REKLAMA

Jeśli ktoś powie, że to piesi patrzący w telefon są problemem, wybuchnę śmiechem

Policja prowadzi obecnie akcję "Łapki na kierownicę". Urocza nazwa dobrze pokazuje, jaka jest różnica w podejściu do kierowców i pieszych. W przypadku tych drugich korzystanie bądź nie z telefonów na pasach to sprawa życia lub śmierci. U kierowców to zaś tylko niewinna igraszka.

23.03.2023 15.11
kierowcy
REKLAMA

Naprawdę rozczuliła mnie ta kampania, którą policja prowadzi wraz z twórcami aplikacji Yanosik. Chodzi o to, aby przypomnieć kierowcom, że podczas prowadzenia pojazdu nie powinni patrzeć w telefon.

Służby uczulają, że zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku. W przypadku, gdy złamie ten przepis, kierowcy grozi mandat w wysokości 500 zł oraz 12 punktów karnych.

REKLAMA

Wbrew pozorom kary nie są aż tak wysokie, skoro według policji w ubiegłym roku ujawniono 52 307 przypadków korzystania podczas kierowania pojazdem z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku. Skala wydaje się mocno niedoszacowana, bo wystarczy krótki spacer wzdłuż korka albo obserwowanie ruchu drogowego z okien tramwaju, by zobaczyć, że wielu kierowców trzyma w ręku smartfon, i to nawet, gdy już się poruszają.

Dla porównania, jesienią "Rzeczpospolita" pisała o danych z Systemu Elektronicznej Sprawozdawczości Policji, z których wynikało, że od 1 stycznia do 31 sierpnia 2022 r. policja ujawniła 2495 wykroczeń, które polegały na korzystaniu z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia albo przechodzenia przez jezdnię, torowisko czy też przejście dla pieszych. 2,5 tys. wykroczeń w osiem miesięcy to znacznie mniej niż ponad 50 tys. w rok.

Nic dziwnego, że różnica jest tak duża, bo już wcześniej eksperci - choćby z resortu infrastruktury - w raportach zauważali, że wśród pieszych przechodzących przez jezdnię 5 proc. używa telefonów komórkowych. Jeszcze rzadziej piesi piszą wiadomości lub noszą słuchawki i liczba nie przekracza 1 proc.

Ile to musiałem się nasłuchać, że prawdziwym zagrożeniem są piesi z telefonami

Nie przeczę, zdarzają się pewnie przypadki, kiedy ktoś zagapi się w ekran i wejdzie na przejście dla pieszych, ale konsekwencje z patrzenia w wyświetlacz w przypadku kierowców mogą być jednak nieco poważniejsze. Ale jakoś ciągle nie chce się ich denerwować i rzuca się śmieszkowym hasłem: łapki na kierownicę!

Przypomnijmy, że w Polsce przed przejściem dla pieszych w niektórych miastach możemy zobaczyć napisy w tylu "odłóż telefon, żyj". Doczekaliśmy się nawet spektakularnej kampanii, w której to użytkownicy smartfonów przedstawieni są jako zombie wkraczający pod maski:

Jak widać, pieszych obwinia się niepotrzebnie za wypadki na przejściach, a w przypadku kierowców bagatelizuje się problem. "Łapki na kierownicę" nie brzmią tak strasznie, jak np. "odłóż telefon, bo zostaniesz mordercą" czy "nie zabijaj, odłóż telefon". A właśnie to powinni widzieć kierowcy w kampaniach skierowanych do nich, jeśli chcielibyśmy zachować proporcje.

Domyślam się, co powiedzą niektórzy. Że takie odwoływanie się do woli przeżycia w przypadku pieszych ma sens, bo to kierowcy dysponują potężniejszymi maszynami i jak się zagapimy przy wkroczeniu na jezdnię, to będziemy mieli większe zdrowotne problemy. No właśnie - to kierowcy są w uprzywilejowanej pozycji, więc to na nich powinna być skupiona większa uwaga! Zresztą wie o tym policja, słusznie przypominając kilka lat temu: w przypadku potrącenia pieszego, nawet nieznaczne przekroczenie dopuszczalnej prędkości, zmniejsza szanse jego przeżycia.

Już wcześniej denerwowałem się na te głupie napisy:

Małe gesty robią różnicę. Co mówi pieszym znak "odłóż smartfon – żyj"? Że to ty, a nie pędzący kierowca jest problemem. Że unikniesz zagrożenia, jeśli się dostosujesz i wyplenisz swoje złe nawyki. (…) niektóre miasta na każdym kroku przypominają, że bycie pieszym to zagrożenie albo niebezpieczeństwo.

W przypadku kierowców mamy niesforne łapki, które sięgają po zakazany przedmiot nie wtedy, gdy trzeba. Jakby smartfon podczas sterowania samochodem był czymś w rodzaju czekoladki, po którą niby nie powinno się sięgnąć przed obiadem, ale przecież świat się nie zawali, jak chwycą słodycz. No, chyba że ktoś kierowców przyłapie i da rózgą po łapkach.

Podczas akcji „Łapki” na kierownicę użytkownicy aplikacji Yanosik otrzymają materiały edukacyjne w formie quizu dot. konsekwencji korzystania przez kierujących podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku. Za bezbłędną odpowiedź na pytania będzie można otrzymać Certyfikat Odpowiedzialnego Kierowcy - opisuje policja.

Kierowców sterujących ciężkimi pojazdami, które w zderzeniu z człowiekiem mogą go zabić, traktuje się jak dzieci idące do pierwszej klasy albo na kontrolną wizytę do lekarza

REKLAMA

Jeśli będziecie grzeczni i powiecie, dlaczego warto myć rączki, dostaniecie wlepkę dzielnego pacjenta. Dokładnie tak to brzmi.

Słowa mają znaczenie. Takie kampanie są wręcz cichym przyzwoleniem dla złych nawyków, bo traktuje się je jak niewinny występek urwisa, który musi się wyszaleć. To po prostu przykre, bo ciężar odpowiedzialności powinien być zrzucony na ich stronę. Ale hulaj dusza, piekła nie ma, łapki na kierownicę, niech piesi walczą o swoje życie.

Dodajmy, że za korzystanie z telefonu na pasach przewidziano dla pieszych karę w wysokości 300 zł. Kierowcy zapłacą 500 zł. Owszem, dochodzą jeszcze punkty karne, ale mimo wszystko różnica jest niewielka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA