Czesi chcą bronić się przed turystami. My też powinniśmy
Czesi mają też rozwiązanie – proste, acz dla wielu bezkompromisowe. Niewykluczone jednak, że takie działania trzeba wprowadzać na szerszą skalę.
Piotr Górecki z PAP informuje o pomyśle Czechów na ograniczenie liczby turystów. Gazeta "Mlada Fronta DNES" sugeruje, że najlepszym rozwiązaniem będzie… zamykanie dróg. Jeśli chętnych będzie zbyt dużo, reszta po prostu nie dostanie się w rejony turystycznej atrakcji. Trzeba będzie z większym wyprzedzeniem planować wypad.
Do szczególnie obleganych miejsc Czesi zaliczyli szczyt Śnieżki w Karkonoszach czy przełęcz Pustevny w Beskidzie. Zablokowanie drogi na parking jest prostsze niż zmiany w prawie. A te byłyby niezbędne, gdyby chciano wprowadzić np. wejściówki ograniczono czasowe.
W relacji PAP czytamy, że pomysł z powodzeniem realizowany jest w rejonie skalnego miasta Skały Adrszpadzkie i dzięki temu limit wynosi 4 tys. osób. Bez wcześniejszej rezerwacji nie ma szans na wizytę. A jeżeli ktoś pojedzie w ciemno? Wówczas kierowany jest do mniej popularnej atrakcji turystycznej.
W Polsce włodarze rejonów, które nie są tak licznie i chętnie odwiedzane przez turystów, chcą przyciągnąć ich stawianiem wież widokowych czy budowaniem wiszących mostów
Ma to swoje oczywiste konsekwencje w postaci znaczącego ingerowania w krajobraz.
Nie da się ukryć, że i u nas są miejsca, które przyciągają zbyt wielu podróżnych. Obrońcy przyrody obawiają się, że np. Tatry masowej turystyki zwyczajnie nie wytrzymają. Może więc zamiast irytować się na zbyt drogie bilety na kolejkę liniową czy korki w drodze na szczyt lepiej byłoby wcześniej zablokować dojazd i wskazać inne warte odwiedzenia miejsca?
Co roku portale donoszą o kolejkach na górskie szczyty. I niestety o nieodpowiedzialnym zachowaniu turystów. Problem znany jest od lat. Obrońcy przyrody już w 2008 r. zwracali uwagę na problem:
To zjawisko nasila się m.in. dzięki nowej kolei linowej na Kasprowy Wierch. Ludzie na szlakach turystycznych – zresztą często zdarza im się z nich schodzić – zachowują się jak w parku rozrywki lub w ZOO. Żyjące w górach dzikie zwierzęta traktują często jak udomowione koty. Niedźwiedź staje się dla nich ładnym zwierzątkiem do głaskania
– pisał na łamach magazynu „Dzikie życie” Grzegorz Bożek.
- Nie powinniśmy dłużej czekać, by odbyć poważną debatę na temat ograniczenia wejść do TPN. Może nie od razu w całe Tatry, ale na początek na te najbardziej zatłoczone szlaki – postulował przyrodnik, krajoznawca i autor książki o Tatrach "Świsty i pomruki" Lechosław Herz cytowany przez zakopiańską „Wyborczą”.
Lata mijają, a tego typu propozycje wciąż są jedynie sugestiami. Tymczasem sąsiedzi działają, bo wiedzą, że przyroda ma swoje granice. Może w końcu czas, abyśmy i my to zrozumieli?