Szczątki rakiety w Polsce. Polska Agencja Kosmiczna wyjaśnia szczegóły
Złapaliśmy się za głowy na wieść o tym, dlaczego Ministerstwo Obrony Narodowej nie otrzymało stosownych informacji. Jak się okazało, Polska Agencja Kosmiczna miała nieaktualnego maila. Teraz agencja ujawnia szczegóły dotyczące obserwacji przestrzeni nad naszym krajem.

Resort obrony nie wiedział o spadającej na Polskę rakiecie, bo Polska Agencja Kosmiczna nie miała aktualnego maila do Ministerstwa Obrony Narodowej. Reperkusje mogą być poważne, bo według źródeł WP wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz oczekuje wyciągnięcia "wszelkich możliwych konsekwencji" wobec szefa Polskiej Agencji Kosmicznej prof. Grzegorza Wrochny.
Minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk zobowiązał z kolei prezesa POLSA do "natychmiastowej weryfikacji i zmiany stosowanych dotychczas przez Agencję procedur powiadamiania, m.in. w zakresie sposobu ich dystrybucji oraz oceny możliwości wystąpienia incydentów, a także ich późniejszej aktualizacji".
Polska Agencja Kosmiczna tłumaczy, jak obserwuje się kosmiczne śmieci
W komunikacie wyjaśniającym kwestie techniczne przyznano, że informacje „o tym konkretnym obiekcie” nie dotarły do wszystkich adresatów „ze względu na problemy ze skrzynką mailową”.
- Problem ten został już jednak rozwiązany – zaznacza agencja i dodaje, że brak odbioru komunikatu przez MON nie miał „żadnego wpływu na ewentualne działania zapobiegawcze”.
Agencja przypomina, że bardzo rzadko dochodzi do upadku szczątków rakiet na powierzchnię Ziemi. W Europie na przestrzeni ostatnich 60 lat zdarzyło się to ok. 15 razy, a więc średnio raz na 4 lata. W Polsce w poprzednich latach miał miejsce tylko jeden taki incydent.
Polska Agencja Kosmiczna POLSA, działając w ramach unijnej organizacji EU SST (EU Space Surveillance and Tracking), monitoruje trajektorie satelitów i śmieci kosmicznych. Dostarczamy dane z systemów teleskopów POLSA rozmieszczonych na pięciu kontynentach oraz wykorzystujemy dane z kilkunastu teleskopów będących własnością instytucji naukowych i firm prywatnych. Dzięki temu POLSA dysponuje największą bazą teleskopów w Europie i dostarcza najwięcej danych optycznych do systemu EU SST.
W komunikacie zaznaczono, że obiektów przewidywanych do wejścia w atmosferę jest średnio kilka dziennie i tylko dzisiaj spodziewano się 6 takich wejść. Nie stanowią zagrożenia, a co najwyżej mogą być widoczne z Ziemi efekty spalania w atmosferze.
POLSA co tydzień wysyła do zainteresowanych ministerstw i służb raporty o sytuacji na orbicie uwzględniając starty i przewidywane oraz dokonane deorbitacje. W przypadku obiektów o masie ponad 1 tony POLSA wysyła mniej więcej raz dziennie komunikaty o przewidywanym czasie i miejscu wejścia w atmosferę. Nie jest uzasadnione częstsze ich wysyłanie, gdyż krótsza obserwacja nie pozwala na istotne poprawienie przewidywań. W ubiegłym roku wysłano komunikaty dotyczące 44 takich obiektów, a w bieżącym – już pięciu – opisuje agencja.
Takie komunikaty mają wyłącznie „charakter informacyjny”, bo i tak nie można oszacować, czy obiekt nie spali się całkowicie, a miejsca ewentualnego upadku nie da się przewidzieć „z precyzją lepszą niż kilkaset kilometrów”. Polska Agencja Kosmiczna podkreśla, że nikomu na świecie nie udaje się dokonać precyzyjnych szacunków, więc komunikaty służą wyłącznie temu, by w przypadku zaobserwowania śladu ogniowego na niebie lub znalezienia szczątków łatwo było zidentyfikować ich pochodzenie.
Nie zmienia to jednak faktu, że brak komunikacji pomiędzy agencją a resortem obrony narodowej z tak błahego powodu, jak brak aktualnego maila, musi niepokoić. To zwyczajnie nieodpowiedzialne i pewnie wszyscy obywatele czuliby się bezpieczniej, gdyby do takich zdarzeń nie dochodziło. Szkoda, że jak zwykle po wpadce dochodzi do spektakularnych działań i następuje pobudka. Niby lepiej późno niż wcale, ale czy zawsze musimy być mądrzy po szkodzie?