Kilka dni bez wiatru i mamy gigantyczne problemy z energią. Niemcy też są przerażeni
Szefowie niemieckich przedsiębiorstw, którzy opowiadali się za zieloną energią, zaczynają panikować po szokującej 12-dniowej "suszy wiatrowej", jaka miała miejsce w tym miesiącu. Teraz żałują wyłączenia elektrowni jądrowych. Tymczasem w Polsce listopad również przyniósł problemy z ilością energii elektrycznej.
Energiewende, czyli niemiecka transformacja energetyczna, od lat uchodzi za modelowy przykład przejścia na zieloną energię. Niemcy zamykają elektrownie węglowe i zamknęli elektrownie jądrowe, inwestując miliardy w farmy wiatrowe i panele słoneczne. Jednak ostatnie wydarzenia pokazały, że ambicje mogą zderzyć się z rzeczywistością.
Po bezprecedensowych 12 dniach niemal bezwietrznej pogody energetycy biją na alarm. Nawet Markus Krebber, CEO giganta energetycznego RWE, opublikował desperacki apel wzywając do większego zabezpieczenia dostaw prądu.
Ciemno i bez wiatru
Kiedy mówimy o niemieckiej energii wiatrowej, mówimy o filarze Energiewende. Pod koniec 2023 r. w całym kraju działało prawie 29 000 turbin. W 2023 r. wiatr generował aż 32 proc. całej energii w Niemczech. Ale co się dzieje, gdy wiatr przestaje wiać?
W listopadzie tego roku Niemcy doświadczyli prawdziwej próby – aż 12 dni z minimalnym wiatrem. Produkcja z turbin wiatrowych spadła niemal do zera. Był to okres tzw. "Dunkelflaute", czyli czasu, w którym nie mogą pracować ani wiatraki, ani elektrownie słoneczne, ponieważ nie ma ani wiatru, ani światła słonecznego. Dzieje się tak zazwyczaj gdy mamy do czynienia z antycyklonem, słabiutkim wiatrem i nisko zalegającą grubą warstwą chmur.
Na początku tego miesiąca niemieckie dostawy energii elektrycznej osiągnęły swoje granice. Wieczorem 6 listopada cena energii elektrycznej wzrosła niezwykle szybko i gwałtownie — do ponad 800 euro za megawatogodzinę. To sprawiło, że była około dziesięć razy droższa niż zwykle. Jednak cała sytuacja była czymś więcej niż tylko ostrzeżeniem
- pisze Markus Krebber, prezes RWE, w serwisie Linkedin.
Jak tłumaczy, popyt w tym czasie w Niemczech wyniósł około 66 GW. Został pokryty krajową produkcją (około 53 GW) i importem (około 13 GW). To tak jakby importować energię z czterech elektrowni jądrowych.
Więcej o energii z wiatru przeczytasz na Spider's Web:
Nie mamy już czasu
RWE, największy producent energii w Niemczech, z trudem zaspokajał zapotrzebowanie. Krebber w swoim poście podkreślił, że system energetyczny potrzebuje "bardziej niezawodnych źródeł energii", aby uniknąć blackoutów.
W Niemczech działaliśmy (od lat), jakby kwestia dodawania bezpiecznej mocy była czymś, co można odłożyć na później. A jednak już dziś możemy wyraźnie zobaczyć, co się dzieje, gdy wyłączamy moc i nie zapewniamy żadnego wsparcia dla odnawialnych źródeł energii. Nie, nie mamy już czasu, wręcz przeciwnie. Czas ucieka
- pisze Markus Krebber.
Problem polega na tym, że Niemcy planują całkowite odejście od węgla, a ich polityka energetyczna ogranicza rozwój gazu ziemnego z powodu emisji CO2. Powstaje więc paradoks – inwestując w czystą energię, Niemcy jednocześnie ograniczają dostęp do tych rezerw, które mogą uratować system w chwilach kryzysu.
W Polsce też problemy
W jak sytuacja wyglądała w Polsce? Okazuje się, że równie źle. W tym samym czasie gdy Niemcy zmagały się z Dunkelflaute, u nas również wiatraki stały.
W zeszłym tygodniu generacja farm wiatrowych była bardzo niska – w niektórych godzinach pracowały one z mocą niecałych 20 MW na ok. 10500 MW mocy zainstalowanej. Za zaspokojenie zapotrzebowania odpowiadały przede wszystkim źródła węglowe i gazowe
- podały Polskie Sieci Elektroenergetyczne S.A., operator systemu przesyłowego w Polsce.
Polskie Sieci Elektroenergetyczne S.A. (PSE) poinformowały, że na środę, 6 listopada, zostały ogłoszone okresy przywołania na rynku mocy. Choć brzmi to jak techniczne ogłoszenie dla branży energetycznej, ma to wpływ na każdego z nas – od gospodarstw domowych po wielkie fabryki.
Dzwonek ostrzegawczy nad Wisłą
Rynek mocy to mechanizm stworzony w Polsce, aby zapewnić stabilność dostaw energii elektrycznej. W dużym uproszczeniu nie chodzi tylko o to, żeby mieć wystarczającą ilość prądu w danej chwili, ale także o rezerwę, która może zostać uruchomiona w razie zwiększonego zapotrzebowania.
Działa to tak: operatorzy energetyczni podpisują umowy z wytwórcami prądu i innymi uczestnikami rynku, którzy zobowiązują się dostarczać dodatkową moc lub zmniejszać zużycie w razie potrzeby. Dzięki temu nawet w czasie największych obciążeń sieć ma działać bez zakłóceń.
Okresy przywołania to momenty, w których PSE faktycznie "przywołują" zakontraktowane rezerwy. Innymi słowy, operator prosi uczestników rynku mocy o realizację swoich zobowiązań.
Brak wiatru w listopadzie sprawił, że do takiej sytuacji doszło drugi raz w historii. Pierwszy raz mieliśmy z nim dotyczenia w 2022 r. Ogłoszenie okresów przywołania to sygnał, że system elektroenergetyczny działa blisko granicy swoich możliwości.
Jednak przywołanie mocy nie wystarczyło. Polska musiała skorzystać z awaryjnego importu energii 7 listopada. Nadmiarowych mocy udzielili nam m.in. Ukraińcy. Sytuacja zmieniła się dopiero w nocy z 13 na 14 listopada, gdy znowu zaczęło wiać.
W Polsce jesień i zima to czas, kiedy zapotrzebowanie na energię rośnie – dni są krótsze, a ogrzewanie elektryczne oraz inne urządzenia intensywnie pracują.
Czy to oznacza, że czeka nas blackout?
Nie, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Ogłoszenie okresów przywołania to narzędzie zapobiegawcze, które ma na celu właśnie uniknięcie przerw w dostawach prądu. Dzięki niemu operator sieci może lepiej zarządzać dostępnością mocy i reagować na dynamiczne zmiany w systemie.
To jednak przypomnienie, że polski system energetyczny stoi przed poważnymi wyzwaniami. W ciągu najbliższych lat zapotrzebowanie na energię będzie rosło.
Tymczasem Polsce grożą duże problemy z dostawą mocy do produkcji energii elektrycznej już w 2026 r. Bez jakichkolwiek działań na początku lat 30. może nam brakować blisko 9,5 GW mocy w stabilnych elektrowniach – dowiedziała się Rzeczpospolita. To równowartość pracy trzech elektrowni atomowych.
Polska musi przyspieszyć modernizację swojej energetyki, aby sprostać wyzwaniom związanym z transformacją klimatyczną i rosnącym zapotrzebowaniem na energię. Bez elektrowni jądrowej nie poradzimy sobie.