Jestem boomerem. Dzisiejszy internet jest nie dla mnie
Kilka razy zabierałem się do napisania tego tekstu, ale za każdym razem kasowałem to, co napisałem. Nie wiem, czy poniższymi wyznaniami nie strzelam sobie w kolano. Ale co tam - raz się żyje, a to, co chcę napisać trawi mnie od dawna.
Nie sądziłem, że do tego dojdzie. Zawsze myślałem, że zarówno moja osobowość, jak i charakter wykonywanej pracy będą pozwalały na to, by być na czasie, by rozumieć zmiany zachodzące w świecie, by akceptować i lubić nowości, by przeżywać i jarać się pojawiającymi się fenomenami. I nigdy, przenigdy nie sądziłem, że będę prezentował postawę: a kiedyś to było! A jednak.
Dziś dokładnie tak uważam. Kiedyś było lepiej. Internet był dużo lepszym miejscem. Fajniejszym, milszym, bardziej otwartym, na wyższym poziomie merytorycznym, mniej skomercjalizowanym, słabiej zinstytucjonalizowanym oraz niesłużącym do ciągłej walki.
Dziś praktycznie nic mi się w nim nie podoba. Nie lubię już mediów społecznościowych, załamują mnie media dziennikarskie, nowości typu TikTok praktycznie nie rozumiem, od dawna nie odkrywam żadnych ciekawych nowych usług, współczesne gry mnie totalnie nudzą, nie słucham też żadnej nowej muzyki, bo to, co jest aktualnie w mainstreamie mnie bezgranicznie mierzi.
Media społecznościowe
To, czym są dziś media społecznościowe jest absolutnym wynaturzeniem ich idei. Facebook, Twitter, Instagram są niczym więcej niż ciągłym strumieniem kiczu, rozrywki na żenującym poziomie oraz walki: każdego z każdym. Opanowały je patologie najróżniejszego typu. Promują ludzi prymitywnych, o najniższym możliwym poziomie intelektualnym, którzy ze swojej głupoty robią komercyjny atut. Wszystko w social mediach jest sztuczne, udawane, wręcz wynaturzone.
Social media są też dziś areną nieustannej walki. Partie polityczne, organizacje, czy nawet firmy tworzą armie opłacanych trolli, których zadaniem jest ciągła bitwa. Wystarczy jeden wpis, który niezgodny jest z czyimś przekazem dotyczącym rzeczywistości i leci dyrektywa: proszę tego człowieka zmiażdżyć. Grupa wytresowanych trolli wpada z potężnymi inwektywami w ilościach hurtowych. Przeżyłem to wiele razy na swoim Twitterze.
Synonimem dobrej rozrywki są dziś tzw. freak fighty, w których co próżniejsze 'wybijające' się postaci z internetu okładają się pięściami w ringu. Setki tysięcy ludzi lubi to oglądać - jarają się tym, rozmawiają o tym, kręcą o tym kolejne youtuby i tiktoki. Czy istnieje jakiś bardziej prymitywny rodzaj masowej rozrywki? Wątpię.
Media dziennikarskie
Lubicie czasem ponarzekać na Spider's Web - że niektóre treści słabej jakości, że za dużo komercji. A mnie się wydaje, że Spider's Web jest jednym z ostatnich nowych podmiotów medialnych (o ile w ogóle o 14-letnim medium można mówić, że jest nowe…), które jeszcze w ogóle robi dziennikarstwo. Zdecydowana większość serwisów z treściami informacyjno-publicystycznymi, które powstały po nas i które odniosły sukces zasięgowy ma bardzo mało wspólnego z dziennikarstwem. Nie będę ich wskazywał palcem, wystarczy się rozejrzeć wokół.
Zresztą odnoszę wrażenie, że dziś dziennikarstwo to taka sama arena nieustannej walki jak media społecznościowe. Celem wielu mediów jest po prostu walka - polityczna, z innymi mediami, dziennikarzy z innymi dziennikarzami, itd. Wiadomo z góry co kto napisze i w jaki sposób odpowie druga strona.
W Internecie od dawna nie ma nic nowego
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz odkryłem coś nowego, coś ciekawego, co zmieniłoby cokolwiek w moim życiu w Sieci. Od przynajmniej dekady korzystam z tych samych narzędzi, aplikacji, usług internetowych i programów. Od lat tak samo pracuję, tak samo spędzam wolny czas, odwiedzam te same serwisy internetowe, czytam tych samych ludzi. W nowe gry nie gram, bo żadna nowa produkcja nie zachwyci mnie na tyle, by po nią sięgnąć. Współczesnej muzyki nie słucham w ogóle. Gdy co piątek na Spotify sprawdzam playlistę "New Music Friday", to łapię się na tym, że nie znam 95 proc. artystów w niej się pojawiających.
Kiedyś to było!
Ano było. 15 lat temu, nawet 10 lat temu internet był innym miejscem. Było w nim znacznie mniej ludzi, a ci, co tu byli prezentowali sobą wyższy poziom.
Tak bardzo brakuje mi dziś tej blogosfery, z której w latach 2008 - 2014 r. wyrósł też Spider's Web. Byli ciekawi ludzie, interesujące opinie, inspirujące wymiany zdań. Czekało się na teksty, dyskutowało o nich, pisało polemiczną odpowiedź na blogu. Dziś tego już nie ma. Ludzie się rozpierzchli, stracili moc swojego głosu zakrzyczani przez zalew nieustannej walki polityczno-światopoglądowej. Blogerami są dziś nazywani twórcy fanpage'y na Facebooku i szafiarki na Instagramie. Sztuka wypowiedzi pisemnej kompletnie zanika.
Tak bardzo brakuje mi tego Twittera sprzed dekady, który inspirował, pobudzał intelektualnie i pozwalał na fajne kulturalne wymiany zdań. Nikt nikogo nie wyzywał od lewaków, czy prawaków, nie było hord płatnych trolli. Zamiast do nieustannej walki, Twitter służył do wymiany informacji i opinii. Dziś boję się tam cokolwiek napisać, by nie paść za chwilę ofiarą kolejnego zmasowanego ataku.
Wiem, jak to wszystko brzmi
Mam 45 lat i jestem boomerem. Przestałem ogarniać. Współczesny internet nie jest moim internetem. Coraz gorzej się w nim czuję, coraz mniej go rozumiem i co najgorsze - wcale mi nie zależy, by go rozumieć.