REKLAMA

Rząd zmusi deweloperów do budowania schronów. Czy czegoś nam nie mówią?

Sytuacja ze schronami w Polsce jest bardzo niepokojąca. Miejsc jest mało, a ich stan budzi wiele wątpliwości. Już wiadomo, że budowa przydomowych konstrukcji będzie łatwiejsza, a teraz wraca pomysł, aby bezpieczne punkty powstawały wraz z nowymi budynkami.

schron
REKLAMA

Jeszcze przed II wojną światową takie podejście było spotykane i np. przepiękna, luksusowa kamienica w Gdyni została wyposażona w bezpieczny schron. W PRL-u również powstawało wiele takich miejsc również dla zwykłych mieszkańców. Po transformacji ustrojowej uznano, że wszystko, co złe na świecie już za nami, więc blokowe czy osiedlowe schrony zaczęły pustoszeć i niszczeć. Ich inwentaryzacja w 2022 r. najlepiej pokazała skalę problemu. Według najnowszych szacunków w schronach z „prawdziwego zdarzenia” jest miejsce dla 300 tys. Polaków.

REKLAMA

W rozmowie z radiem RMF FM Paweł Zalewski, wiceminister obrony narodowej, przyznał, że rząd rozważa „wprowadzenie pewnych obowiązków dla deweloperów”. Pomysł zakłada, aby w powstających budynkach znalazły się miejsca spełniające parametry schronu.

Na konieczność wprowadzenia takich przepisów zwracał uwagę senator Trzeciej Drogi, b. dowódca generalny RSZ gen. Mirosław Różański. W rozmowie z PAP przyznał, że potrzebne są regulacje, które zapewnią, że „przyszłe inwestycje budowlane zarówno prywatne jak i publiczne będą przewidywać miejsca dla schronienia ludności”.

Nie znamy jeszcze szczegółów nowych ustaleń, ale z branży deweloperskiej już słychać głosy, które sugerują, że regulacje wpłynęłyby na ceny mieszkań. Te – aż trudno uwierzyć, że to jeszcze możliwe – miałyby podrożeć.

Kto zapłaci za schron?

Sama budowa jednego miejsca postojowego dla samochodów przed marżą dewelopera to obecnie ok. 100 tys. zł. Prawdziwe koszty miejsc postojowych są przerzucane na wyższe ceny mieszkań, bo klienci nie są gotowi tyle płacić za miejsca, a gminy ich wymagają (…) Trzeba pamiętać, że na mieszkańców spadłyby wysokie koszty utrzymywania takich schronów - stały serwis techniczny drzwi, przejść, wentylatorów, filtrów, sanitariatów, awaryjnego źródła zasilania. To mogłoby oznaczać wzrost kosztów utrzymania części wspólnych o kilkadziesiąt procent

– mówił „Wyborczej” Konrad Płochocki, wiceprezes zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Niekoniecznie jednak koszty utrzymania musiałyby spaść na mieszkańców. W wielu przypadkach faktycznie tak się właśnie działo, ale budziło to sprzeciw. Już w 2013 r. poseł Józef Lassota wraz z grupą posłów przygotował interpelację do ówczesnego ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej w sprawie regulacji kwestii własności schronów, w szczególności elementów infrastruktury z nimi związanych.

Jeśli przyjąć, że schrony mogą stanowić część nieruchomości wspólnej, powstaje uzasadniona wątpliwość, dlaczego tylko członkowie określonej wspólnoty mieszkaniowej są obowiązani do ponoszenia ciężarów związanych z koniecznością utrzymywania tych budowli ochronnych, skoro wiadomo, że są one przeznaczone dla szerszego kręgu ludności. (…) Twierdzenie, iż koszty związane z utrzymywaniem schronów w należytym stanie (w przypadku gdy pomieszczenia takie znajdują się w budynkach mieszkalnych, w których istnieją wspólnoty mieszkaniowe) powinny być ponoszone wyłącznie przez członków takich wspólnot, należałoby uznać za nieuprawnione przenoszenie ciężaru obowiązków publicznych na poszczególne grupy obywateli. Z uwagi bowiem na przeznaczenie budowli ochronnych wydaje się, że obowiązki w zakresie ich utrzymania powinny być ponoszone przez terenowe jednostki obrony cywilnej, gdyż to właśnie do zadań obrony cywilnej należy przygotowanie wspomnianych budowli.

Kilka lat później z takim stwierdzeniem zgodził się ówczesny rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. W 2020 r. w piśmie do Mariusza Kamińskiego, sprawującego wtedy urząd Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zaznaczył, że już od przeszło 20 lat brakuje uregulowań prawnych w zakresie zasad eksploatacji i koszów utrzymania schronów, znajdujących się w budynkach mieszkalnych, będących własnością wspólnot mieszkaniowych.

Z punktu widzenia organu stojącego na straży praw obywatelskich, w tym również praw majątkowych obywateli, ten kierunek uregulowania tej kwestii przez ustawodawcę nie znajduje uzasadnienia w sposobie wykorzystania i przeznaczenia tych budowli, i nie jest do zaakceptowania. Dla właścicieli lokali - członków wspólnot mieszkaniowych oznaczałby w istocie ustawowe nałożenie na nich obowiązku pokrywania kosztów bieżącego utrzymania budowli ochronnych, które – co warto ponownie podkreślić – nie są przeznaczone do ich wyłącznego wykorzystania. W mojej ocenie rozwiązanie nakładające obowiązki finansowe związane z utrzymaniem schronów wyłącznie na właścicieli wyodrębnionych lokali oznaczać będzie niedopuszczalne przerzucenie na obywateli ciężarów finansowych, które spoczywać powinny na władzy publicznej.

- pisał Adam Bodnar.

Schron prawem, nie towarem

W odpowiedzi przekazano, że „zasadniczo pomieszczenia te mają zapewniać ochronę osobom zamieszkującym budynki, w których te schrony funkcjonują”. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dodało przy okazji, że w wielu sytuacjach pomieszczenia wykorzystywane są np. jako warsztaty, suszarnie, pralnie czy magazyny, więc „ponoszenie kosztów ich utrzymania przez te wspólnoty wydaje się być uzasadnione”.

Wróćmy do interpelacji z 2013 r. Znalazł się w niej fragment nieco mrożący krew w żyłach, bo pokazujący, jak niektórzy mogliby interpretować, czym schron jest. A raczej dla kogo jest:

Należałoby uznać, że osoby nabywające prawo własności nieruchomości (mieszkania) w takim budynku, nabywają również ułamkowy udział w nieruchomości wspólnej, do której wlicza się również powierzchnię schronu. Wraz z uzyskaniem prawa własności nieruchomości nabywca stawałby się również współwłaścicielem ułamkowej części schronu. Nie mógłby on jednak swobodnie korzystać z przedmiotu swojej własności z uwagi na charakter pomieszczenia, jakim jest schron i jego przeznaczenie.

W sytuacji zagrożenia na szczęście potrafimy się jednoczyć, więc pewnie aktu własności mieszkania przed wejściem do schronu nikt by (raczej?) nie wymagał. Patrząc jednak na to, jak grodzimy osiedla i nawet pojedyncze bloki, aby nikt obcy nawet nie pomyślał, by przejść przez podwórko, aż boję się dyskusji o tym, kto mógłby korzystać ze schronu. I dlaczego ktoś na pewno nie będzie płacił za to, by wejście na gapę było możliwe.

Więcej o obronie cywilnej i militariach przeczytasz na Spider's Web:

Póki co to kwestia czysto teoretyczna, ale dobrze pokazująca, w jakim głębokim, ciemnym lesie się znaleźliśmy. Nawet jeśli trafimy do schronu, bo drogę wskaże aplikacja, to nie mamy gwarancji, że ktoś otworzy do niego drzwi. Tyle że my nie jesteśmy nawet na tym etapie, bo schrony trzeba zacząć budować. Tymczasem dopiero czeka nas dyskusja na temat tego, kto ma to robić i kto za zapłaci.

„Brak schronów to nasza pięta achillesowa” – mówił cytowany wcześniej gen. Różański. Wydaje się, że i tak była to bardzo delikatna ocena sytuacji.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA