Była wiceprezydentka USA nie używa słuchawek bezprzewodowych. Powiedziała, dlaczego
Była wiceprezydentka Stanów Zjednoczonych, Kamala Harris, publicznie odradza korzystanie ze słuchawek bezprzewodowych, powołując się na wiedzę z tajnych briefingów.

Słuchawki bezprzewodowe stały się wszechobecnym elementem naszego otoczenia. Wystarczy rozejrzeć się w komunikacji miejskiej, na siłowni czy w biurze, by zauważyć, że niewielkie pchełki tkwiące w uszach przechodniów to już standard.
Zapewniają wygodę i swobodę ruchów, eliminując problem wiecznie splątanych kabli, który przez lata był zmorą miłośników słuchania muzyki w drodze. Dla wielu stały się nieodłącznym gadżetem, niemal tak osobistym jak portfel czy smartfon.
Ale czy ta wygoda jest tak bezpieczna, jak nam się wydaje? Była wiceprezydentka Stanów Zjednoczonych ma na ten temat zaskakująco stanowcze zdanie.
Ostrzeżenie z najwyższych szczebli władzy
Kamala Harris, goszcząc niedawno w programie The Late Show with Stephen Colbert przy okazji promocji swojej nowej książki 107 Days, podzieliła się anegdotą, która wzbudziła w sieci niemałe poruszenie.
Prowadzący pokazał zdjęcie z książki, na którym Harris, ubrana w bluzę z kapturem, prowadzi rozmowy przez telefon, używając klasycznych słuchawek z kablem. Była to fotografia z dnia, gdy Joe Biden wycofał się z wyścigu prezydenckiego, a ona sama wykonała “ponad 100 telefonów”.

Zapytana o swoje przywiązanie do tej, wydawałoby się, przestarzałej technologii, Harris wyjaśniła, że nie jest to kwestia sentymentu. „Wiem, że się ze mnie z tego powodu naśmiewano, ale lubię te słuchawki, które mają tę rzecz [wskazała na kabel]” – zaczęła. Po czym dodała kluczowe uzasadnienie:
Zasiadałam w Senackiej Komisji ds. Wywiadu*. Brałam udział w tajnych briefingach i mówię wam, nie siedźcie w pociągu, używając swoich słuchawek bezprzewodowych, myśląc, że nikt nie może podsłuchać waszej rozmowy.
*Ta odgrywa ważną rolę w nadzorze nad amerykańskimi służbami wywiadowczymi.
Była wiceprezydentka zakończyła swoją wypowiedź stanowczym stwierdzeniem: „Mówię wam, słuchawki przewodowe są po prostu trochę bezpieczniejsze”. Jej słowa, choć wypowiedziane z uśmiechem, (bez zaskoczenia) wywołały konsternację i zapoczątkowały dyskusję na temat bezpieczeństwa technologii Bluetooth.
Jak przypominają amerykańskie media, nie jest to nowa fobia Harris. Już wcześniej jej współpracownicy określali ją mianem Bluetooth-fobicznej, a jej niechęć do bezprzewodowych połączeń była znana w kręgach politycznych.
To przywiązanie do kabli nie jest jednorazowym kaprysem. Wystarczy przypomnieć sobie słynne nagranie We did it, Joe!, w którym informowała Joe Bidena o wygranej w wyborach – również wtedy w dłoni trzymała zwinięty kabel od słuchawek.
Eksperci ds. cyberbezpieczeństwa, tacy jak Kim Crawley, komentując poprzednią sytuację z Kamalą i słuchawkami dla The Guardian, przyznali, że w jej przypadku nie jest to przesadna paranoja. Osoba mająca dostęp do tajnych i poufnych informacji musi podchodzić do technologii z najwyższą ostrożnością.
Luka w AirPodsach potwierdza obawy
Obawy Harris nie są jedynie teoretyczne. Jej słowa znajdują potwierdzenie w rzeczywistości, czego dowodem np. jest odkryta chwilę temu luka w zabezpieczeniach słuchawek AirPods (CVE-2024-27867).
Błąd w oprogramowaniu pozwalał potencjalnemu atakującemu na zdalne podłączenie się do słuchawek i podsłuchiwanie rozmów przez mikrofon. To konkretny przykład, który pokazuje, że nawet produkty liderów rynku nie są idealne, a obawy o bezpieczeństwo połączeń bezprzewodowych są uzasadnione. Choć Apple wydał bardzo szybko stosowną poprawkę, incydent ten udowadnia, że sceptycyzm Harris nie jest bezpodstawny.
Czy zatem jej ostrzeżenie ma sens dla przeciętnego użytkownika? Z technicznego punktu widzenia, ma rację. Każda transmisja bezprzewodowa jest teoretycznie podatna na przechwycenie. Połączenie przewodowe to zamknięty obwód fizyczny, który jest znacznie trudniejszy do zinfiltrowania niż sygnał radiowy wysyłany w eter.
Ryzyko, że ktoś wyspecjalizowany będzie próbował złamać szyfrowanie Bluetooth, by podsłuchać naszą rozmowę o liście zakupów, jest znikome. Jednak przykład luki w AirPodsach pokazuje, że słabości istnieją i nie są tylko teorią.
Kto nas jeszcze szpieguje? Dowiedz się więcej:
Nie powiedziałbym czegoś takiego
Pozostaje jednak pytanie o szerszy kontekst jej wypowiedzi. Czy osoba, która pełniła jedne z najważniejszych funkcji w państwie i stała na czele m.in. Senackiej Komisji ds. Wywiadu, powinna publicznie rzucać tak dwuznaczne ostrzeżenia?
Jej słowa, choć prawdopodobnie miały na celu zwrócenie uwagi na zagrożenia ze strony obcych mocarstw czy cyberprzestępców, mimowolnie brzmią jak sugestia, że systemy, które nadzorował jej rząd, same w sobie stwarzają ryzyko inwigilacji. Dla wielu - i dla mnie - zabrzmiało to jak niepokojące potwierdzenie, że nawet w pozornie błahej sytuacji, jak rozmowa przez słuchawki, „ktoś” może słuchać. Na przykład twoje państwo.