Doprowadzili do referendum, bo nie chcieli fotowoltaiki. Wynik jest miażdżący
Pomysłodawcy referendum mówią, że to pierwszy taki przypadek w Polsce. Gmina chciała dać zielone światło farmie fotowoltaicznej, ale niezgadzający się z tym mieszkańcy sami chcieli zadecydować w tej sprawie.
Spór w Lubomi trwał od kilku miesięcy. Chciano dokonać zmian w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, dzięki czemu na prywatnych działkach mogłyby być instalowane panele fotowoltaiczne. To wywołało protest mieszkańców. Radni gminy próbowali uspokajać i zapewniali, że maksymalny możliwy obszar pod elektrownię wyniesie ok. 105 ha, a minimalna odległość od zabudowań – 100 m.
W stanowisku, które portal agronowiny.pl opublikował latem, radni podkreślali, że farma fotowoltaiczna nie jest źródłem hałasu, a panele mogą być otoczone zielenią. Wzorem była farma w Jaworznie, na której wyrosły łąki kwietne.
Mieszkańcy jednak nie dali się przekonać
Podpisywali petycje, wywieszali banery i plakaty. Ich działania doprowadziły do referendum. „Głos ludu jest najważniejszy” – mówił wójt Czesław Burek.
Głosowanie odbyło się 24 listopada. Mieszkańcy mieli wyrazić opinię nie tylko w sprawie zgody na powstanie farmy fotowoltaicznej na prywatnych działkach, ale też biogazowni. W przypadku paneli na nie było 2,2 tys. osób, podczas gdy na tak zagłosowało jedynie 86 mieszkańców. Za gazownią opowiedziało się 330 głosujących, natomiast przeciw było 1956. Frekwencja wyniosła 38,28 proc.
Marek Drzierżęga ze Stowarzyszenia Piękny Region w komentarzu przesłanym redakcji agronowiny.pl napisał:
Po kilkumiesięcznej batalii o zachowanie naturalnego charakteru Lubomi środowisko protestujących przeciwko powstaniu biogazowni w rejonie Paprotnika oraz elektrowni fotowoltaicznej na znanych z unikatowych walorów krajobrazowych wzgórzach otaczających Syrynię świętuje zwycięstwo. (…) ak pokazuje wynik głosowania, zapewnienia ze strony wójta gminy, że ponad 100 hektarowa elektrownia nie zniszczy przyrody i unikatowego krajobrazu, zostały zakwalifikowane przez mieszkańców jako swego rodzaju kpiny ze zdrowego rozsądku. Podobnie potraktowane zostały opowieści o łąkach kwietnych mających się roztaczać pod hektarami czarnych paneli fotowoltaicznych.
Drzierżęga dodał, że społeczność gminy Lubomia dała „znakomity przykład postawy obywatelskiej i otworzyła nowy rozdział w przestrzeni samorządności w naszym kraju”. To dlatego, że głosowanie było pierwszym w Polsce referendum lokalnym „przeprowadzonym na wniosek mieszkańców, co do sposobu rozstrzygania sprawy dotyczącej tej wspólnoty, mieszczącej się w zakresie zadań i kompetencji organów danej jednostki”. Jak zauważył większość tego typu wyborów dotyczyło odwołania polityków i „w większości nie osiągały ważności”.
- Zdaniem mieszkańców gmina to nie przedsiębiorstwo nastawione na zysk, gmina to ich i przyszłych pokoleń przestrzeń życiowa – dodał autor komentarza.
Nieco inaczej sprawę widzi wójt. W rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” skomentował, że „mamy jednak demokrację, skoro sobie tak wybrali, to tak będzie”.
- Tylko żeby za parę lat ci sami ludzie nie mówili, że to my mieliśmy rację. Lokalne władze patrzą szerzej, na zmieniający się świat i dochody gminy. Idziemy do przodu, więc należy postrzegać przyszłościową perspektywę – mówił.
Ciekawe, czy działanie mieszkańców nie będzie przykładem dla innych sprzeciwiających się tego typu inwestycjom. A jest ich w kraju coraz więcej.
Więcej o energii z wiatru przeczytasz na Spider's Web: