REKLAMA

Wyrzucili kioski z ulic miast. Te nowe budy niby nowoczesne, ale dużo gorsze

Pod Złotymi Tarasami stanęła automatyczna piekarnia sprzedający świeże pieczywo i przekąski. Żałoba po kioskach trwała krótko, bo ich miejsce szybko wypełniły automaty na sterydach. Miasta wypełniają się budkami, które oferują jednak znacznie mniej niż tradycyjne, nienowoczesne, zacofane kioski.

kioski ruchu
REKLAMA

„Automatyczna witryna została wyposażony w ekran dotykowy, który służy do wybierania artykułów z oferty, która obejmuje blisko 400 produktów, m.in. croissanty, kanapki, wrapy, soki i smoothies” – opisuje na swoim facebookowym profilu firma Mago. Robotyczne ramię w ciągu kilkunastu sekund wydaje zamówienie.

REKLAMA

Maszyna stoi nieopodal wejścia do centrum handlowego Złote Tarasy, ale zapewne ważniejsze będzie sąsiedztwo dworca Centralnego. Chociaż w podziemiach nie brakuje sklepów, restauracji i piekarni, to automat zawsze powiększa ofertę i podróżni mają z czego wybierać.

Historia zatacza koło

Całkiem dosłownie, wszak pierwsze kioski pojawiły się właśnie na dworcach kolejowych.

- Miały za zadanie sprzedawać to, co jest potrzebne podróżnym wsiadającym do pociągu: herbatniki, słodycze, coś do picia i, ewentualnie, coś do poczytania, czyli gazety lub małe książeczki – opowiadał o pierwszych kioskach z 1919 r. Jerzy Lemański z Narodowego Muzeum Techniki w rozmowie z „Trójką”.

W ostatnim czasie obserwowaliśmy wielką wycinkę kiosków z polskich chodników. Przekonywano, że musiały odejść, bo stały się reliktem przeszłości. W końcu nikt nie czyta już gazet, bilety kupuje się w aplikacji albo w biletomacie, a od podstawowych drobiazgów są inne sklepy, najczęściej sieciówki. Kioskom podziękowano.

…by w ich miejsce wstawić nowe kioski. „Nowoczesne”

Cóż, dostępność 400 produktów robi wrażenie – pewnie w normalnym, tradycyjnym kiosku tylu rogalików by się jednak nie zmieściło. Rzadko który działa też całą dobę przez siedem dni w tygodniu.

Za to kioski były bardziej uniwersalne. I jak się okazuje: potrzebne. W końcu nie ma sensu się oszukiwać – automat jest odpowiedzią na to, że pasażer faktycznie potrzebuje miejsca, gdzie może szybko kupić przekąskę, stąd obecność automatycznej piekarni nieopodal dworca. Jestem pewny, że kolejne przystanki szybko pójdą tą drogą.

A co, jeżeli turysta będzie chciał jeszcze dokupić chusteczkę, coś do poczytania i tabletki na ból głowy? Musi szukać saloniku prasowego albo biec do większego sklepu.

Zlikwidowano kioski, a w ich miejsce wstawiono automaty, których oferta jest namiastką tradycyjnych

Domyślam się, jak to się skończy. Zaraz nieopodal stanie automat z chusteczkami, kremami i plastrami. Kilka kroków dalej od dawna jest pewnie biletomat. Brakuje więc tylko maszyny z książkami i gazetami oraz upominkami – bo przecież często zdarza się tak, że jedziemy w gości i zapominamy o prezencie. Musi być też urządzenie z owocami, wszak niektórzy wolą wrzucić na ząb coś zdrowego.

Przesadzam? Można się zdziwić, jakie automaty już stoją na polskich chodnikach. Bez problemu kupimy w nich pizzę, kebaba, nici, akcesoria rybackie czy nawet mleko prosto od krowy.

W Łodzi biletomaty wiszą na przystankach. To przydatna opcja dla pasażera, ale jeśli zastanowimy się, dlaczego takie maszyny są w ogóle potrzebne, dojdziemy do prostego wniosku: bo zabrakło kiosków. Wcześniej budki stały przy przystankach i pozwalały załatwić kilka spraw naraz. Drobne inicjatywy nie przetrwały walki z wielkimi sieciami, więc zniknęły. Lukę wypełniają teraz automaty. Tyle że są skoncentrowane na konkretnym asortymencie, więc żeby dopasować się do różnorodnych potrzeb ludzi musimy mieć kilka maszyn do wyboru. Jakoś nie jestem przekonany, czy to zmiana na plus.

- Klienci wiedzą, że mam wszystko. Czasem przychodzą, uśmiechają się i mówią, że wiedzieli, że na pewno u mnie daną rzecz dostaną – opowiadała właścicielka jednego z ostatnich kiosków w Pabianicach.

Technologia jest odpowiedzią na niewielką część potrzeb

Był okres, kiedy myślałem, że faktycznie na kioski przyszedł już czas i ich odejście jest naturalną koleją rzeczy. Tak samo jak punktów z pieczywem, warzywami czy ciepłym jedzeniem, których przecież było tak dużo.

Zachłyśnięcie się automatami pokazuje jednak, że tak radykalne wycięcie i postawienie na nich kropki wcale nie było konieczne. W ich miejsce wstawiane są nowe, ale gorsze budki. Odpowiedzią na nasze potrzeby nie zawsze są też sieciówki, w których, owszem, jest dużo rzeczy, ale w każdej to samo. Co oznacza, że kiedy potrzebujemy czegoś konkretnego, nie mamy gdzie się udać. Zostaje internet, ale to marna pociecha, skoro jeszcze nie tak dawniej mydło i powidło znalazło się w osiedlowym czy na straganie.

REKLAMA

Właśnie dlatego coraz bardziej jestem przekonany o tym, że zatęsknimy za pocztą, na którą teraz tak narzekamy. Tak jak już mamy prawo tęsknić za kioskami. Zastąpiły je maszyny – niby dostępne 24/7, ale co z tego, jeśli ograniczone. Żeby dostać to, co do niedawna było pod ręką w jednej budce, musimy wstawić kilka automatów.

Zdjęcie główne: Pawel Bednarz / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA