Sphere na zawsze zmienia rynek rozrywki. Mamy nowy technologiczny cud świata
Jeszcze niedawno wydawało się, że przyszłość rozrywki to gogle wirtualnej lub chociaż rozszerzonej rzeczywistości, które przeniosą nas w dowolne miejsce. "Sala" MSG Sphere w Las Vegas udowadnia, że dalej najlepiej przeżywać emocje wspólnie, na żywo, przy imponujących efektach.
Pamiętam, jak po zapowiedzi Apple Vision Pro mojego TikToka zalały filmiki prezentujące fragment ulubionego teledysku bądź koncertu z podpisem: "wydam kupę forsy tylko po to, żeby znaleźć się w środku tej sceny".
Nieraz sam tak myślałem o wirtualnej rzeczywistości – jak wspaniale byłoby siedzieć w swoim fotelu i oglądać transmisję z meczu z perspektywy kibica/trenera/sędziego/piłkarza. A koncerty? Podróże?
Ale w 2023 roku patrzymy na to trochę inaczej:
Długimi fragmentami podczas prezentacji Vision Pro trudno było jednak oprzeć się wrażeniu, że oglądamy kolejny odcinek fatalistycznego serialu sci-fi "Black Mirror". Wizja przyszłości komputera, integracji życia z internetem Apple może przerażać, szczególnie dla kogoś, kto nie obcuje na co dzień z doniesieniami nt nowinek technologicznych. W pełni rozumiem obawy dot. cyfrowego wykluczenia, totalnej imersji w świecie wirtualnym, jeszcze większej alienacji, czy po prostu sztucznego świata wykreowanego przez marketing. Mnie samego Vision Pro i fascynuje, i przeraża zarazem.
- pisał Przemysław Pająk.
Jeszcze dalej z obawami szedł Mateusz Nowak:
[Apple] pokazał ludzi, chodzących po domu i biurze w dziwnym odstającym kasku. Ludzi, którzy siedzą odcięci od świata na kanapie zanurzeni w… przeglądarce Safari. Ludzi pochłoniętych przez film wyświetlany w wiadrze na głowie. Otępiałe zombie siedzące na kanapie i przewijające internet. (…) Nie wyobrażam sobie sytuacji, że ja zakładam sobie takie gogle na nos i oglądam w nich jakiś film albo przeglądam internet, tracąc ludzką twarz i pełny kontakt z otoczeniem. Sytuacja, w której ktoś ubiera Apple Vision Pro, żeby przeglądać internet — a takie obrazki pokazał dzisiaj Apple — według mnie nie powinna się wydarzać w normalnie funkcjonującej rodzinie. To jest już jakaś chora dystopia. Nie chciałbym, żeby mój syn oglądał mnie w takim stanie VR-owego upojenia.
Wspominam o goglach nie przez przypadek. Okazuje się, że to nie jest jedyna droga dla rozrywki. Nie są nią też hologramy pozwalające wskrzeszać zmarłych. Show nowej generacji to przede wszystkim rozmach. Ale w znaczeniu, którego do tej pory nie znaliśmy. Przekonałem się o tym oglądając filmy z Las Vegas, gdzie w hali MGS Sphere doszło do pierwszego koncertu.
Imponująca hala MSG Sphere faktycznie gwarantuje wrażenia rodem z VR, tyle że bez żadnej nakładanej technologii
"Salę" – używam specjalnie cudzysłowu, bo nijak nie przypomina ona typowych koncertowych/imprezowych pomieszczeń – otwarto wcześniej, ale dopiero pierwszy koncert, który właśnie się odbył pokazał jej prawdziwe możliwości.
MSG Sphere to kopuła, której budowa pochłonęła 2,3 mld dol. Wystarczy rzucić okiem, aby zrozumieć dlaczego. Już z zewnątrz wygląda intrygująco – kapitalne wrażenie robi zamienienie jej w gałkę oczną albo kulę ziemską – ale prawdziwe cuda dzieją się w środku. Ogromne ekrany 16K x 16K LED, 164 tys. głośników, 10 tys. miejsc wyposażonych w systemy haptyczne pozwalające otworzyć takie efekty, jak chłód, ciepło, wiatr czy nawet zapachy.
Na Spider's Web piszemy też o innych imponujących budowlach:
Pierwszym koncertem, jaki zorganizowano w Sphere, był występ U2. I w życiu nie sądziłem, że o czymś takim mógłbym pomyśleć w kontekście gry Bono i jego kolegów, ale tak: żałuję, że mnie tam nie było. Pal licho zespół, jakie tam były efekty.
I naprawdę słowa w takich sytuacjach są bezradne. Stwierdzenie, że "można było poczuć się jak na środku pustyni" jest tak banalne i nie mówi nic. Tymczasem tam faktycznie właśnie tak musiało być:
Podejrzewam, że nieprędko VR będzie w stanie oszukać, że ta konstrukcja z liter i cyfr faktycznie spada na głowę.
@whatsinside First look inside The Las Vegas Sphere With U2! This llace is unreal!#sphere #whatsinside
♬ original sound - WHATS INSIDE
Czy wciąż chodzi o muzykę?
Oczywiście można by pomarudzić – czy tu jeszcze chodzi o muzykę? Łatwo jednak ten argument zbyć przypominając koncerty takich artystów jak Pink Floyd, Jean-Michel Jarre czy w zasadzie każdy występ współczesnej topowej gwiazdy pop, gdzie normą są nie tylko różne choreografie, stroje, ale również właśnie takie wystrzałowe elementy. W Sphere te wszystkie dodatki mnoży się nawet nie razy sto, a co najmniej tysiąc.
Pewnie po zobaczeniu takiego koncertu U2 trudno będzie nabrać się na inne sztuczki na typowych halach czy stadionach. Trudno wyobrazić sobie też, że podobnych obiektów jak Sphere będzie więcej – w końcu koszt budowy był niemały. Mimo wszystko w tej nietypowej budowli widzę fantastyczne wykorzystanie technologii, o którym już dzisiaj jednak się zapomina. Skalą można zachwycić, nie izolując od siebie, a łącząc. I mam nadzieję, że Sphere znajdzie naśladowców – mniejszych, ale zawsze.
I tak jak nigdy nie myślałem, że będę żałować, że przegapiłem koncert U2, tak w życiu nie sądziłem, że chciałbym pojechać do Las Vegas. Wejść do środka Sphere i ujrzeć ten technologiczny cud świata.
To by było coś.