Koniec udawania, że pomagają ludzkości. OpenAI właśnie pokazuje swój prawdziwy cel
Powoli kończy się OpenAI w formie ambitnej organizacji deklarującej zapewnienie bezpiecznego rozwoju silnej sztucznej inteligencji. Z OpenAI w ciągu roku odeszła garść najważniejszych osób i naukowców, a Sam Altman dzień po odejściu dyrektor do spraw technologii zapowiada odłączenie się od organizacji non-profit. Zaskoczenie? Nie, to po prostu potwierdzenie pewnej prawidłowości w Dolinie Krzemowej.
Kiedy świat podbijał ChatGPT, media, blogerzy i influencerzy mieli nie lada problem, jak właściwie opisać stojące za nim OpenAI. "Firma"? "Organizacja"? "Startup"? "Organizacja non-profit"? "Koncern technologiczny"? Każde z tych określeń ówcześnie było prawdziwe, co wprowadzało niemały chaos informacyjny.
Jednak zmiany, które zaszły w OpenAI nie pozostawiają złudzeń: organizacja zarządzana przez Sama Altmana to koncern Big Tech.
OpenAI zaczęło z wielką misją
OpenAI rozpoczęło swoją działalność w 2015 r. jako organizacja non-profit założona przez grupę naukowców, inżynierów i przedsiębiorców, w skład której wchodzili Sam Altman, Elon Musk, Ilya Sutskever, Greg Brockman, Trevor Blackwell, Vicki Cheung, Andrej Karpathy, Durk Kingma, John Schulman, Pamela Vagata oraz Wojciech Zaremba. Misją OpenAI - bowiem każda organizacja non-profit powstaje, by realizować jakąś misję - tu założeniem był "rozwój i zapewnienie, że silna sztuczna inteligencja przyniesie korzyści całej ludzkości". Silna sztuczna inteligencja (AGI) to AI o potencjale równym lub przewyższającym ludzki poziom inteligencji i rozumowania, świadoma zarówno siebie, jak i otaczającego ją świata.
Misja OpenAI oraz "duże" nazwiska, które od pierwszego dnia tworzyły organizację, sprawiły, że doczekała się ona hojnych darczyńców. Jeszcze w 2015 r. przekazali oni łącznie 1 miliard dolarów na rozwój i działanie organizacji, a w skład fundatorów wchodzili m.in. Reid Hoffman, Jessica Livingston, firmy Infosys czy Amazon Web Services.
Fundusze, które otrzymało OpenAI, były niezwykle ważne, ponieważ umożliwiły firmie zatrudnienie inżynierów i naukowców zajmujących się uczeniem maszynowym i sztuczną inteligencją, czyli dziedzinami niezbędnymi do realizacji misji. Ponadto pokrywały one koszty działania superkomputerów czy "wypożyczania" kolejnych jednostek potrzebnych do trenowania coraz bardziej zaawansowanych technologicznie narzędzi wykorzystujących modele AI.
Wielka misja potrzebuje wielkich pieniędzy
Jednak według Sama Altmana i zarządu OpenAI, fundusze zbierane w ramach działalności non-profit to za mało, by realizować misję organizacji. Wobec czego w 2019 roku organizacja rozdzieliła się na dwie jednostki: dotychczasową organizację non-profit OpenAI Inc. oraz OpenAI Global, LLC - organizację "capped for profit". OpenAI Global, LLC to firma działająca w modelu, w którym inwestorzy mogą otrzymać zyski w wysokości nie większej niż stukrotność inwestycji. Jednocześnie model ten pozwala na legalne inwestycje w firmę (takie jak miliard dolarów, które w tym samym roku OpenAI otrzymało od Microsoftu) oraz komercjalizację produktów, co przynosi OpenAI tak potrzebne jej zyski.
Organizacja non-profit, OpenAI Inc., jest jedynym kontrolującym udziałowcem OpenAI Global LLC, która pomimo tego, że jest spółką nastawioną na zysk, zachowuje formalną odpowiedzialność powierniczą wobec statutu non-profit OpenAI, Inc.
To tyle z historii, bo OpenAI coraz bardziej oddala się od swojej pierwotnej formy.
Nie każdy zgadza się z presją Altmana na komercjalizację AI
Pod koniec zeszłego roku cały świat bacznie śledził wydarzenia z San Francisco, gdzie zarząd OpenAI odwołał Sama Altmana ze stanowiska dyrektora generalnego. Przez następne trzy dni trwał wewnętrzny spór i negocjacje co do powrotu Altmana i przyszłości organizacji. Koniec końców, Altman wrócił na swoje stanowisko, lecz nie obyło się bez interwencji Satyi Nadelli, dyrektora generalnego Microsoftu.
To było preludium większego kryzysu kadrowego, bo w maju bieżącego roku z OpenAI odszedł jeden z jej założycieli, a ówcześnie główny naukowiec, Ilya Sutskever. Został on zastąpiony Jakubem Pachockim. W ciągu kilku następnych godzin OpenAI musiało łatać kolejną dziurę - z firmy odszedł także Jan Leike, jeden z liderów zespołu, który miał się zajmować "systemami AI znacznie mądrzejszymi od nas".
W sierpniu z OpenAI pożegnał się jeszcze inny współzałożyciel - John Schulman, który przeszedł do konkurencyjnego Anthropic. Natomiast zaledwie pięć dni temu wypowiedzenie złożyła dyrektor ds. technologii, Mira Murati.
OpenAI nie tylko straciło garść naprawdę ważnych ludzi, ale także oddala się od swojej pierwotnej formy. Dzień po odejściu Murati do mediów przedostała się informacja, zgodnie z którą OpenAI Global LLC przekształci się w korporację for-profit i tym samym odetnie się od OpenAI Inc - organizację non-profit, która dotychczas kontrolowała firmę for-profit.
Jak informuje The Washington Post, ruch ten "mógłby być problematyczny" z perspektywy prawnej. Jednak jeżeli OpenAI udałoby się doprowadzić go do końca i utworzyć pełnoprawną korporację, hipotetyczny koncern mógłby przyciągnąć nowych inwestorów i zyskać kolejne miliardy dolarów na "beztroski" rozwój technologii. Co więcej, "TWP" przekazało, że równocześnie OpenAI pracuje nad sfinalizowaniem nowej inwestycji, której jednym z efektów ma być wzrost wyceny OpenAI na aż 150 mld dol.
Może zainteresować cię także:
OpenAI może skończyć jak każdy duży koncern. Bo zaczęło jak każdy duży koncern
Magią Doliny Krzemowej jest fakt, że każda obecna w niej firma rozpoczęła działalność od - mniej lub bardziej - niemalże utopijnego ideału.
Od początku lat dwutysięcznych Google kierowało się mottem "Nie bądź zły" ("Don't be evil"), które dziś brzmi dość komicznie, biorąc pod uwagę monopol, jaki Google ma na rynku wyszukiwarek internetowych i całkowitą dominację na rynku internetowych reklam. Misją Mety (dawnego Facebooka) jest po dziś dzień "zbliżenie do siebie świata", co wychodzi trochę średnio, biorąc pod uwagę skalę szerzenia się dezinformacji, oszustw, mowy nienawiści oraz tandetnych tworów AI na Facebooku - i nie tylko.
Z kolei gdy Steve Jobs i Steve Wozniak w 1975 roku konstruowali swój pierwszy komputer w garażu, zadeklarowali dość ambitny cel: wzmocnienie człowieka - a to poprzez komputery osobiste, które zmieniają sposób, w jaki myślimy, uczymy się, pracujemy i komunikujemy się. O ile to udawało się realizować w pierwszych latach działalności firmy i po wielkim powrocie Jobsa pod koniec lat 90., o tyle dzisiejsze Apple to koncern sprzedający te same urządzenia w nowym opakowaniu - z minimalnie lepszym procesorem niż rok wcześniej i innowacją w postaci przycisku aparatu.
Patrząc z tej perspektywy, zmiana kierunku, w jakim idzie OpenAI nie jest anomalią. Jest to powtarzający się motyw Doliny Krzemowej, polegający na definiowaniu siebie za pomocą wzniosłej misji, która ostatecznie zostaje przyćmiona przez szybki wzrost i zysk.
W idealnym świecie wszystkie koncerny technologiczne - niezależnie od rozmiaru, byłyby bardziej świadome tego celu. W końcu mają powierniczy obowiązek wobec swoich inwestorów. Jednak tak długo, jak działają (przynajmniej na razie) w próżni regulacyjnej, firmy technologiczne w dalszym ciągu będą rozpoczynać informacje prasowe od ambitnych i niemalże altruistycznych obietnic. Bo od takich rozpoczyna się każdy wpis na blogu OpenAI dotyczący silnej sztucznej inteligencji, bezpieczeństwa czy zmian kadrowych, w co ważniejszych zespołach firmy. Nawet przy okazji ostatniego zapytania ze strony Reuters co do restrukturyzacji firmy, OpenAI twardo pozostawało przy retoryce "misji".
Nadal koncentrujemy się na budowaniu sztucznej inteligencji, która przynosi korzyści wszystkim, i współpracujemy z naszym zarządem, aby zapewnić, że jesteśmy najlepiej przygotowani do realizacji naszej misji.
Jednak niezależnie od tego, czy OpenAI pozostanie w obecnej stukturze, czy w pełni przejdzie na krzemową stronę mocy, nie jest już ono tą samą organizacją co na początku. Choć firma rozwija AI, są to generatory treści - tekstu, obrazu, wideo, dźwięku. W dziesiątym roku działalności OpenAI nie wydaje się być jakkolwiek bliżej realizacji deklarowanej misji, pomimo posiadania tak ważnych dla rozwoju funduszy. Jedyną dobrą rzeczą, jaka może wyniknąć ze zmiany struktury OpenAI to fakt, że Sam Altman sam potwierdzi prawidłowość Doliny Krzemowej - zaczyna się z misją, kończy na monetyzacji obietnic, które nigdy nie zostaną dotrzymane.
Zdjęcie główne: Thrive Studios / Shutterstock