Klimatyczna Bzdura Kadencji: Maria Kurowska z Suwerennej Polski uważa, że redukując emisję CO2 głodzimy Ziemię
Wraz z końcem IX kadencji Sejmu rusza Klimatyczna Bzdura Kadencji - nietypowy miniplebiscyt Fundacji Przyjaciół Młodzieżowego Strajku Klimatycznego mający na celu wyłonienie autora największej politycznej bzdury klimatycznej wypowiedzianej w latach 2019 - 2023. Jedną z nominowanych do niechlubnego tytułu jest posłanka Suwerennej Polski Maria Kurowska.
W naszym Sejmie i Senacie nie brakuje bzdur wszelakich. Ekonomicznych. Prawniczych. Obyczajowych. Pewne bzdury wyróżniają się jednak w sposób szczególny. To bzdury klimatyczne, stojące w poprzek do nauki, logiki oraz stanu faktycznego. Właśnie dlatego powstał antykonkurs Klimatyczna Bzura Kadencji, w którym wyłania się niechlubnego autora największej bzdury IX kadencji Sejmu.
Organizując miniplebicyt Klimatyczna Bzdura Kadencji, Fundacja Przyjaciół Młodzieżowego Strajku Klimatycznego chce nie tylko wskazać Czytelnikom bzdury mijającej kadencji. Jej celem jest rozbicie klimatycznych mitów krążących w przestrzeni publicznej, posługując się wiedzą naukową ze sprawdzonych źródeł. Autorką jednej z takich bzdur jest posłanka Maria Kurowska należąca do Solidarnej Polski.
Klimatyczna Bzdura Kadencji: Maria Kurowska uważa, że dwutlenek węgla nie jest szkodliwy dla klimatu.
Członkini Suwerennej Polski wpisała się w filozofię negacji zmian oraz zagrożenia związanego z klimatem. "Czy dwutlenek węgla jest szkodliwy? Nie, drodzy państwo” (…) Mało tego, on jest niezbędny do życia ludzkiego i życia roślin" – w ten sposób posłanka Suwerennej Polski wypowiedziała się 4 marca podczas konferencji w towarzystwie wiceministra Klimatu Jacka Ozdoby oraz radnego dzielnicy Praga-Południe Damiana Artura Kowalczyka.
Później, wykorzystując własne media społecznościowe, posłanka Kurowska kontynuowała temat: „Obalamy kolejne kłamstwo ogłupiające ludzi, które stoi za zakazem samochodów spalinowych i forsowaniem elektryków! UE chce zmniejszyć emisję CO2 do zera. A przecież dwutlenek węgla jest niezbędny do życia człowieka i roślin! Do życia całej planety! Chcemy zagłodzić Ziemię?”
To prawda, dwutlenek węgla jest na Ziemi od zawsze. Ale jak wszystko co w nadmiarze, szkodzi.
Dobrze tłumaczy to Marcin Popkiewicz z serwisu Nauka o klimacie. W artykule poświęconemu skutkom nadmiernej emisji dwutlenku węgla możemy przeczytać, że naturalny CO2 emitowany z oceanów oraz rozkładu roślin jest równomiernie pochłaniany przez Ziemię. Niestety, działania człowieka zaburzają tę równowagę. Zbyt wiele dwutlenku węgla przedostaje się do środowiska, w porównaniu do tego pochłanianego. Powstaje dysproporcja negatywnie oddziałująca na całe środowisko.
Naturalna cyrkulacja węgla między biosferą, glebą, skałami, wodami, atmosferą Ziemi i osadami jest nazywana cyklem węglowym. Cykl jest zrównoważony, a ilość węgla nie zmienia się w krótkich odstępach czasu. Tak było do momentu radykalnego zwiększenia ilości węgla wynikającego z emisji przemysłowej. Na skutek działań człowieka mamy stałą nadwyżkę CO2 w atmosferze. Co najgorsze, środowisko naturalne odróżnia węgiel przemysłowy od własnego, inaczej na niego reagując. Skutkiem tego jest np. rosnąca kwasowość oceanów, a także spadająca koncentracja tlenu.
Przed erą przemysłową koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wynosiła od 180 do 300 ppm. Współcześnie ta wartość jest bliższa 400 ppm i stale rośnie. Szacuje się, że co roku o kolejne 2 ppm. Także posłanka Maria Kurowska ma częściową rację; dwutlenek węgla faktycznie jest częścią cyklu życia na naszej planecie. Tyle tylko, że działając na rzecz klimatu nie „głodzimy Ziemi”, zmniejszając emisję CO2. Bardziej dbamy o jej formę, przestając „tuczyć” planetę zbędną emisją przemysłową deregulującą środowisko.
Jeśli nie zmniejszymy emisji przemysłowego dwutlenku węgla, morza zaleją nasze ziemie. Także w Polsce.
Na specjalnej witrynie obrazującej konsekwencje podnoszącego się poziomu wód na skutek zmian klimatycznych możemy zobaczyć, jak zmieni się Polska w 2050 roku, jeśli nie zaczniemy zmniejszać emisji dwutlenku węgla. Na mapie widzimy, jak Bałtyk wlewa się do śródmieścia Gdyni, zalewa Gdańsk, a nawet dociera do Elbląga.
Gdybyśmy wszyscy prezentowali takie podejście jak Maria Kurowska, po 2050 roku polscy politycy z nadmorskich okręgów musieliby przeprowadzać swoje konferencje stojąc na łodziach, nie na lądzie.
Materiał ukazał się dzięki Fundacji Przyjaciół Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny jest ruchem społecznym młodych osób walczących o powstrzymanie zmiany klimatu i swoją przyszłość.