Luksusowa kamienica, a w piwnicy schron. Tak Gdynia szykowała się na wojnę
Gdyński "Bankowiec" zachwyca fanów polskiego modernizmu. Wygląd budzący skojarzenia ze statkiem, pełen luksusowych apartamentów, jako jeden z pierwszych w Polsce posiadających w podziemiach garaż. I coś jeszcze. Zamiast zwykłej piwnicy - schron. Tak budowano w okresie międzywojennym, licząc się z tym, że groza wojny światowej może powrócić.
Gdynia pełna jest modernistycznych perełek, a zespół mieszkaniowy Banku Gospodarstwa Krajowego w Gdyni to jeden z największych skarbów miasta. Naprzeciwko niej znajduje się inna gwiazda, czyli budynek biurowy ZUS, kolejny przepiękny budynek-statek.
"Bankowiec", jak nazywano kamienicę Banku Gospodarstwa Krajowego, powstawał w latach 1936-1939. Architektem został Stanisław Ziołowski, który na swoim koncie ma też kilka innych budynków w Gdyni. Zespół mieszkaniowy BGK to bez wątpienia największe dzieło architekta, zamordowanego przez NKWD w 1940 roku.
Skojarzenie z morzem nie może dziwić
Nie tylko dlatego, że budynek powstał w Gdyni, na dodatek znajduje się rzut beretem od wybrzeża. Ówcześni architekci podziwiali statki, zachwycali się ich opływowym wyglądem i luksusem. Dokładnie taki jest "Bankowiec". Mimo że był to największy kubaturowo budynek mieszkalny międzywojennej Gdyni, jest niezwykle lekki, przewiewny, wręcz zwinny. Ma się wrażenie, że to statek, który zacumował na chwilę w centrum miasta, w przerwie między kolejnym rejsem. Tylko czekać, aż z najwyższego okna widoczna będzie sylwetka kapitana, wszak charakterystyczna bryła przypomina mostek kapitański.
Luksusy były w środku. Jak pisał Grzegorz Piątek, autor książki "Gdynia obiecana":
Na parterze swój lokal zajęły Stałe Targi Samochodowe. Salon samochodowy w mieście, w którym w 1937 roku było mniej niż 400 aut, świadczył o tym, że w tym budynku mieszka elita. Nic więc dziwnego, że w podziemiu ulokowano też podziemny garaż, raptem dla kilkunastu samochodów, ale skoro w całej Gdyni było ich niewiele, to liczba miejsc parkingowych świadczy o prestiżowej lokalizacji.
Elitę trzeba było więc chronić. W podziemiach znalazł się schron, wyposażony w specjalny system filtrów, którego celem było oczyszczanie powietrza z zewnątrz. Jak mówił architekt Jerzy Majewski, to jeden z najlepiej zabezpieczonych i przygotowanych schronów powstałych w okresie międzywojnia. Widmo zbliżającego się konfliktu wisiało nad Europą. Przewidywano jednak, że ewentualne starcia mogą przebiegać tak, jak w czasie I wojny światowej, kiedy to w użyciu były bomby gazowe. Stąd właśnie system oczyszczenia powietrza.
Schron swoje założenia spełnił. W rozmowie z portalem histmag.org jedna z mieszkanek wspominała momenty, w których trzeba było się udać do podziemi:
Dziś w miejscu dawnych schronów działa mini-muzeum, w którym znaleźć można eksponaty związane z budynkiem i tym, jak żyli w nim dawni mieszkańcy. Są przedwojenne przedmioty, meble, elementy wystroju.
Można się zżymać, że kamienica była miejscem dla elit, więc nie ma co się dziwić, że schron powstał – o biednych pamiętano tak jak i dziś, czyli wcale. Może jednak imponować fakt, że nie ignorowano zbliżającego się zagrożenia. Z dzisiejszej perspektywy musi smucić nas to, że w wielu przypadkach nie zadbaliśmy o takie miejsca. Jak wykazał raport, w Polsce 90 proc. obiektów mających pełnić funkcję schronów jest na to nieprzygotowanych. Nie ma w nich wyposażenia, a ściany są zagrzybione.
W sumie mamy 62 tys. takich obiektów w całym kraju. Mogą pomieścić tylko 3,5 proc. populacji czyli około 1,3 mln osób.