REKLAMA

Narzekają na ceny biletów na Kasprowy Wierch. A może problemem jest to, że są zbyt tanie

Nie chodzi o to, żeby turystyka była dla nielicznych. Ważniejsze jest dobro samej przyrody.

kasprowy wierch
REKLAMA

Twitter rozgrzał wpis Pawła Czekalskiego, który zauważył, że bilety dla czteroosobowej rodziny na kolejkę linową na Kasprowy Wierch kosztują łącznie 500 zł. I chociaż kupując je wcześniej przez internet – oraz na mniej popularne godziny – da się co nieco zaoszczędzić, to dla wielu turystów cena nadal jest zaporowa. „My wolelibyśmy chyba już iść na nogach, niż jechać tą kolejką” – mówiła jedna z turystek cytowanych przez WP.

REKLAMA

Mimo wieloletnich narzekań na to, że polskie góry są drogie i bardziej opłaca się jechać zagranicę, popularność Tatr nie tylko nie maleje, ale wręcz rośnie. W 2023 r. polską stronę gór odwiedziło niemal 4,7 mln turystów. Dla porównania 10 lat temu frekwencja wyniosła niecałe 3 mln.

Co więcej – wystarczyły cztery miesiące 2024, aby Tatrzański Park Narodowy odwiedziło prawie 930 tys. turystów. O 90 tys. więcej niż w 2023 i o 101,5 tys. więcej niż w 2022 r.

W 2023 r. największą popularnością cieszyło się Morskie Oko, które odwiedziło prawie 700 tys. osób. Niemal równie popularną destynacją okazał się Kasprowy Wierch – kolejką linową wjechało ponad 564 tys. ludzi. Jak widać, ceny nie odstraszyły, a ponoć wysokie są nie tylko w tym sezonie.

- W Tatrach panują dogodne warunki do uprawiania turystyki, a co za rym idzie, szlaki są oblegane. Duża liczba turystów generuje kolejki, na popularnych szlakach m.in na Giewont czy Rysy – mówił niedawno cytowany przez PAP Tomasz Zając, przewodnik tatrzański i edukator Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Zbyt duża liczba turystów to fatalna wiadomość dla przyrody

Już w 2008 r. na łamach magazynu „Dzikie życie” Grzegorz Bożek zauważał, że „coraz więcej ułatwień we wchodzeniu w Tatry powoduje pojawianie się ludzi, którzy nie mają pojęcia, jak się zachować i być ubranym”.

To zjawisko nasila się m.in. dzięki nowej kolei linowej na Kasprowy Wierch. Ludzie na szlakach turystycznych – zresztą często zdarza im się z nich schodzić – zachowują się jak w parku rozrywki lub w ZOO. Żyjące w górach dzikie zwierzęta traktują często jak udomowione koty. Niedźwiedź staje się dla nich ładnym zwierzątkiem do głaskania.

Bożek dodawał, że zachowanie ludzi jest najlepszym argumentem za tym, aby odciążyć Tatry od ogromnej liczby turystów. Jak to zrobić? Po prostu wprowadzić konkretne ograniczenia. Po latach ten pomysł wraca z oczywistego powodu. Zajmujący się tematyką Tatr i Podhala Bartłomiej Kuraś komentował, że przyroda w Tatrach zwyczajnie nie wytrzyma 5 mln turystów.

- Nie powinniśmy dłużej czekać, by odbyć poważną debatę na temat ograniczenia wejść do TPN. Może nie od razu w całe Tatry, ale na początek na te najbardziej zatłoczone szlaki – postulował przyrodnik, krajoznawca i autor książki o Tatrach "Świsty i pomruki" Lechosław Herz cytowany przez zakopiańską „Wyborczą”.

Prawdziwie wysokie ceny kolejki liniowej – choć pewnie wielu się to nie podoba – już teraz mogą być pewnym czynnikiem zniechęcającym. Sęk w tym, że patrząc na jej popularność w 2023 r., trudno mówić tu o prawdziwych pustkach i wożeniu powietrza.

Jeśli jednak faktycznie zależy nam na ochronie Tatr, to trzeba dążyć do tego, aby turystów było mniej. Rzecz jasna góralom się to nie spodoba, ale gra toczy się o znacznie wyższą stawkę.

Tak ogromna liczba ludzi w górach ma swoje olbrzymie konsekwencje. Nie chodzi tylko o zadeptane szlaki i stres zwierząt

Miesiąc temu portalsamorzadowy.pl pisał, że w zakopiańskich Kuźnicach dobiega końca budowa centrum przesiadkowego przy dolnej stacji kolejki liniowej na Kasprowy Wierch. To kontrowersyjna inwestycja, bo betonowa, „przypominająca wyglądem drogową estakadę”. Władze Zakopanego tłumaczyły, że jej powstanie było konieczne, bo dzięki temu usprawni się transport zbiorowy i zachęci do korzystania z „alternatywnych form komunikacji”. Dzięki temu zmniejszy się ruch samochodowy – w teorii.

Zwiększy się także bezpieczeństwo i komfort osób korzystających z objętej projektem infrastruktury oraz poprawi się wizerunek Zakopanego jako nowoczesnego centrum turystycznego – zaznaczono w projekcie.

Ogromna liczba turystów to więc nie tylko ryzyko dla przyrody, dzikich zwierząt i samych urlopowiczów, którzy muszą liczyć się z koniecznością spędzenia wolnego czasu w tłumie innych „odpoczywających”. To także inwestycje, które wprost nazywane są „betonowymi patelniami” niepasującymi do krajobrazu Tatr. Cóż: właśnie to jest konsekwencją masowej turystyki. Jeżeli chce się móc szybko przyjmować i obsługiwać lawinę turystów, to trzeba iść na skróty, stosując niestety dość prymitywne metody.

REKLAMA

Oczywiście tej budowy już się nie odkręci. Tyle że to jeszcze jeden dowód na to, że chęć przyjęcia większej liczby chętnych ma swoje poważne konsekwencje. Już jesteśmy bliscy granicy. Jeśli więc dla kogoś wysokie ceny na liniową kolejkę będą zachętą, aby poszukać mniej obleganych, ale za to darmowych czy tańszych miejsc – wiele wskazuje na to, że tatrzańska przyroda zareaguje na ten ruch ulgą.

Zdjęcie główne: kosmos111/Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA