Znany miliarder podjął decyzję. Zamrozi swoje ciało i będzie próbował pokonać śmierć
Peter Thiel to kontrowersyjny miliarder z Doliny Krzemowej, jeden z członków tzw. "mafii PayPala", czyli bogaczy, którzy dorobili się na PayPalu i przez lata odgrywali kluczową rolę w branży. W ostatnich latach Thiel może kojarzyć się bardziej ze wspieraniem Donalda Trumpa czy... walką ze śmiertelnością. Teraz zapowiedział jej kolejny etap.
W rozmowie z dziennikarką Bari Weiss w jej podcaście Thiel potwierdził, że chce, aby po śmierci jego ciało zostało zamrożone. Jak sam jednak przyznał, to bardziej ideologiczna deklaracja aniżeli faktyczna wiara w to, że po latach powróci ponownie do świata żywych.
- Nawet nie próbowaliśmy pokonać śmierci – oświadczył Thiel. – A przynajmniej powinniśmy sprawdzić, dlaczego to niemożliwe.
I w tym pomóc ma właśnie krioprezerwacja ciała
Po stwierdzeniu zgonu dochodzi do zamrożenia komórek, dzięki temu te mogą zachować swój stan. Wystarczy, że za 100, 200 czy 500 lat ludzkość odkryje sposób na nieśmiertelność lub chociaż przezwycięży nowotwory czy inne śmiertelne choroby (a mając to załatwione, "obudzenie" zmarłego będzie najmniejszym problemem), i można wyciągać delikwenta z zamrażalki. Oczywiście tak długa drzemka będzie rodziła pewne dylematy:
Jesteśmy w roku 2143, właśnie przywrócili nas ponownie do życia. Otwieramy oczy - zapewne ulepszone, pozbawione wady wzroku. Przesuwamy językiem po prostych zębach i zauważamy, że nasze uzębienie jest pełne. Następnie podnosimy dłoń i przyglądamy się jędrnej skórze. Szczypiemy się i czujemy lekki ból. Bierzemy do ręki podane nam lustro i spoglądamy w twarz. Jest młoda, przystojna i poprawiono w niej to, co nigdy nam się nie podobało. Teraz próbujemy połączyć te nowe doświadczenia z tym, czego doznaliśmy przez całe minione życie, zakończone śmiercią i krioprezerwacją. Zadajemy sobie podstawowe pytania. Przede wszystkim o to, kim jesteśmy? Czy ja spoglądający w lustro, to ten sam człowiek? Czy obudzona świadomość odnosi się do tego samego mnie? Czy czuję się jednością, skoro to, co nazywam jaźnią ma źródło w moich przeżyciach? Czy wewnętrzny dialog, który prowadzę odbywa się z tą samą osobą?
Pierwszym człowiekiem, który poddał się – a właściwie to jego ciało zostało po jego śmierci - krioprezerwacji był zmarły w 1967 roku James Bedford. Dziś mówi się, że raczej nie ma szans na to, aby ciało przetrwało ten przygotowany zbyt prymitywnie wówczas zabieg, ale to właśnie mężczyzna jest przykładem (choć nie żywym) idei. Nawet rocznica jego krioprezerwacji jest obchodzona jako Bedford Day. Thiel, jak zapowiada, chce być kontynuatorem.
Zamrażanie zwłok jest całkiem niezłym biznesem i chętnych na wydanie setek tysięcy dolarów na zabieg ponoć nie brakuje. Miliarderzy z Doliny Krzemowej dokładają swoją cegiełkę do propagowania idei walki ze śmiercią. W 2021 roku pisaliśmy o powstaniu spółki Atos Lab, której celem jest poszukiwanie sposobów wydłużenia ludzkiego życia. Zainwestowali w nią Jeff Bezos, właściciel Amazona oraz Blue Origin, Jurij Milner, izraelski miliarder, fundator takich inicjatyw jak Breakthrough Starshot (poszukiwanie sposobów wysłania sondy, która za naszego życia dotrze do Proxima Centauri), czy Breakthrough Listen (poszukiwanie sygnałów od obcych cywilizacji), czy w końcu Shinya Yamanaka, naukowiec i laureat Nagrody Nobla za badania nad odwracaniem procesów starzenia w komórkach. W radzie Altos Labs znajduje się także kontrowersyjny biolog Juan Carlos Izpisua Belmonte, który w 2017 r. próbował stworzyć chimery z komórek macierzystych ludzi i świni, z których możnaby było hodować tkanki i organy do transplantacji.
Thiel od dawna żyje marzeniami o pokonaniu śmierci lub chociaż wydłużenia życia
Kilka lat temu jego fundusz inwestycyjny zainteresował się star-upem obiecującym klientom terapię, która polega na przetaczaniu krwi pobieranej od nastolatków. Za jedyne 8 tys. dol. można przez chwilę znów poczuć się młodo. Tak przynajmniej twierdzi sama Ambrosia – oferowana terapia była nadal eksperymentalna, a jej skuteczność nie została poparta żadnymi badaniami.
- Większość ludzi traktuje śmierć, jako coś nieuniknionego, z czym trzeba się pogodzić, albo zupełnie ignoruje tę kwestię. Oba te podejścia są bardzo pasywne. Ja wolę walczyć ze śmiercią – mówił wówczas Thiel.
Dlaczego miliarderom tak bardzo zależy na pokonaniu śmierci? Być może:
(…) chodzi o przekraczanie granic. Dziś kosmos to już za mało, skoro Mars jest na wyciągnięcie ręki, przynajmniej w marzeniach Muska. Pewnie da się to osiągnąć, jak nie jutro, to może za 10-20 lat. Ale być nieśmiertelnym? Albo chociaż wydłużyć życie o 50 lat? To już jest coś. W kosmosie zresztą już byliśmy, więc pokonanie śmierci jest wyzwaniem ostatecznym.
Nie da się ukryć, że opowiadając bajki – cóż, zaryzykuję, najwyżej wskrzeszony za 350 lat Thiel powie: i co Bednarek, było się śmiać, zamiast odkładać na lodówkę dla twoich zwłok? – o walce ze śmiertelnością miliarderzy mogą kreować się na wizjonerów, elitę, która chce czegoś więcej, niż tylko cieszyć się swym majątkiem. Wtedy łatwiej jest promować swoje produkty – dajmy na to "ładowarka od miliardera, który walczy ze śmiercią!" – a przede wszystkim znowu jest się na ustach ludzi. Za 300 lat i tak nie będziemy mieli przecież możliwości zweryfikować, czy się udało.