REKLAMA

Ograliśmy Astro Bot - 5 powodów, dla których "Mario od Sony" wymiata

Platformowa gra w starym dobrym stylu będzie kolejnym hitem PlayStation? Wszystko na to wskazuje. Astro Bot przebił nasze najśmielsze oczekiwania, punktując z pięciu zróżnicowanych powodów.

Astro Bot
REKLAMA

Polski oddział PlayStation zaprosił redakcję Spider’s Web do swojej siedziby, oferując możliwość przedpremierowego ogrania platformówki Astro Bot. Opuszczając stanowiska testowe, wszyscy mieliśmy to samo wrażenie: cholera, gra jest znacznie większa, ambitniejsza i ciekawsza niż sądziliśmy.

REKLAMA

Astro Bot to gra platformowa w starym dobrym stylu. Składa się z wielu światów do odwiedzenia, wybieranych z poziomu kosmicznej mapy. Każda planeta to osobne wyzwanie, z konkretną liczbą botów do uratowania. Wzorem platformowych gier Nintendo, gracz nie musi odnaleźć wszystkich sympatycznych robotów, by ukończyć poziom. Pewna ich pula jest jednak wymagana, by odblokować kolejne światy.

Mniej więcej na trzecim, może czwartym świecie nie miałem już wątpliwości: Astro Bot to nie żaden pomniejszy projekt robiony gdzieś na boku, w przerwie obiadowej. To platformówka, której producenci dali tyle uwagi, starań i uczucia, że uderza to podczas rozgrywki. Poziom realizacji Astro Bota jest zdumiewająco wysoki, a mnie gra pozytywnie zaskoczyła w pięciu aspektach:

Po pierwsze, Astro Bot bywa cholernie trudny. Jeden etap przechodziłem 20 razy, nie potrafiąc odpuścić.

Sympatyczne robociki, kolorowe światy, zbieranie monetek - patrzysz na materiały z Astro Bota i jesteś przekonany - tego typu gra nie może dawać wycisku. Tymczasem Sony wypełniło galaktykę Astro nie tylko względnie prostymi misjami głównymi, ale także zdumiewająco trudnymi wyzwaniami, przypominającymi graczowi czasy pierwszego, bezwzględnego Crasha na PSX.

Ponad 20 razy podchodziłem do platformowej sekwencji, gdzie mogłem spowalniać czas niczym perski książę. Wystarczył jeden błąd, żeby cały tor zaczynać od nowa. Z kolei o błąd jest łatwo, wyzwanie zostało bowiem naszpikowane przeciwnościami przez sadystycznego level designera. Innym razem Astro Bot pokonuje tor złożony ze szklanych platform, które pękały niczym kry lodowe i na których ślizgałem się pozbawiony kontroli. Tutaj też wystarczył jeden błąd, by całą sekwencję zaczynać od nowa.

Świetne było to, że za każdym wiedziałem gdzie popełniłem błąd. Podejście po podejściu, docierałem coraz dalej. Trudne wyzwania Astro Bota - chociaż opcjonalne - nie pozwalają odejść od ekranu. Chcesz podjąć jeszcze jedną próbę. Potem jeszcze. I znowu. To ten przyjemny wysoki poziom trudności, motywujący do kolejnych podejść i mocno trzymający przed ekranem.

Po drugie, Astro Bot świetnie miesza różne uniwersa gier PlayStation.

Podczas mojej przedpremierowej rozgrywki spotkałem Kratosa z God of War wraz z synem (dostali nawet własny świat do przejścia), tancerza z PaRappa the Rapper czy futrzastego Ratcheta. Oczywiście wszyscy w wersji zrobotyzowanej, odtworzeni jako roboty w stylistyce Astro Bota. Te postaci pomagają graczowi, zachowując rozpoznawcze cechy ze swoich oryginalnych gier.

Astro Bot stanowi kreatywny miszmasz motywów charakterystycznych dla marki PlayStation. Nie tylko tych najnowszych, ale także znacznie starszych, z lat 90 i ery pierwszego, szarego PlayStation. Swoista gra w grze. Zadziwiająco dobrze działa to w praktyce, bo kto nie chce przejść misji ramię w ramię z Aloy z Horizona czy z Nathanem Drake'em z Uncharted?

Po trzecie, Astro Bot bardzo dobrze wykorzystuje możliwości pada DualSense. Nie forsuje ich jednak na siłę.

Przez lata pad Xboksa miał przewagę nad kontrolerami Sony. Dopiero świetny - chociaż nie pozbawiony wad - DualSense przechylil szalę na stronę PlayStation. Zniuansowana haptyka, wbudowany głośnik i mikrofon, opór na spustach - wszystko to elementy dzięki którym DualSense to niezwykle rozbudowany kontroler, do tego świetnie leżący w dłoniach.

Astro Bot korzysta z wszystkich unikalnych funkcji pada Sony, ale nie forsuje ich na siłę. Nie ma bowiem nic gorszego niż obowiązkowe korzystanie np. z celowania ruchowego, bez możliwości pozostania przy klasycznych analogach.

Dlatego producenci Astro Bota pozwalają przetestować wszystkie ciekawe funkcje DualSense i sensownie implementują je do gry, lecz nie zamieniają swojej platformówki w kolejne Wii Sports. Dzięki temu osoby, które nie przepadają za takimi efektami jak adaptacyjne spusty (cóż, każdy ma prawo do życia w błędzie) mogą je dezaktywować w opcjach.

Po czwarte, Astro Bot nie jest jakimś budżetowym projektem na boku. To wielka, piękna, doszlifowana gra.

W porównaniu do takich kocurów od Sony jak God of War, Horizon czy Spider-Man, Astro Bot wydaje się grą skromną i malutką. Nic bardziej mylnego. To projekt, nad którym pracowano trzy pełne lata, w drużynie liczącej średnio 60 osób. Jak na grę platformową, to spora skala.

Dzięki odpowiedniemu czasowi oraz budżetowi Astro Bot składa się na ponad 50 wyzwań w kilku różnych galaktykach. Te wyzwania to zarówno spore planety z dużą liczbą sekretów, jak i znacznie krótsze, ale też trudniejsze misje, które będziecie powtarzać kilka(naście) razy. No chyba, że jesteście mistrzami w platformówki.

Duża skala projektu jest widoczna także w obszarze grafiki. Astro Bot nie oferuje może takiej oprawy jak świetne Ratchet and Clank: Rift Apart, ale produkcja jest bardzo przyjemna wizualnie, do tego działa szybko i płynnie. Dzięki SSD przejście z poziomu galaktyki do poziomu planety jest błyskawiczne, a także efektowne.

Po piąte, Astro Bot kopiuje dobre podejście do kwestii trudności. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

Ukończenie Astro Bota nie będzie stanowić problemu dla młodszych graczy. Ci co prawda nie przejdą wszystkich wyzwań, ale odblokują każdą galaktykę i pokonają każdego wielkiego bossa. Co innego pokonanie gry na 100 proc. - to już zadanie dla konsolowych wyjadaczy.

Piszę to nie tylko w oparciu o wcześniej przedstawione trudne wyzwania, ale także sposób, w jaki odbywa się eksploracja dużych planet. Te, chociaż stosunkowo proste do przejścia, zostały naszpikowane sekretami. Wzorem takich serii jak Kirby czy Super Mario, odnalezienie wszystkich gwiazdek ciastek botów to niemały wyczyn, bo część z nich została bardzo sprytnie schowana. Dzięki temu satysfakcja z pokonania planety na 100 proc. jest spora.

Jestem zdecydowanie na tak i czekam na premierę. Astro Bot wyrasta na bardzo pozytywne zaskoczenie.

REKLAMA

Szkoda, że w grze nie pojawi się tryb co-op wzorem gier LEGO czy Super Mario Odyssey. To w zasadzie mój jedyny mankament z nadchodzącą produkcją, na świeżo po ograniu wersji przedpremierowej. Astro Bot zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie i wiem, że będę grał w tę platformówkę z równą przyjemnością co w nowego Ratcheta, Crasha czy Mario. Trudno o bardziej elitarne, zasłużone grono podczas porównania przedstawicieli tego gatunku.

Astro Bot zadebiutuje na konsolach PlayStation 5 już 6 września 2024 r., w cenie 299 zł.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA