REKLAMA

Wulkany na Ziemi strzelały diamentami. Powstała mapa, gdzie jest ich najwięcej

Odkrycie dotyczące diamentów zaskoczyło naukowców. Okazuje się, że ta ciesząca się popularnością wśród forma węgla mogła niegdyś dosłownie wystrzeliwać na powierzchnię Ziemi w czasie gwałtownych erupcji.

Wulkany na Ziemi strzelały diamentami. Właśnie powstała mapa, gdzie może być ich najwięcej
REKLAMA

Takie erupcje to duże zaskoczenie dla naukowców, którzy dzięki wynikom najnowszych badań będą mogli wskazywać miejsca, gdzie szanse na znalezienie diamentów będą większe.

REKLAMA

Wszystko za sprawą magmy i wulkanów

Wiemy o tym, że miliony lat temu diamenty wydostawały się w wybuchowy sposób z głębin naszej planety na jej powierzchnię głębi Ziemi w trakcie ogromnych wulkanicznych erupcji. Osiągały wtedy prędkość nawet ponad 120 km na godzinę. Naukowcy od dawna zastanawiali się nad przyczynami takich erupcji i wygląda na to, że udało im się znaleźć rozwiązanie. Dzięki zastosowaniu modeli komputerowych badacze doszli do wniosku, że wybuchy diamentów na powierzchnię mogły być skutkiem rozpadu płyt kontynentalnych.

Przeczytaj także:
- Zielona kometa zbliża się do Ziemi. Wypatrzysz ją gołym okiem
- Indie pokazały, jak się ląduje na księżycu. Imperium dziadów może się uczyć
- Księżyc jednak żyje? Chiński łazik odkrył nieznane struktury po jego dalekiej stronie

Naukowcy podejrzewali do tej pory, że była to jedna z form magmy, czyli roztopionych skał o nazwie kimberlit. W skład magmy wchodzi też wiele gazów, tj. dwutlenek węgla oraz wodę. Te właśnie składniki powodują, że posiada zdolność do przedzierania się przez ziemską skorupę z wielkim ciśnieniem. Po drodze porywa ze sobą diamenty i wyrzuca je na powierzchnię. Dzięki temu dochodzi do powstawania całych rejonów obfitujących w diamenty.

Według naukowców ostatnia tego typu erupcja miała miejsce 11 tys. lat temu. Nikt jej więc nigdy nie widział, a szkoda, bo musiał to być spektakularny widok. Wyobraźcie sobie prawdziwy deszcz diamentów! Okazja do takich widowisk nadarza się przy okazji wielkich zaburzeń kontynentalnych, tj. rozpad superkontynentu o nazwie Pangea, co miało miejsce około 200 milionów lat temu.

Naukowcom udało się też ustalić, że większość wulkanów kimberlitowych powstała w przedziale od około 20 do 30 milionów lat po tym, jak nastąpił rozpad tektoniczny ziemskich kontynentów. Według naszej aktualnej wiedzy taki kontynentalny podział powoduje rozciąganie i pękanie skorupy ziemskiej. Skoro tak, to należałoby się spodziewać, że erupcje magmy, czyli kimberlitu powinny mieć miejsce na skrajach kontynentów kontynentu - tam, gdzie znajdują się pęknięcia rozrywanych płyt. Tak się jednak nie działo. Do erupcji dochodziło bowiem w centrach kontynentów, czyli tu, gdzie dzisiaj można znaleźć diamenty.

Co jest tego przyczyną?

Po dokładnej analizie badacze doszli do wniosku, że wszystkiemu jest winien specyficzny kaskadowy proces, który przesuwa kimberlit w kierunku centrów kontynentów. Gdy zachodzi proces podziału kontynentów ziemska skorupa jest rozciągana niczym ciasto. Powstają miejsca, gdzie robi się znacznie cieńsza, a to powoduje, że zapada się w głąb płaszcza naszej planety. To z kolei powoduje, że całe kawałki skał odrywają się od płyt kontynentalnych. Gdy te spadają w głąb, do płaszcza, napędzają ruch wirowy skał pod powierzchnią kontynentów.

REKLAMA

Ten proces powoduje, że dochodzi do mieszania się odpowiednich składników niczym w wielkiej misie, w której miesza się ciasto (jeśli już jesteśmy przy tym porównaniu). Na skutek ogromnego tarcia i temperatury wytwarza się właśnie kimberlit.

To odkrycie nie tylko rzuca nowe światło na procesy jakie działy się na Ziemi miliony lat temu. Według naukowców odkrycie całej tej sekwencji może być niezwykle pomocne w znajdywaniu diamentów dzisiaj. Jednocześnie to również świetna lekcja tego, jak wnętrze Ziemi wpływa na to, co znajduje się na jej powierzchni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA