REKLAMA

Mówią, że poziom wody w Wiśle kiedyś też był niski. Zapominają o jednym

Dziś na stacji Warszawa–Bulwary zarejestrowano rekordowo niski stan wody w Wiśle wynoszący 20 cm. Kolejny niechlubny rekord został pobity. Mimo to na Facebooku wciąż natknąć można się na głosy, że już wcześniej Wisła była płytka i świat się od tego nie zawalił.

wisla
REKLAMA

Wycinek z gazety mignął mi dziś na Facebooku już kilkukrotnie. M.in. zamieszono go na profilu „Wisła spacery w czasie”. Artykuł z 1928 r. informuje o wysychającej Wiśle. „Królowa rzek polskich zamieniła się w rzeczkę” – pisał autor relacji.

REKLAMA

Tekst z 1928 r. dla wielu jest dowodem na to, że obecnie alarmująca sytuacja nie jest niczym nadzwyczajnym. Zdarzało się już, że Wisła „wysychała”. Mimo tych sensacyjnych nagłówków Wisła dalej płynęła po polskiej krainie. Nic złego się nie stało. Gryzipiórki od dawna szukają sensacji – ciśnie się na usta.

Tylko jest jeden haczyk

W tekście zaznaczano, że poziom Wisły w Warszawie w 1928 r. wyniósł… 83 cm. Dziś na stacji odnotowano 20 cm – a przecież jeszcze w niedzielę było 25 cm. Według prognoz w czwartek będzie 18 cm.

Problem jest widoczny gołym okiem: Polska wysycha. Można machać ręką, że „zawsze były gorsze momenty” lub że to „nie pierwszy raz”, ale trend jest czytelny.

Długotrwałe zmiany trendów przebiegu stanów wody na rzekach, idące w stronę dominacji stanów niskich, są nierozerwalnie związane ze zmianą klimatu. Polska jako kraj dysponujący jednymi z najmniejszych zasobów wodnych w przeliczeniu na człowieka, odczuwa je niestety szczególnie dotkliwie. Mokre, a nie śnieżne zimy, upalne lata i zmiana charakteru opadów – z wielkoobszarowych opadów rozlewnych na odseparowane o siebie nawalne opady towarzyszące burzom – mają kolosalny wpływ na stany wody na rzekach w przeciągu całego rok, ale również w ujęciu wieloletnim. Powinniśmy jak najszybciej zacząć wdrażać rozwiązania adaptacyjne, które pozwolą zmniejszyć negatywne efekty zachodzącej zmiany klimatu

– apeluje dr Paweł Przygrodzki, dyrektor CHOK w IMGW-PIB.

Nie tylko zmiany klimatu

Narracja pod tytułem „kiedyś też tak było, świat się nie zawalił, sytuacja się unormowała” nie broni się z jeszcze jednego powodu. Jak zauważył na Twitterze Jan Mencwel, warszawski radny i autor książki „Hydrozagadka. Kto zabiera polską wodę i jak ją odzyskać”, za niski stan wody na warszawskim odcinku Wisły odpowiedzialne są nie tylko zmiany klimatu.

Dużym problemem jest ingerencja człowieka w koryto rzeki. A konkretnie wydobywanie piasku.

Na warszawskim odcinku Wisły funkcjonuje dziś przynajmniej 5 (!) kopalni piasku. To prywatne biznesy, które sprzedają piasek za - uwaga - 20 zł za tonę (!). (To chyba najtańszy surowiec jaki można kupić?) Wiele kopalni działa przed Warszawą, w Wawrze i Wilanowie

– opisuje Mencwel.

Jak zauważa Mencwel intensywna eksploatacja piasku przed Warszawą doprowadza do wysychania rzeki na warszawskim odcinku. A mimo to kopalnie działają, na czym korzysta… branża deweloperska.  

REKLAMA

Sytuacja jest jak widać skomplikowana. Problem w tym, że wiele osób dalej woli odganiać od siebie niewygodną prawdę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA