REKLAMA

Pociągi w Polsce wchodzą w nadświetlną. Będziemy jeździć szybciej

Dotychczas najszybszymi pociągami we flocie PKP Intercity są Pendolino. Przewoźnik chce mieć jednak więcej maszyn pozwalających rozpędzić się do 250 km/h.

pociągi
REKLAMA

Spółka chciałaby mieć łącznie 43 pojazdy zdolne poruszać się z prędkością 250 km/h – informuje Rynek Kolejowy. Oznaczałoby to zakup 23 nowych pociągów, bo 20 Pendolino już jest.

REKLAMA

– Nowe szybkie pociągi wzmocnią trasy, po których już teraz jeździmy z prędkością 200 km/h – powiedział Tomasz Gontarz, wiceprezes PKP Intercity. Oznaczałoby to więcej połączeń na liniach obsługiwanych obecnie przez Pendolino. Czyli przede wszystkim Gdańsk – Warszawa, Warszawa – Kraków oraz Warszawa – Katowice. Rynek Kolejowy zaznacza, że trasa Warszawa – Wrocław stoi pod znakiem zapytania, bowiem odcinek pozwalający osiągnąć prędkość 200 km/h jest po prostu krótki.

Czekamy na podwyższenie prędkości na Centralnej Magistrali Kolejowej. Mamy nadzieję, że za rok, dwa będziemy mogli kursować po niej z prędkością 250 km/h co pozwoli nam jeździć z Warszawy do Krakowa i Katowic w dwie godziny

– dodał Gontarz.

Już wcześniej spółka zapowiadała, że w 2030 roku "normą staną się podróże z prędkością 160-250 km/h". Jednak przetarg na takie składy ciągle nie ruszył. Według najnowszych informacji ma zostać uruchomiony w tym roku.

Gotowość już wcześniej zgłaszała bydgoska PESA, podkreślając, że jej nowe portfolio produktowe obejmuje również pociągi premium HS o prędkości właśnie do 250 km/h. W marcu ogłoszono, że polska firma zbuduje składy rozpędzające się do 200 km/h dla Czechów z RegioJet. Będą te pierwsze pociągi producenta klasyfikujące się jako pojazdy kolei dużych prędkości.

Pociągi mogące rozpędzić się do 250 km/h od dawna ma w swojej ofercie Stadler, producent dobrze znany z polskich torów. Pociąg dużych prędkości Smile został zaprojektowany na bazie bestsellerowego pojazdu Flirt, który dziś wozi Polaków właśnie w barwach PKP Intercity.

Pociągi pociągami, ale ważne są też przepisy

Okazuje się, że już dzisiaj polskie pociągi mogłyby częściej osiągać większe prędkości. Na przeszkodzie stoi jednak prawo. Do 160 km/h rozpędzać można się wtedy, gdy w kabinie jest dwóch maszynistów. Nie zawsze to się dzieje, więc tam, gdzie można jechać szybciej, pociągi zwalniają do 130 km/h.

To wszystko oznacza kompromitację całego programu modernizacji kolei. Wydajemy grube miliardy na przebudowę linii, by zwiększyć prędkość do 160 km/h. Wydajemy miliardy na tabor do 160 km/h, a z powodu przepisu prawnego, który według mnie nie ma uzasadnienia, marnowane są ogromne pieniądze

– komentuje w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Karol Trammer z pisma "Z biegiem szyn".
REKLAMA

Z kolei jak doprecyzował na Twiterze Tomasz Gontarz, wiceprezes PKP Intercity, zniesienie obowiązujących przepisów doprowadziłoby do tego, że pociągi częściej przyjeżdżałaby na czas. "Co najmniej +5 proc. do naszej punktualności" – oszacował.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA