iPhone z aplikacjami spoza App Store’u to fatalne wieści. Dla użytkowników też
Możliwość instalacja aplikacji spoza App Store’u w iPhone’ach z iOS 17 to fascynujące i niepokojące wieści jednocześnie. W szerszej perspektywie mogą na tym skorzystać nie użytkownicy i deweloperzy, a big-techy i cyberprzestępcy.
Od początku istnienia App Store’u jest on jedynym źródłem oprogramowania na iPhone’y. Co prawda Apple od dawna pozwala przypinać do pulpitu strony internetowe udające programy, a w iOS 16.4 pojawiła się nawet obsługa powiadomień, ale aplikacji natywnych spoza oficjalnego repozytorium wgrać się nie da. Zmienić się to może już w iOS 17, i to… niepokojące wieści.
Instalowanie aplikacji spoza App Store’u ma oczywiście niezaprzeczalne zalety zarówno dla użytkowników, jak i dla deweloperów. Programiści mogą sprzedawać swoje programy bezpośrednio klientom (bez prowizji), a klienci mogą otrzymać dostęp do oprogramowania, którego cenzorzy Apple’a do swojego rezerwatu z różnych powodów nie chcą (Fortnite, programy do obsługi chmur takich jak xCloud itd).
Niestety jest też ciemna strona umożliwienia instalacji aplikacji spoza App Store’u na iPhone’ach.
Tym, co zwolennicy otwartego podejścia do źródeł oprogramowania na smartfonach Apple’a często pomijają, jest kwestia piractwa. App Store jest dużo bardziej dochodowy niż Google Play, mimo mniejszych udziałów rynkowych iOS-a w porównaniu do Androida, co jest sporą zachętą do tego, by tworzyć nowe apki (czego jesteśmy świadkami teraz przy boomie na ChatGPT).
Otwarcie systemu iOS na oprogramowanie spoza sklepu może to zmienić. Nie chciałbym sytuacji, w której aplikacje płatne jednorazowo całkowicie wyparte zostały przez subskrypcje i reklamy. Obawiam się też, że programiści przestaną się starać, jeśli owoce ich pracy użytkownicy będą kolportować między sobą nieoficjalnymi kanałami - a wtedy nie zarobi na tym ani programista, ani Apple.
Możliwość instalowania aplikacji spoza oficjalnych źródeł otwiera zamkniętą jak dotąd furtkę, którą mogą wykorzystać te osoby, którym nie w smak jest płacenie za oprogramowanie. Płatne programy mogą zacząć fruwać po szemranych forach tak, jak to bywa w przypadku oprogramowania z Androidem (pobranie na Androida płatnej gry albo apki za darmo to zwykle kwestia kilku kliknięć).
Do tego cyberprzestępcy pewnie nie mogą się już doczekać, aż ludzie zaczną wgrywać na iPhone’y aplikacje spoza App Store’u. A kogo obwini użytkownik o wyciek poufnych danych, nawet jeśli sam nieświadomie ściągnie malware? Oczywiście, że producenta. Nic dziwnego, że Apple wolałby tego uniknąć (jeśli nie ze szczerej troski o klientów, to z troski o wizerunek).
Do tego korporacje takie jak Meta mogą wycofać swoje aplikacje z App Store’u całkowicie.
Apple wdrożył zasady w App Storze, które znacząco utrudniają zbieranie firmom danych na temat posiadaczy jego urządzeń. Scenariusz, w którym ogromne korporacje zdecydują się na usunięcie swoich programów ze sklepu z oprogramowaniem na iPhone’y i iPady, aby zajmować się ich dystrybucją samodzielnie, nie jest wcale nierealny. I to byłby prawdziwy dramat.
Takie firmy jak Meta czy ByteDance mają tak silną pozycję, że w ogólnym rozrachunku mogłoby im się opłacić nawet całkowite wyjście z App Store’u. Jeśli tylko Unia Europejska wymusi na Apple’u zmianę zasad, to do aplikacji dystrybuowanej poza sklepem Apple’a mogliby wrzucać tyle skryptów śledzących do aplikacji Facebook, Instagram czy TikTok, ile tylko dusza zapragnie.
Tego scenariusza, w którym będę musiał ręcznie instalować aplikacje spoza App Store’u, nieco się obawiam. Politycy mogą wylać tutaj dziecko z kąpielą. Dzisiaj całe oprogramowanie mogę znaleźć w jednym miejscu. Jutro może się okazać, że w celu znalezienia konkretnej aplikacji trzeba będzie przejrzeć ofertę siedmiu różnych sklepów, a potem i tak samemu dbać o uaktualnienia.