Kozy Judasza. Te samoloty wyglądały jak klauny, ale pełniły bardzo ważną rolę
Malowanie samolotów wojskowych kojarzy nam się zazwyczaj z kamuflażem lub takim doborem kolorów, który najlepiej ukryłby maszynę przed oczami przeciwnika. Czasem jednak chodzi o to, żeby jak najbardziej wyróżnić się z tłumu. Tak było w przypadku samolotów zwanych przewrotnie Kozami Judasza.
Wśród mrocznych chmur i ognia II wojny światowej, na tle bombowców niosących śmierć i zniszczenie, wyróżniała się niecodzienna sylwetka w pstrokatym malowaniu. Mowa o samolotach, które miały jedno, bardzo ważne zadanie.
Więcej o niezwykłej technologii II wojny światowej przeczytasz na Spider`s Web:
- Ruhrstahl X-4 to rakieta, która miała słuchać amerykańskich bombowców. Tak Niemcy chcieli pokonać Latające Fortece
- Błąd przeżywalności, czyli czego nie robić, by przetrwać. Na przykład katastrofę samolotu
- Biblijny głód i Operacja Manna. Jak alianci karmili głodujących Holendrów z powietrza
- Piloci widzieli na niebie dziwne zjawiska i myśleli, że to UFO. Dziś wiemy, co to było
Zapanować nad chaosem
Gdy do bombardowań Niemiec włączyli się Amerykanie rozpoczęli kampanię dziennych nalotów. W świetle dnia ich maszyny były łatwiejszym łupem dla myśliwców, więc samoloty zaczęto ustawiać w ciasne formacje złożone z dziesiątek bombowców, tak aby mogły one osłaniać się wzajemnie ogniem karabinów maszynowych.
Jednak złożenie takiej formacji było bardzo trudne. W czasach, gdy nawigacja lotnicza była w powijakach, a formacje bombowców liczyły dziesiątki, a nawet setki maszyn, zapanowanie nad chaosem i precyzyjne ustawienie bombowców w szyki bojowe stanowiło wyzwanie.
W 1943 r. powstał pomysł wykorzystania starszych modeli bombowców do kierowania pozostałymi i użycia ich jako "monterów". USAAF miało nadzieję, że pomogą one tworzyć formacje bombowców w ciągu godziny, jednak w praktyce wymagało to od dwóch do trzech godzin.
Działo się tak, ponieważ samoloty startowały z wielu odległych czasem lotnisk, co wymagało niezwykłej koordynacji, a wszystko to odbywało się w ciszy radiowej, aby nie ostrzec Niemców o zbliżającym się nalocie.
Samoloty "montażowe", niczym pasterze prowadzący owce, ułatwiały ten proces, montując szyk bombowców w powietrzu. Ich zadaniem było wyznaczyć punkt zborny, wokół którego gromadziły się bombowce, tworząc zwartą formację bojową.
Do tego celu przeznaczano starsze już maszyny Boeing B-17 Flying Fortress i Consolidated B-24 Liberator, z których usuwano uzbrojenie. Dodatkowy sprzęt nawigacyjny, w tym światła nawigacyjne, pozwalał precyzyjnie wyznaczać kurs i pozycję. Do komunikacji z bombowcami służyć mogły flary wystrzeliwane przez załogę.
Niezwykłe malowanie i ponura nazwa
Najbardziej charakterystyczną cechą owych samolotów było jednak ich malowanie. Zazwyczaj stosowano jaskrawe kolory i malowanie w pasy lub w kropki, albo szachownice, co umożliwiło łatwe zauważenie przez stado bombowców formujących się z różnych baz lotniczych nad zamgloną Anglią.
Po skierowaniu własnych bombowców bojowych do odpowiednich grup formacyjnych samoloty wracały do domu – dlatego ich zły stan oraz brak kamuflażu i uzbrojenia nie miały większego znaczenia.
Załogi bombowców nadały samolotom formującym wyprawy bombowe ponure miano Kozłów Judasza. W Ameryce Kozioł Judasz jest szkolony przez farmerów do przebywania z owcami lub bydłem, prowadząc je do określonego miejsca przeznaczenia, czasem na rzeź, oszczędzając przy tym własne życie.