REKLAMA

Wyrzuciłem AirPodsy i wziąłem Nothing Headphone (1). To słuchawki ostateczne

Do moich rąk trafiły Nothing Headphones (1) – to pierwsze podejście tej marki do słuchawek nausznych. Teraz już wiem, że jest to porządny sprzęt do wszystkiego. Zdaje egzamin nie tylko w połączeniu z telefonem, ale też przy komputerze.

Nothing Headphone (1) recenzja
REKLAMA

Na co dzień korzystam z jednego zestawu słuchawek -  bezprzewodowych AirPodsów Pro 2. generacji. Służą mi one do wszystkiego: iPhone’a, MacBooka, a także komputera z Windowsem. Od dłuższego czasu przymierzałem się do zakupu słuchawek nausznych, ale dotąd nie mogłem znaleźć odpowiedniego dla siebie modelu. Aż do teraz - po wielu godzinach spędzonych z Nothing Headphone (1), wiem, że spełniają wszystkie moje wymagania.

REKLAMA

Po pierwsze - wygląd. Nothing Headphone (1) prezentują się jak żadne inne słuchawki

Słuchawki lifestylowe powinny dobrze wyglądać. O ile nie przejmuję się wzornictwem sprzętu do gamingu (bo i tak używam go w domu), to uważam, że słuchawki codziennego użytku powinny wyglądać na tyle dobrze, by można było śmiało zabrać je na miasto. Nothing Headphone (1) spełniają ten wymóg.

Sprzęt jest zdecydowanie nietypowy ze względu na charakterystyczne dla marki podejście do projektowania. Mam na myśli przezroczyste plastikowe elementy ukrywające najróżniejsze kształty dające wrażenie, że faktycznie widzimy wnętrze urządzenia. Nothing połączył tę część z metalowymi ściętymi muszlami. Spotkałem się z opiniami, że słuchawki przypominają Apple AirPods Max, ale ja tu podobieństwa nie widzę. Czuję indywidualny charakter marki. 

Całość wygląda spójnie i estetycznie. Mam wrażenie, że producent, projektując te słuchawki, celowo nawiązał do retrofuturyzmu. Z jednej strony sprzęt wygląda jakby, miał być noszony przez ludzi z przyszłości. Z drugiej jednak pasuje mi bardziej do przyszłości przedstawianej w dawnych filmach i serialach. 

Muszle połączono z miękkimi nausznikami pokrytymi sztuczną skórą. W środku znalazała się dodatkowa siateczka. Podoba mi się, że na muszlach słuchawek coś się dzieje - plastikowy element ma inny kształt, aluminiowa obudowa inny, a same nauszniki jeszcze inny. Do tego dochodzi wiele przycisków. Nie jest to jednolita bryła tak jak w konkurencyjnych słuchawkach pokroju Sony WH-1000XM6. Ale Headphone (1) są inne, ciekawsze.

Jasne, Nothing nie próbuje wymyślać koła na nowo - to wciąż tylko słuchawki nauszne. Muszle łączy klasyczny dwupoziomowy pałąk: górna część z poduszką jest cieńsza niż element przy łączeniach. To też wygląda nietypowo, ale ponownie - podoba mi się.

Po drugie - wykonanie. Czuć pieniądz, nie ma tandety

Nothing Headphone (1) to słuchawki z wyższej półki cenowej (kosztują 1300 zł). Od razu powiem, że czuć, jakby były nawet droższe - głównie dzięki zastosowanym materiałom. Mamy tu aluminiowe muszle połączone z wysokiej jakości tworzywem sztucznym. Pałąk też został wykonany z plastiku, ale takiego, który jest przyjemny w dotyku i solidny - nie ugina się od samego patrzenia. I co ważne, poduszki również są miłe w dotyku - można to odczuć już po pierwszym założeniu.

Spasowanie całości również stoi na bardzo dobrym poziomie. Mechanizm obracający muszle działa lekko, ale pewnie (co można również powiedzieć o regulacji pałąka). Przyciski rozlokowane na prawej muszli również działają pewnie - nie mamy wrażenia, że zaraz odpadną lub się ułamią. 

Właściwie mogę się tylko przyczepić do faktu, że aluminium w czarnej wersji kolorystycznej zbiera odciski palców niczym FBI. To wymaga dość częstego czyszczenia urządzenia. Na szczęście pałąk nie cierpi na ten problem. Dlatego jeśli jesteście estetami - polecam jasną wersję kolorystyczną. 

Czego mi tu rzeczywiście zabrakło, to funkcji składania pałąka. Słuchawki pozwalają co prawda na obrót muszli na płasko, tak aby je włożyć do dodawanego w zestawie etui, ale to wszystko. Nie oferują opcji składania, aby łatwiej je było schować np. w plecaku.

Po trzecie - wygoda. Czuć, że mamy coś na uszach, ale głowa nie pęka

Od razu zaznaczę, że Nothing Headphone (1) nie należą do najlżejszych. Ważą 329 g, czyli mniej niż AirPodsy Max (385 g), ale więcej niż Sony WH-1000XM6 ( 253 g). Wynika to z faktu zastosowanych materiałów - coś za coś. 

Mimo tego słuchawki okazały się zaskakująco wygodne. W ciągu ostatnich tygodni spędziłem z nimi wiele godzin - zarówno słuchając muzyki, jak i grając. Oczywiście, czuć, że mamy coś na głowie, ale nie występuje silny nacisk, tak jak to bywa w innych słuchawkach wokółusznych - szczególnie tych tańszych.

Jak to natomiast wygląda po kilku godzinach? W moim przypadku po 3-4 godzinach Headphone (1) zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie, ale nie na tyle, by chcieć je natychmiast ściągnąć. Co najwyżej na chwilę odpocząć. To raczej standard przy tego typu słuchawkach. Dodam również, że w niższych temperaturach (ok. 21-22 stopnie) nauszniki nie powodują mocnego pocenia się uszu.

Po czwarte - sterowanie i obsługa wielu urządzeń

Nothing Headphone (1) to słuchawki bezprzewodowe bazujące na Bluetooth 5.3, ale producent jednak zastosował tu również port audio 3,5 mm oraz USB-C z funkcją przesyłania bezstratnego dźwięku. To sprawia, że możemy korzystać z nich zarówno beprzewodowo, jak przeowdowo. Niby mała rzecz, a cieszy - sprawia, że słuchawki są znacznie bardziej wszechstronne.

W trybie Bluetooth słuchawki wspierają szybkie łączenie się z Androidem Google Fastpair oraz multiconnect, czyli połączenie z dwoma urządzeniami jednocześnie. 

Sterowanie urządzeniem odbywa się za pomocą przycisków na prawej muszli. Znajdziemy tam:

  • standardowy przełącznik do włączania i wyłączania;
  • przycisk do sterowania utworami (przód, tył);
  • rolkę do zmiany głośności z funkcją aktywacji ANC (przytrzymanie);
  • konfigurowalny przycisk wywołujący np. asystenta głosowego lub zmianę trybu przestrzennego.

Kwestię sterowania zrealizowano fenomenalnie. Rolka pozwala na łatwe sterowanie głośnością odtwarzanego utworu. Korzystaniu z niej towarzyszy charakterystyczny dźwięk potwierdzający, że zmniejszyliśmy lub zwiększyliśmy poziom głośności. Rolka służy też jako przycisk do zmiany trybu wyciszenia po przytrzymaniu. Poniżej znajdziemy przycisk ruszający się na boki - intuicyjnie przewijamy nim utwory.

Po piąte - jak to gra?

Gra naprawdę dobrze. Oczywiście, nie będę opisywał każdego niuansu – odbiór muzyki to kwestia indywidualna. W podstawowym trybie słuchawki nie są przesadzone - bez przesadnych basów czy wysokich tonów. Przesłuchałem masę piosenek, które znam na wylot i powiem, że pod tym względem jest bardzo dobrze.

Ogromną siłą Nothing Headphone (1) jest aplikacja oraz bogata możliwość zarządzania tym, jak chcemy słyszeć dany utwór. Oprogramowanie zawiera korektor dźwięku z kilkoma dostępnymi trybami, jak: równowaga, więcej sopranu, więcej basu. Jest też specjalny tryb wzmocnienia basów oraz funkcja dźwięku przestrzennego działająca na smartfonach z Androidem oraz iOS (stały oraz śledzenie głowy).

Większość słuchawek Bluetooth nie jest stworzona do wiernego odwzorowania dźwięku i dlatego dodatkowe opcje naprawdę zmieniają sposób odbioru muzyki. Nie musicie się znać na słuchawkach i dźwięku, aby cieszyć się dobrze wam znaną muzyką. Gdybym miał porównywać, w mojej ocenie Nothing Headphone (1) grają troszkę lepiej od AirPodsów Pro 2. generacji. Fakt, to zupełnie inna kategoria słuchawek, ale cenowo jest podobnie.

Oczywiście mamy wsparcie kodeków LDAC (tylko Android), SBC oraz AAC. 

Po szóste - ANC i bateria. Nie słyszę problemów

W Nothing Headphone (1) nie zabrakło aktywnej redukcji hałasu (ANC). Już sama konstrukcja dobrze tłumi dźwięk z otoczenia - nie musiałem aktywować ANC, by nie docierał do mnie hałas generowany przez klimatyzację. Włączenie ANC jeszcze bardziej poprawia tłumienie.

Do dyspozycji są cztery poziomy ANC: niski, pośredni, wysoki oraz adaptacyjny. Polecam szczególnie ten ostatni - słuchawki same dostosowują, jak bardzo mają wyciszać hałas z otoczenia. Nie zabrakło też trybu transparentnego, który działa w drugą stronę - potęguje dźwięki dochodzące z otoczenia. 

Co natomiast z baterią? W trybie bez ANC akumulator wytrzymuje do 80 godzin na jedynym ładowaniu. Aktywując ANC, czas skraca się do 35 godzin, co i tak jest bardzo dobrym wynikiem. Mój sposób użytkowania słuchawek jednak zakłada, że nigdy nie rozładowuję sprzętu do 0 proc. Aczkolwiek jestem w stanie potwierdzić, że takie wartości są możliwe do uzyskania. 

Czy to się opłaca? Cena lekko w dół i będzie ideał

Nothing Headphone (1) tanie nie są. Zostały wycenione na 1299 zł. To spora suma jak na słuchawki. Oczywiście, są znacznie tańsze od AirPodsów Max (te kosztują ok. 2200 zł) czy Sony WH-1000XM6. Różnica jest ogromna. Tyle że Nothing dopiero zaczyna na rynku słuchawek nausznych.

Firma musi przekonać klientów do kupna nowych słuchawek. Najlepszym sposobem na to jest atrakcyjna cena. Moim zdaniem większość osób nie jest w stanie wydać na słuchawki 1300 zł. Mimo że jest istotnie taniej niż u konkurencji, wciąż jest drogo. Gdyby cena spadła do 1000 zł, propozycja Nothing byłaby znacznie bardziej opłacalna i mogłaby z powodzeniem rywalizować z droższymi markami. Wcześniejsze modele słuchawek (dokanałowych) Nothing (Ear) grały głównie dobrym stosunkiem możliwości do ceny.

Więcej o sprzęcie Nothing przeczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Testowy egzemplarz słuchawek zostały wysłane przez markę Nothing. Dziękujemy!

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-08-02T16:20:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-02T16:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-02T07:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-02T07:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T20:07:22+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T18:32:08+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T17:51:30+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T17:09:19+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T16:28:54+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T15:43:46+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T15:09:15+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T13:50:21+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T12:31:57+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T12:12:55+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T11:59:11+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T11:26:21+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA