Turbiny wiatrowe zabijały orły. Firma zapłaciła słoną karę
W Ameryce zapadł naprawdę ważny wyrok. Właściciel farm wiatrowych zapłacił za to, że łopaty turbin doprowadziły do śmierci przelatujących orłów. Kara jest wysoka, ale nie powinna szokować, bo przedsiębiorstwo nie robiło nic, aby do niepotrzebnych zgonów nie dopuścić.
Jak wskazał sąd w Cheyenne w stanie Wyoming, turbiny znajdujące się na farmach należących do NextEra Energy w ciągu dziesięciu lat doprowadziły do śmierci co najmniej 150 ptaków. Grzywna wyniosła 8 mln dol.
Co więcej, zabicie kolejnych orłów będzie kosztowało ich prawie 30 tys. dol. za ptaka.
Kara jest wysoka, ale spółka nie robiła nic, aby zmniejszyć liczbę zgonów na swoich farmach. Urzędnicy radzili, co zrobić, jednak nikt ich nie słuchał.
W ramach zadośćuczynienia firma zobowiązała się przeznaczyć do 27 mln dol. w ciągu najbliższych pięciu lat, by lepiej zabezpieczyć farmy i ochronić ptaki przed niepotrzebną śmiercią. Pomóc ma w tym m.in. wyłączenie wiatraków w okresie, gdy orły częściej przelatują przez daną okolicę.
Prezes NextEra Rebecca Kujawa mimo grzywny uważa, że firmy nie powinny być karane za to, że ptaki giną w zderzeniu z wiatrakami turbin. Według niej stawianie każdej konstrukcji, lot samolotem czy nawet prowadzenie pojazdu może doprowadzić do kolizji z ptakiem.
Niby to logiczne. Tyle że Kujawa zapomniała o tym, że naprawdę niewiele potrzeba, by dać znać nadlatującym ptakom, że przed nimi będzie niebezpieczeństwo.
Na przykład norwescy badacze postanowili sprawdzić, czy pomalowanie jednego śmigła w każdej turbinie na czarno w jakiś sposób zwróci uwagę ptaków. Okazało się, że tak. Liczba ptaków zabitych przez turbiny, w których jedno śmigło było pomalowane na czarno, była niższa o ponad 70 proc. od liczby turbin, w których wszystkie śmigła miały ten sam kolor.
W Polsce również testowane są metody pozwalające ograniczyć liczbę zgonów
Na farmach należących do PGE Energia Odnawialna zamontowano specjalny system czujników wykrywający nadlatujące ptaki.
Efekty były obiecujące. Wykrywalność lecących żurawi i kani rudej w obrębie 400-500 metrów od turbiny wiatrowej wyniosła ponad 80 proc. Dzięki aktualizacji systemu wyniki te udało się jeszcze poprawić, zwiększając efektywne zasięgi wykrycia o 100-200 m.
Podczas kolejnego etapu testów urządzenie zostało wyposażone w pulsacyjne światło, ostrzegające ptaki przed przeszkodą. Sygnalizacja aktywowana jest przez system w momencie wykrycia zagrożenia kolizją. Składa się ona z 16 lamp o mocy 10 W każda zamontowanych powyżej kamer odpowiedzialnych za detekcję. Jej rolą jest ostrzec zbliżające się do turbiny ptaki i spowodować zmianę kierunku ich przelotu. Na wyniki testów jeszcze czekamy.
Jak widać – gdy się chce, to można. Spora kara dla amerykańskiej spółki to nie tylko efekt zabicia sporej liczby ptaków, ale też tego, że firma nie zrobiła nic, by śmierci zapobiec.