Rząd chce chronić ptaki przed wiatrakami. Branża jest wściekła
Bubel - tak przedstawiciele branży wiatrakowej oceniają pomysł na ochronę przyrody przed farmami wiatrowymi. Według rządowych planów wiatraki będą musiały stanąć w pewnej odległości od obszarów chronionych. To wywołuje niezadowolenie wśród części biznesu.
„Zwiększamy teren kraju z około 15 proc. dostępności do 22 proc. - dla inwestycji w OZE. Blisko jedna czwarta Polski będzie dostępna dla odnawialnych źródeł energii. Będziemy chronić zarówno gospodarstwa domowe i zgodnie z oczekiwaniem społecznym, także obszary Natura 2000 oraz parki narodowe” – czytamy na twitterowym profilu Pauliny Henning-Kloski, ministry klimatu i środowiska.
Według planów resortu, o których pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, wiatraki będą musiały znajdować się w pewnej odległości od obszarów, na których występują m.in. ptaki.
Strefa buforowa ma mieć 500 m od granic rezerwatów przyrody i aż 1,5 km od granic parków narodowych, i - co jest nowością - obszarów Natura 2000 chroniących ptaki i nietoperze
– donosi „DGP”.
Branża oceniła ten pomysł negatywnie. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej cytowane przez gazetę twierdzi, że takie odległości zahamują powstawanie kolejnych farm wiatrowych. „Ustawa w takim kształcie, zamiast rozwijać OZE, będzie kolejnym bublem” – uważa PSEW.
Czy wiatraki szkodzą ptakom?
Nie brakuje dowodów na to, że tak. Pod koniec ubiegłego roku we Francji doszło nawet do tego, że sąd nakazał firmie Energie Renouvelable du Languedoc rozbiórkę siedmiu turbin wiatrowych w departamencie Herault na południu Francji. Powodem były właśnie nadmiarowe zgony ptaków. W samym 2019 r. pod wiatrakami znaleziono zwłoki ponad tysiąca zwierząt. W Ameryce zaś jedna z firm musiała płacić słoną karę za to, że turbiny doprowadziły do śmierci przelatujących orłów.
- Zagrożenia dla ptaków i nietoperzy ze strony turbin wiatrowych mogą być mniejsze lub większe i są bardzo mocno zróżnicowane lokalnie – mówił prof. dr. hab. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Nie brakuje jednak niepokojących statystyk. Według poradnika „Ochrona ptaków przed kolizjami z turbinami wiatrowymi - wyzwania, potrzeby, możliwości” w 2020 r. w Polsce doszło do 82 kolizji. Niby niedużo, ale globalnie mówi się tysiącach śmierci rocznie.
Maciej Parmee (SKN Energetyki SGH) w tekście opublikowanym na portalu energetyka24.com zauważał, że gatunkami szczególnie zagrożonymi zderzeniami z wiatrakami są duże ptaki drapieżne. Orły, myszołowy czy sępy są mało płochliwe, a „wysokość i charakterystyka ich lotu dodatkowo zwiększają prawdopodobieństwo kolizji z urządzeniami”. I chociaż ofiarami turbin mogą być też mniejsze stworzenia, to niska liczebność i rzadkie rozmnażanie dużych drapieżników sprawiają, że ich ochrona jest kluczowa.
Znane są przypadki, w których śmiertelność wywołana bezpośrednimi kolizjami osiągnęła poziom zagrażający lokalnej populacji (np. Ścierwniki w południowej Hiszpanii, Orły przednie w Stanach Zjednoczonych oraz Kanie rude w Niemczech). Częstym powodem takich sytuacji jest budowa farm wiatrowych w pobliżu siedlisk lub tras przelotowych zagrożonych gatunków
– pisał ekspert.
Maciej Parmee zauważał, że choć testuje się wiele rozwiązań, których celem jest ostrzeganie ptaków przed niebezpieczeństwem – np. malowanie jednej z turbin na czarno – to lepiej zapobiegać niż leczyć. „Budowa turbin w pobliżu siedlisk gatunków chronionych lub na szlakach migracyjnych wielokrotnie zwiększa negatywne efekty ich działania” – przestrzegał.
To, jak istotny wpływ może mieć ocena środowiskowa, pokazuje przykład z północnego wybrzeża Belgii. Na jednej z tamtejszych farm wiatrowych oszacowana średnia ilość kolizji przypadających na jedną turbinę wynosiła około 20 ptaków rocznie. Okazało się, że za tak wysoką średnią odpowiadała mała grupa turbin, zlokalizowana w pobliżu kolonii mew i rybitw. Kolizyjność w ich przypadku wynosiła nawet 125 ofiar rocznie na turbinę i mogła zagrażać lokalnym populacjom
– dodawał Parmee.
Inny tego typu przykład to farma wiatrowa w jednej z norweskich gmin. Mimo negatywnej oceny doszło do realizacji inwestycji znajdującej się na terenie lęgowym bielika. Ptaki ginęły, a te, którym udało się przeżyć, zmieniły miejsce zamieszkania. Zostały brutalnie mówiąc przepędzone.
Zwolennicy OZE odbijają piłeczkę i mówią, że zmiany klimatu szkodzą zwierzętom bardziej – i to zarówno tym latającym, jak i na lądzie. I podejrzewam, że taki ping-pong może trwać w nieskończoność. Przeciwnicy wiatraków odpowiedzą w końcu, że owszem, węgiel szkodzi, ale my na swoim terenie nie mamy dużych ptaków drapieżnych, a mieliśmy. I winne są wiatraki.
W Polsce z powodu obaw o środowisko budowy farm są oprotestowywane
Według mieszkańców Suchej Koszalińskiej budowa farmy wiatrowej w ich okolicy wpłynie na 42 gatunki ptaków. O sprawie na początku czerwca pisała koszalińska „Wyborcza”. Stowarzyszenie Nasz Dom Sucha zamówiło ekspertyzę ornitologiczną, z której wynikało, że wokół terenu szykowanego na farmę wiatrową gniazdują gatunki ptaków zagrożonych wyginięciem.
- W krajowym programie ochrony orlika krzykliwego w Polsce jest jasno napisane, że generalnie odległość 5 km od inwestycji to jest mało. A mniejsza odległość w ogóle dyskwalifikuje. Tymczasem u nas odległość od gniazd orlika wynosi 3 km i one w ogóle nie zostały uwzględnione w raporcie przedreazlizacyjnym inwestora - mówił Przemysław Tymiński, prezes stowarzyszenia Nasz Dom Sucha.
Jak chronić ptaki przed turbinami?
Prace nad tym trwają również w Polsce. Na farmach należących do PGE Energia Odnawialna zamontowano specjalny system czujników wykrywający nadlatujące ptaki. Wykrywalność lecących żurawi i kani rudej w obrębie 400-500 metrów od turbiny wiatrowej wyniosła ponad 80 proc. Dzięki aktualizacji systemu wyniki te udało się jeszcze poprawić, zwiększając efektywne zasięgi wykrycia o 100-200 m. Podczas kolejnego etapu testów urządzenie zostało wyposażone w pulsacyjne światło ostrzegające ptaki przed przeszkodą.
Odpowiednie prace prowadzone są jeszcze na etapie przygotowania do budowy. Badania prowadzone są na obszarze szykowanej morskiej farmy wiatrowej Baltica 2. Monitoring ptaków zakłada pozyskanie szczegółowych informacji, m.in: zagęszczenia, rozmieszczenia i liczebności ptaków w podziale gatunkowym na badanym obszarze. Do tego dochodzi monitoring morświnów.
– Rozwój zielonej energii musi iść w parze z ochroną naturalnych siedlisk i dzikiej przyrody. W Ørsted postawiliśmy sobie za cel, aby wszystkie nowe projekty energii odnawialnej, uruchamiane najpóźniej od 2030 r., miały pozytywny wpływ netto na różnorodność biologiczną. Oznacza to, że nie tylko będziemy unikać, minimalizować i kompensować wszelki wpływ na przyrodę w trakcie trwania naszych projektów - ale będziemy również aktywnie pomagać w przywracaniu i ulepszaniu ekosystemów. Jestem przekonana, że poprzez stawianie zrównoważonego rozwoju w centrum naszej działalności uwolnimy innowacje katalizujące ekologiczne rozwiązania w branży energetycznej również na polskim rynku i napędzimy postęp w kierunku gospodarki niskoemisyjnej w równowadze z naturą i społeczeństwem – komentowała Agata Staniewska Bolesta, dyrektorka zarządzająca Orsted Offshore Polska.