REKLAMA

Tak sto lat temu wyobrażano sobie 2024 r. Które prognozy się sprawdziły?

Miał być krótszy dzień pracy, wyręczające nas roboty i latające samochody – wprawdzie pewnie wprowadziłyby jeszcze większy chaos, ale przynajmniej cieszylibyśmy się, że jest jak w filmach. Wizje przyszłości sprzed lat często bawią, ale też zmuszają do przykrej refleksji. Jak wyobrażano sobie świat za 100 lat w 1924 r. – czyli już naszą teraźniejszość?

02.01.2024 09.30
świat w 1924
REKLAMA

„Chandra, której chyba nie ma sensu analizować” – 1 stycznia 1972 r. Emil Cioran zanotował w swoich zeszytach zdanie, które może być mottem każdego, kto już na początku nowego roku wie, że nadchodzące miesiące nie przyniosą niczego dobrego. Pesymistyczne – jak kto woli: realistyczne – założenie może być tłumaczone historią i doświadczeniami. W końcu wszystkie przepiękne wizje przyszłości sprzed lat się nie ziściły, ludzkość wcale nie zmierza w dobrym kierunku, lepiej wprawdzie nigdy nie było, ale też nie będzie. I można się z tym podejściem kłócić, znajdując nawet sensowne argumenty, lecz to nie przypadek, że już trzeci poniedziałek stycznia jest najbardziej depresyjnym dniem w roku. Pal licho, że to pseudonauka – chodzi o symbolikę i zdanie sobie sprawy, że raptem dwa tygodnie nowego roku wystarczą, aby dać sobie spokój ze złudzeniami.

REKLAMA

W takim razie gdzie szukać optymizmu? Mimo wszystko w wizjach tych, którzy (naiwnie?) wierzyli, że przyszłość może być lepsza. Ich entuzjastyczne podejście może okazać się zaraźliwe, ale jeśli nie, to przynajmniej zabawne – a to już coś. Ewentualnie odetchniemy z ulgą, że tak bardzo się pomylili.

 W 1924 r. wiązano duże nadzieje z 2024

Paul Fairie zebrał przewidywania z artykułów prasowych sprzed stu lat. Niektóre brzmią zabawnie, ale inne pozwalają nieco inaczej spojrzeć na naszą rzeczywistość zaskakując trafnością.

Nie zawsze przewidywania były faktycznie optymistyczne – a na pewno nie dla każdego. Uczniowie biorący do ręki wydanie Leicester Mercury z 12 grudnia 1924 r. mogli się pewnie cieszyć, że nie żyją w przyszłości. Zdaniem redaktora lokalnej gazety za sto lat łóżka uczniów miały automatycznie wyrzucać ociągających się ze wstawaniem. Biorąc pod uwagę fakt, że w sprzedaży teraz dostępne są gadżety, które nieco brutalnie wyganiają nas spod kołder i ludzie sami po nie sięgają – np. latające budziki – można zastanawiać się, dlaczego akurat ta wizja nie została zrealizowana. Może jednak nie jesteśmy aż tak sadystyczni względem siebie? Przyznacie, że jest to pewna pociecha.

W The Folsom Telegraph mroczną przyszłość wieszczono koniom. W 1924 r. zauważono, że populacja zmniejszyła się w znacznym stopniu w ciągu dziesięciu lat, więc jeśli trend zostałby zachowany konie czekałoby wyginięcie. Wówczas zwierzęta traktowano po prostu jako środek transportu, więc widząc rosnącą popularność samochodów uznano, że ich los jest przypieczętowany. Co jednak ciekawe, jak mogliśmy przeczytać w publikacji „Liczebność pogłowia klaczy wybranych rodzimych ras koni objętych programem ochrony zasobów genetycznych w latach 2005–2015” liczba koni na świecie faktycznie znacząco zmalała:  z 62 mln w 1961 i 1975 r. do ok. 56,2 mln w 2002. Także w Polsce „liczebność populacji koni na przestrzeni ostatnich lat istotnie zmalała”. Według statystyk opublikowanych na początku 2023 r. w naszym kraju jest ok. 360 tys. tych zwierząt.

W 1924 r. wierzono, że samochody będą królować w miastach

I niby to się spełniło, ale na szczęście nie w takim stopniu, jak przewidywano. A przynajmniej nie wszędzie. Jedna z prognoz z tamtego okresu opisywała autostrady przecinające centra miast. Cytowano szwedzkiego architekta, według którego samochody miały mnożyć się w nieskończoność. Coś w tym niewątpliwie jest, ale na szczęście w wielu miejscach w porę powiedziano stop. I nie wyburzono sporych kawałów miasta robiąc miejsce szerokopasmowym drogom.

W 1924 r. zakładano, że za sto lat ludzie będą latać i eksplorować kosmos. 50 lat później, kiedy pierwszy człowiek postawił stopę na Księżycu, ta wizja musiała wydawać się pewniakiem. Tymczasem dziś wciąż snuje się plany o podboju kosmosu, ale w 2024 r. dopiero wrócimy do korzeni kosmicznego wyścigu i „tylko” wyślemy ludzi na Księżyc. Daleko nam do spełnienia przewidywań, że podróż np. na Marsa będzie tym samym, co pokonanie oceanu – czymś normalnym, dostępnym, zajmującym raptem kilka godzin.

Więcej o niezwykłych misjach kosmicznych przeczytasz na Spider`s Web:

Sto lat temu sugerowano, że koncerty będą odbywały się zdalnie

I w sumie niby o tę rzeczywistość się otarliśmy, ale wirtualna rzeczywistość się zatrzymała. Z drugiej strony normą już jest, że na scenie występują hologramy. I to nawet zmarłych artystów. Coś w tym występowaniu na odległość się sprawdziło. To jednak mimo wszystko wyjątki, a obecnie ciągle ważne jest przebywanie na żywo i wspólne doświadczanie przedstawienia:

W The Christchurch Star czarowano czytelników zapowiedzią świata, w którym filmy będą nie do odróżnienia od rzeczywistości. Znowu moglibyśmy przywołać wirtualną rzeczywistość, ale wystarczy zatrzymać się na grach. Bywały przypadki, kiedy scena z popularnej produkcji przez przypadek została wyemitowana nawet w telewizji jako przykład prawdziwego zdarzenia. Widziałem humorystyczny filmik na TikToku, gdzie rodzina puściła starszej osobie wypadek z GTA 5 przekonując, że to program informacyjny relacjonujący wydarzenia na żywo.

Notka opublikowana w The Daily Telegraph zawierała wypowiedź jednego z posłów, który przekonywał, że w 2024 r. średnia długość życia wyniesie 100 lat. Co za tym idzie 75-letni mężczyzna będzie postrzegany jako młody. Nie był to może strzał w dziesiątkę, ale pudło też nie - od 1960 do 2020 r. przeciętna oczekiwana długość życia mieszkańca Ziemi wzrosła aż o ponad 18 lat (od 50,7 do 68,9 lat), a mieszkanki – o 19,3 lat (z 54,6 do prawie 74). W Europie Zachodniej przeciętna oczekiwana długość życia kobiet to 84,3 lat, a mężczyzn – 79,1, z kolei w Europie Wschodniej – odpowiednio 76 i 66,5. Trochę namieszała pandemia, ale nie wszędzie. W Polsce przeciętna oczekiwana długość życia skróciła się w 2021 r. o ponad 2 lata (do 75,9 lat), ale w Europie Zachodniej tylko o pół roku.

Co poszło nie tak?

Cytowane prognozy mogą powodować uśmiech na twarzy, mogą zaskakiwać całkiem niezłą próbą przewidywania przyszłości czy w końcu pocieszać, że jednak poszliśmy w inną stronę (jak z wizją noszenia przez kobiety i mężczyzn tych samych jednakowych ubrań, różniących się nieznacznie materiałem). We mnie zawsze budzą zazdrość, że były po prostu ambitne i śmiałe.

Owszem, pojęcie „świat za 100 lat” pewnie i wówczas było abstrakcyjne oraz słodko naiwne, ale jednak pozwalano sobie na dywagacje. Dziś brawurą byłoby wyobrażenie sobie, jak świat może wyglądać w 2030 r., a pewnie większość nie założyłaby się o to, co stanie się w najbliższych 12 miesiącach.

REKLAMA

Druga połowa XIX wieku była chyba ostatnim momentem takiej głębokiej, powszechnej wiary w lepszą przyszłość. Ta wiara opierała się w dużej mierze na ewolucjonistycznej wizji świata, wedle której wdrapywaliśmy się po drabinie rozwoju społecznego. Potem kilka utopijnych z ducha projektów realizowano w praktyce, no i wyszło to raczej nie za dobrze. Dziś dużo łatwiej uwierzyć w wizję taką jak u Kay Dick, Aldousa Huxleya czy dziesiątek innych pisarzy, bo za nami doświadczenia dwóch wojen światowych, a poza tym nie mamy wielkich złudzeń co do systemów społeczno-gospodarczych, które ludzkość zdążyła przetestować

mówił Spider’s Web+ Krzysztof Cieślik, tłumacz i redaktor naczelny wydawnictwa ArtRage, w katalogu którego znajdziemy m.in. kultowe powieści science-fiction czy nieznane wcześniej szerzej dystopie.

Aby tworzyć utopie, trzeba głęboko w coś wierzyć – dodał. Nam tej wiary brakuje. I choć łatwo zrozumieć dlaczego, to jednak sam żałuję, że tak łatwo się poddaliśmy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA