wanny oraz kilku garnków. Wody w kranach zabrakło ok. 16.

W domu obok zainstalowała się bardzo głośna grupa młodych Brytyjczyków. Dzień wcześniej imprezowali do późnych godzin nocnych, teraz klinują piwkami. Są podobnie głośni jak wczoraj.

- Hej sąsiedzie - woła mnie najstarszy z Brytyjczyków. - Nie działają taksówki. Widzę, że masz samochód - może byś mnie zawiózł do sklepu, tu niedaleko jest Inter Marche. Za kasę oczywiście.

Odpowiadam, że duże sklepy są nieczynne. Przecież nie ma prądu, więc nie mają jak ewidencjonować sprzedaży - tłumaczę głośnemu Brytyjczykowi. - A pozostałe mniejsze sklepy? - jeszcze próbuje. - To próbuj sam, kilkaset metrów stąd jest najbliższy - odpowiadam. Nie zamierzam mu przesadnie ułatwiać życia; wczoraj nie dał mi spać.

Sklep jednak to dobry pomysł

Godzinę później ładujemy się do samochodu; rzeczywiście trzeba by się zabezpieczyć pod kątem jedzenia i picia, tym bardziej że w niedziałających lodówkach produkty mokre i świeże szybko się psują.

Przejeżdżamy obok Inter Marche. Dziwny widok - tu w Portugalii sklepy otwarte są we wszystkie weekendy i w większość świąt, a teraz zamknięte na cztery spusty. I nawet parking pusty.

Jedziemy do centrum miasteczka. Część knajpek dalej otwarta, piwo serwują, jakieś przekąski też widzę na talerzach gości. Ze sklepików spożywczych i wielobranżowych część otwarta, część nie. Do tych pierwszych ustawiają się długie kolejki. Stoimy. Obsługa wpuszcza po kilka osób. Asortyment już mocno przerzedzony. Nie ma pieczywa, z warzyw resztki, są jakieś puszki. Bierzemy, co popadnie, atmosfera robi się coraz gorętsza. Ktoś się pokłócił o 2 ostatnie gruszki.

Kasa fiskalna nie działa. Pani liczy sobie na kalkulatorku należność za zakupy. Ceny dość umowne. Przez chwilę zastanawiam się, jak zaraportuje tę sprzedaż fiskusowi. Dziś wyprzeda większość zapasów z tego sklepu.

Jedziemy zatankować auto

Wprawdzie mam prawie pół baku, ale może trzeba będzie gdzieś uciekać. Pierwsza stacja zamknięta, a pod nią i tak stoi rząd 5 samochodów w oczekiwaniu na otwarcie. Znam w okolicy 2 inne stacje, jedziemy. Tam to samo - zamknięte, a i tak na dojeździe tworzy się kolejka samochodów. Robi się tłoczno na drogach.

Przejeżdżamy obok dużego obiektu Aldi. Na parkingu jest bankomat. Nie działa, ale kolejka do niego liczy sobie ok. 10 osób. Ktoś z ochrony stoi przy bankomacie. - Na szczęście mam trochę gotówki - pomyślałem, ciesząc się zbiegiem okoliczności. Zazwyczaj nie mam bowiem żadnej gotówki.

Wracając, złapałem sieć komórkową NOS. Zatrzymaliśmy się na poboczu, próbujemy dzwonić do rodziny. Jednak nie działa. Mam zasięg 5G, dwie kreski - internet mobilny niestety nieczynny. Próbuję nieco zmienić lokalizację. Nic, dalej nie działa. Czuję coraz większy niepokój - na pewno członkowie rodziny chcą się z nami skontaktować, w pracy też pewnie nie wiedzą, co się ze mną stało, tym bardziej, że tylko kilku osobom mówiłem, że jestem w Portugalii.

Wracamy. Tu na wybrzeżu Algarve wiele uliczek to bardzo ciasne trakty - często trzeba stosować ruch naturalnie wahadłowy. Stoimy w mini korku, bo ktoś się z kimś głośno kłóci, że był pierwszy do przejazdu.

Głośni Brytyjczycy ciągle imprezują. Nie jest przesadnie ciepło, a oni szaleją w basenie. Piwo dalej się leje. Pewnie uzupełnili zapasy. Wrzeszczą strasznie.

Jest 18. To już ponad 6 godzin bez zasilania. Nie mamy kontaktu ze światem, nie wiemy nawet, czy coś z tą awarią ktoś robi. Gdybyśmy chociaż mieli odbiornik radiowy na baterię. - Zaraz - w samochodzie przecież jest radio FM. Spędzamy kolejną godzinę słuchając portugalskich stacji radiowych, nic po angielsku nie udaje nam się znaleźć. Liznęliśmy nieco francuskiego, coś tam więc udaje nam się wyłuskać z portugalskiego. Chyba przywracają infrastrukturę krytyczną - szpitale przede wszystkim. Nic więcej nie rozumiemy.

Nagle słyszymy potężny warkot samolotu. Patrzymy. Dziwne - to rejsowy Ryanair. Leci bardzo nisko. Nigdy tu takiego przelotu nie widzieliśmy. Ładujemy telefony przez kabel w samochodzie. Benzyny wystarczy nam na 150 km podróży - zauważam niechybnie.

O 20 zaczyna się ściemniać

Skąd ci Brytyjczycy mają świeczki? My nic nie mamy. Mam jakąś latarkę, ale baterie w niej padły, nie działa.

Po 21 robi się naprawdę ciemno. Wychodzę na dach - widok na gwiazdy obłędny. Wprawdzie trochę zanieczyszczenia światłem jest - część lampek przyogrodowych zasilanych solarnie jeszcze się tli, ale i tak jest ciemno tak, że ogrom gwiazd uderza mnie w twarz. - Muszę w końcu pojechać do tej Kenii na obserwację Drogi Mlecznej - myślę sobie podziwiając potęgę bezkresu kosmosu.

Brytyjczycy imprezują już na całego. Wkurza mnie to. Wrzeszczą niemiłosiernie, a ja się tu zamartwiam o stan świata. W końcu krzyczę do nich: - hej, nie jesteście tu sami. Oni, że ok boss, już się ściszają. Za 2 minuty wrzeszczą jeszcze głośniej. Rezygnuję.

Nie ma co robić, siedzimy w ciemności i ciszy przerywanej co kilka chwil wybuchami wulgarnego śmiechu Brytyjczyków. Czuję bezsilność, bezsilność totalną. Trzeba iść spać. Może jutro świat będzie do zniesienia.

O 23:30 budzi mnie światło. Jest, prąd wrócił. - Ładujemy, ładujemy telefony - krzyczę. Sprawdzam iPhone’a - 145 nieodczytanych maili, 12 nieodebranych połączeń, ponad 30 wiadomości na służbowym Slacku.

No i co ja zrobię z tą wanną pełną wody. Głupio tak po prostu spuścić.

Czytaj też:

Zdjęcie główne: Drop of Light/Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-29T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T06:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T16:04:47+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T14:22:18+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA