REKLAMA

Social media były błędem. Jeden wpis dzieli nas od chaosu na rynku

Jeden wpis dzieli was od biedy albo od bogactwa, bo przecież zawsze istnieje szansa, że znacie odpowiednich ludzi i dostaniecie wcześniej informację, która sprawi, że będziecie bajecznie bogaci. Co się dzieje w internecie.

Social media były błędem. Jeden wpis dzieli nas od chaosu na rynku
REKLAMA

Social media były błędem, przyzna to każdy świadomy użytkownik, który przeszedł etapy od Grona, poprzez Naszą Klasę, Facebooka, czy TikToka. Żyjemy w świecie fałszu, obrazów generowanych przez AI, które mają wzbudzać emocje i reakcje. Jeden wpis potrafi rozgrzać do czerwoności internet. Prawdziwy problem zaczyna się jednak wtedy, gdy wpisami na portalach społecznościowych zaczyna się prowadzić politykę. Wtedy okazuje się, że jeden wpis prezydenta USA potrafi sprawić, że indeksy giełdowe świecą się albo na zielono, albo czerwono. I co najgorsze - nie da się zweryfikować treści podanych w takim wpisie.

Donald Trump to Wujek Samo Cło uzbrojony w smartfona

REKLAMA

Lata temu, gdy Trump dostał bana na Twitterze powstał portal Truth Social. W dużym skrócie jest to pomnik ego miliardera, który został prezydentem. Platforma miała przekazywać jedyną słuszną prawdę, bez żadnej cenzury i bez nacisków ze strony kłamliwych mediów (takim określeniem Trump nazywa 90 proc. mediów w USA). W praktyce portal stał się miejscem, gdzie dominuje jedna opcja polityczna, a Donald Trump ma tam status boga, ale zaraz do tego wrócimy.

Amerykański prezydent ostatnio odkurzył książkę historyczną i wzorem prezydenta McKinleya postanowił wprowadzić cła. Tu mała dygresja - jak ktoś przy was używa określenia taryfy, to weźcie coś ciężkiego i palnijcie go w głowę, żeby przestał używać bezsensownych anglicyzmów. Wróćmy jednak do ceł. Obecny prezydent ma takie samo podejście jak prezydent sprzed wieku - cła nałożone na import towarów mają pomóc Ameryce rosnąć w siłę. W teorii wszystko jest piękne - wysokie cła sprawiają, że bardziej opłaca produkować się dany towar na miejscu, gospodarka wznosi się ku niebu, zmniejsza się bezrobocie, rośnie konkurencyjność lokalnych producentów.

Tylko zarówno 100 lat temu, jak i dzisiaj świat tak nie działa. Wysokie cła powodują retorsje ze strony innych państw, a globalizacja sprawiła, że towarów nie produkuje się miejscowo, tylko składa się z komponentów zbudowanych przez poddostawców z całego świata. Uderzenie w nich to jednoczesne uderzenie we własną gospodarkę. Widać to na przykładzie firm technologicznych, jak i motoryzacyjnych, ale tak naprawdę cła odbijają się na wszystkich produktach. Jednak Donald Trump nie zważa na to, woli żyć w swoim świecie.

Niedawno ogłosił przełomową tabelę, która pokazywała ile dodatkowego cła nałoży na poszczególne kraje. Wartości miały być wyliczone specjalnym wzorem, który w praktyce okazał się wielkim bublem. W złej sytuacji znalazły się Wyspy Heard i McDonalda, na które Trump nałożył 10 proc. cło. Wydawałoby się, że to niedużo, ale te wyspy zamieszkują tylko ptaki, foki i pingwiny, więc nie wiem, co zawiniły prezydentowi. Takich kwiatków jest więcej. Najbardziej nowe cła uderzyły w Chiny. Trump uznaje je za zagrożenie dla USA, więc postanowił walczyć z nimi na polu finansowym. Na to reaguje giełda, która przez kilka dni miała spore spadki. Mówiło się, że z rynku wyparowało 6 tryliardów dolarów. A teraz zaczyna się najlepsze.

Wpisy na portalu społecznościowym to nowe prawo

Kiedyś w Polsce śmialiśmy się z hierarchii aktów prawnych, w myśl których najważniejszym źródłem prawa w Polsce jest konferencja premiera. W USA jest to wpis na Truth Social. Otóż, gdy cała giełda pikowała, Donald Trump zamieścił jeden wpis, w którym napisał, że zawiesza dodatkowe cła na 90 dni w stosunku do niektórych państw. To wystarczyło, żeby indeksy poszły w górę, a niektórzy mogli przy okazji zarobić fortuny. I co najlepsze - ten wpis był jedynym źródłem.

Jednocześnie w Kongresie trwało wysłuchanie jednego z członków administracji Trumpa, który tłumaczył, że cła to najlepsze, co można było wprowadzić i że są wielkim sukcesem. Nawet on nie wiedział, że jego przełożony wziął do ręki telefon i napisał wpis, który wstrząsnął rynkiem.

Parodia to mało powiedziane. Oddajmy na chwilę głos prezydentowi, który w Gabinecie Owalnym powiedział takie słowa:

We didn’t have access to lawyers or – it was just wrote up. We wrote it up from our hearts, right? It was written from the heart, and I think it was well written too, but it was written from the heart

Co można przetłumaczyć na: nie mieliśmy dostępu do prawników ani – to było po prostu spisane. Spisaliśmy to z serca, prawda? To było pisane z serca i myślę, że to było dobrze napisane, ale to było pisane z serca.

Piękne, co nie? Wpisami prosto z serca manipuluje się giełdą, doprowadza do poważnych międzynarodowych napięć, a zwykłych inwestorów do bankructwa.

I nawet nie chodzi mi o to, że ktoś coś stracił, bo to normalne jak się gra w kasynie, które tylko ma ładniejszą nazwę, a i ludzie są ładniej ubrani. Mam problem z tym, że od maszyny losującej zależy to, co dzieje się na świecie. Donald Trump rzuca jakiś pomysł, a chwilę później Apple zamawia 5 samolotów cargo wypełnionych iPhone'ami, żeby uciec przed cłami (człowiek nie czuje jak mu się rymuje). To jest trywializacja polityki, która będzie miała poważne konsekwencje, bo jak inaczej określić to, że Biały Dom posługuje się slangiem?

Starcie USA z Chinami - żywy nie wyjdzie z tego nikt

Toczy się właśnie walka o wpływy dwóch supermocarstw. Mój kolega mówi o tym, że jest to pierwsza wojna tiktokowa, bo napięcie zaczęło się od kwestii działania TikToka w USA i zmuszania jego właścicieli do sprzedaży aplikacji.

Mamy tutaj bon-moty, wystąpienia nadające się na rolki, nazywanie Chińczyków wieśniakami. Wszystko doprawione dawką amerykańskiego przekonania o własnej wspaniałości. Tylko pro drugiej stronie znajduje się wyprana z emocji maszyna, która od kilkunastu lat stoi na czele Chin. Kubuś Puchatek, bo tak nazywa się Xi Jinpinga, nie jest pierwszym lepszym przeciwnikiem. Gdy Trump podnosi cła na produkty z Chin, ten odpowiada tym samym na produkty z USA. Gdy Trump podnosi je wyżej, to słychać głosy, że Chiny wprowadzą ban na amerykańskie filmy, a to przecież jedno z narzędzi tzw. soft power USA.

I patrzcie na to - wczoraj Chiny były głównym przeciwnikiem, a dzień po wprowadzeniu 125 proc. cła na produkty z Chin Donald Trump zaczyna słodzić.

Nie wiem, co tu się dzieje, ale losy świata zalezą od człowieka, który zmienia zdanie częściej niż skarpetki. I żyje social mediami, a to niebezpieczne połączenie.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA