Denon DP-400 - ten gramofon sprawił, że jeszcze bardziej znielubiłem audiofilów. Boję się, że mogę się nim stać
Testowany przeze mnie gramofon Denon DP-400 jest wyszydzany na audiofilskich forach. Tymczasem to sprzęt, który dał mi wiele radości i odmienił moje podejście do słuchania muzyki.
Moja historia z winylami zaczęła się dziwnie. Kupowałem czarne płyty wyłącznie ze względów kolekcjonerskich, niekoniecznie planując zakup gramofonu. Winyl wybierałem, gdy dany zespół nie sprzedawał kasety lub chciałem mieć większą pamiątkę z koncertu, bo akurat daną kapelę ceniłem wyjątkowo.
W końcu uzbierało mi się tyle, że brak odtwarzacza był po prostu głupotą. Wybór padł na Sony PS-LX310BT - gramofon z łączem bluetooth. Polecał go mój kolega, z tego powodu wcześniej kupili go rodzice i nie mieli żadnych zastrzeżeń. Na początek wydawał się idealny, tym bardziej że miał być połączony z bezprzewodowym głośnikiem Huawei Sound X. Bardziej chodziło o rytuał, sam fakt słuchania winylu, niż jakość dźwięku.
Z czasem jednak brzmienie zaczęło mi przeszkadzać. Było płaskie. Rozczarowujące. Stwierdziłem, że muszę wymienić zestaw grający. Na miejsce bezprzewodowego głośnika przyszedł Denon Ceol N10 ze standardowymi kolumnami. Sprzęt pozwalał podłączyć gramofon kablem, oferował wygodne połączenie z usługami streamingowymi, na moje potrzeby wydawał się wystarczający.
Pewnie nie myślałbym o zmianie, gdyby nie fakt, że do testów przyszedł mi gramofon Denon DP-400. Nie będę ukrywał: wprowadził małą muzyczną rewolucję w moich czterech ścianach.
Przede wszystkim gramofon Denon DP-400 wygląda pięknie
Podoba mi się jego prosty, minimalistyczny kształt, kojarzący się z modernistycznymi budynkami. Może to kwestia białego koloru, a może tych delikatnych zaokrągleń. Gramofon Denon DP-400 jest też zaskakująco małym urządzeniem. Jeżeli boicie się, że gramofon zajmie wam zbyt dużo przestrzeni, to w tym przypadku nie ma się czego obawiać.
Denon Ceol N10 nie miał wejścia phono, więc mogłem sprawdzić, jak spisuje się wbudowany w DP-400 korektor. Różnica w porównaniu z gramofonem Sony była spora. Basy głębsze, dźwięk wyraźniejszy, przyjemniejszy, cieplejszy. Każda sprawdzana przeze mnie płyta chwytała na nowo. Połknąłem haczyk.
Tu zaczęły się moje problemy. Dźwięk był lepszy, więcej niż zadowalający, płyty dawały nową radość. Ale pojawiła się myśl: a jakby to grało na innym sprzęcie? Jestem w gorącej wodzie kąpany, więc szybko mogłem przekonać się na własnej skórze, podłączając DP-400 do wzmacniacza Denona, model PMA-600 NE.
Na początku wydawało mi się, że dźwięk jest bardziej surowy. Zdałem sobie sprawę, jak oszukiwał mnie korektor, podbijając brzmienie płyt. To fajna opcja, jeżeli nie mamy wejścia phono, ale weźmy taki kontrabas w jednej z mojej płyt roku, zespołu Tuleje. Dopiero na PMA-600 NE miałem wrażenie, że gra on obok mnie tak, jak powinien, jakbym znajdował się obok muzyka. Przy wzmacniaczu brzmienie z czasem stało się bardziej naturalne, dźwięki gitar, perkusji, klawiszy czy elektroniki po prostu przyjemniejsze.
Jeśli myślicie, że moje myśli wreszcie zostały ukojone, to jeszcze mnie nie znacie. Zacząłem uważniej przyglądać się głośnikom. Standardowe kolumny dołączane do wspomnianego N10 grały, wydawało mi się, nieźle jak na malutką kawalerkę, ale czułem, że da się wycisnąć więcej z dźwięku bez rozwścieczania sąsiadów. Szybka wizyta w sklepie i wybór padł na tanie, ale polecane Indiana Nota 250 XL, tym bardziej że były dostępne w atrakcyjnej promocji.
Mądrzy ludzie powtarzają, że jak już coś kupować, to od razu sprzęt lepszy i droższy
Powód jest prosty: prędzej czy później i tak się po niego sięgnie, więc po co wydawać kasę dwa razy. Nie zgadzam się. Gdybym posłuchał, pewnie zbierałbym na coś innego, czytał, wariował, a tak mam kolumny, z których jestem zadowolony. Owszem, pewnie za jakiś czas będę miał ochotę na coś z wyższej półki, ale tej radości, którą mam teraz, nikt mi nie zabierze.
Jeszcze bardziej doceniłem basy – ciepłe, wyraźne, ale nie zagłuszające. Największą różnicę odczułem jednak przy płycie mojego ukochanego The Smiths, "Hatful of Hollow". Ta kompilacja utworów nagranych do radia do tej pory była najmniej lubianym przeze mnie krążkiem w dyskografii. Podobały mi się nieco inaczej zagrane utwory, ale dotychczas jakoś ta płyta mi… skrzeczała. Dopiero teraz dokładnie usłyszałem niuanse, wyraźniej zabrzmiał bas i perkusja, bo nie nakładały się na siebie.
Zdaję sobie sprawę, że pisanie o dźwięku jest specyficzne, bo dla każdego to wszystko może brzmieć inaczej. Na dodatek niepokojąco zbliżam się w stronę poetyckich, audiofilskich opisów. Nieprzypadkowo o tej grupie wspominam. Wkręcając się w temat dźwięku zacząłem nabierać ochoty na zabawę z kablami i innymi gadżetami. To fascynujące, że jeden element może odmienić brzmienie. Im bardziej jednak mam ochotę na takie eksperymenty, tym częściej myślę o tym, kim mogę się stać.
Czytając opinie o gramofonie Denona DP-400 dowiedziałem się, że do trzech tysięcy zł nie kupimy żadnego dobrego nowego modelu. W tej cenie tylko używane egzemplarze od sprawdzonych sprzedawców. Nie koloryzuję, dokładnie taka opinia padła, wzmocniona przekazem o tym, że współczesne gramofony to jedno i to samo z chińskiej fabryki. No, chyba że wydamy 3,5 tys. zł, ale wtedy to już lepiej dołożyć do 5 tys. Sami widzicie, w którą stronę ta opowieść zmierza.
Rozumiem, że używane urządzenia to sprawdzone konstrukcje, które działają od wielu lat i ciągle nie zawodzą
Sam kupiłem używany odtwarzacz CD Denona i jestem z niego zadowolony, pamiętam, jak podobała mi się gra magnetofonu Onkyo. Tyle że ten w końcu się zepsuł, a jego naprawa jest skomplikowana.
Naprawdę zdenerwowałem się czytając teksty, że gramofon za 2,5 tys. zł nie może grać dobrze, skoro słucham ulubionych płyt, brzmią one inaczej i jestem zadowolony. Nie twierdzę, że Denon DP-400 przebija wszystko, co dostępne jest w tej cenie, nawet kultowe urządzenia z lat 70., ale jednak jest to sprzęt, który może dać wiele radości. Być może trafił do mnie, bo mam niewykształcony słuch, jestem amatorem i ignorantem.
Mogę nim być, bo wkręcam się w świat dźwięku bardziej, mam ochotę eksperymentować, sprawdzać, bawić się – ale bez zadęcia, którego jest tak wiele na audiofilskich forach. Tam ważniejsze są przechwałki wiedzą niż czysta radość z muzyki.
Czy warto kupić Denon DP-400?
Moim zdaniem tak, bo to bardzo dobry wstęp do "czegoś więcej", ale też jako urządzenie, które może zostać w domu na lata, zapewniając porządną jakość dźwięku. Gramofon Denon DP-400 Wygląda świetnie, jest prosty w obsłudze – w ułożeniu igły na płytę pomaga winda sterowana malutką wajchą; wystarczy więc wycelować w początek, zaś po skończeniu ramię podnosi się samo automatycznie – i sprytnie pomyślany.
Podoba mi się klapa chroniąca przed kurzem, gdy płyta nie gra. Kiedy zaś słuchamy, może pełnić funkcję stojaka na okładkę albumu. Bajer, ale cieszący oko i dodający coś ekstra do rytuału, jakim niewątpliwie jest słuchanie winyli.
Gramofon do testów użyczył sklep x-kom.pl.