REKLAMA

Strzelają laserami, same się pakują i jest ich pół miliona. Widzieliśmy armię robotów Amazona

Roboty od Amazonu wzbudzają zarówno podziw, jak i pewien niepokój, gdyż popkultura przestrzega nas przed maszynami od dekad. A czy faktycznie jest się czego bać? Przyjrzeliśmy się z bliska tym wszystkim Proteusom, Sparrowom i Robinom w ich naturalnym środowisku, czyli w centrum robotyki BOS27 w Westborough, Massachusetts.

29.11.2022 08.49
amazon roboty centrum logistyczne usa
REKLAMA
REKLAMA

Amazon powstał w 1994 r. W pierwszych latach działalności pakowaniem produktów, którymi były głównie książki, zajmowali się ludzie, ale firma Jeffa Bezosa z czasem zaczęła sprzedawać dosłownie wszystko, od smartfonów po pieluchy. Nic dziwnego, że po przejęciu firmy Kiva rozwija dział zajmujący się robotyką. Centra logistyczne potentata rynku e-commerce są pełne mechanicznych pomocników.

Amazon i roboty

W ujęciu globalnym w użytku jest już ponad pół miliona robotów Amazonu skanujących produkty, przylepiających naklejki na pudła, sortujących paczki, transportujących z miejsca na miejsce całe regały wypełnione najróżniejszymi przedmiotami itd. Ich wdrożenie usprawniło proces dystrybucji, a wiele z dostaw jest realizowanych już następnego dnia po złożeniu zamówienia.

Czytaj też:

Brzmi to świetnie, ale gdy słyszy się o zintensyfikowanym wykorzystaniu robotów w danej branży, w celu optymalizacji tego czy innego procesu, od razu kiełkuje w głowie myśl: czy to oznacza, że teraz ludzie zostaną bez pracy? Istnieje w końcu całkiem uzasadniona obawa, iż pracownicy organiczni zostaną zastąpieni tymi mechanicznymi. Niestety często tak właśnie się dzieje - ale nie zawsze.

amazon centrum robotyki Westborough BOS29
Tak wygląda od środka BOS29, czyli centrum robotyki Amazonu w Westborough, Massachusetts

Czy roboty zabiorą nam pracę?

Nie da się ukryć, że tych niewykwalifikowanych pracowników fizycznych roboty, które mogą pracować po 24 godziny na dobę i się nie męczą, faktycznie mogą zastąpić w pierwszej kolejności. Trudno się jednak dziwić korporacjom, iż się na to decydują, skoro nadrzędnym celem każdej firmy jest, no cóż, zarabianie pieniędzy. Amazon zdaje sobie przy tym sprawę z obaw i stawia im czoło.

Od chwili wdrożenia Amazon Robotics w 2012 r. w naszych centrach logistyki odnotowano wzrost zatrudnienia o ponad milion nowych miejsc pracy na całym świecie - chwali się amerykańska firma

Podczas moich wizyt w centrum logistycznym firmy zlokalizowanym w naszych rodzimych Gliwicach oraz w fabryce robotów w amerykańskim Massachusetts, przedstawiciele Amazonu na każdym kroku powtarzali podobne słowa, niczym mantrę. Są przekonani, że tak jak roboty zastępują ludzi w części z ogniw łańcucha logistycznego, tak powstają dzięki nim zupełnie nowe miejsca pracy.

Obecnie w Amazonie jest zatrudnionych ponad trzykrotnie więcej ludzi, niż firma ma w użytku robotów.

Na naszym rynku funkcjonuje z kolei dziesięć centrów logistycznych Amazonu, a wśród nich trzy zrobotyzowano (w takich lokalizacjach jak Gliwice, Kołbaskowo k. Szczecina i Świebodzin). Łącznie wykorzystywane jest w nich 10 tys. robotów transportowych, ale firma chwali się, iż od 2014 r. stworzyła 25 tys. stałych miejsc pracy i jest „największym amerykańskim pracodawcą” w Polsce.

W ujęciu globalnym zatrudnienie w dodatku cały czas rośnie i nie zapowiada się na to, by w przewidywalnej przeszłości to się zmieniło. Nawet jeśli maszyna będzie lepiej sobie radzić z np. naklejaniem naklejek na paczki, to ktoś te wszystkie roboty musi przecież projektować, programować i serwisować. Są też cały czas obszary, w których robot zastąpić człowieka nie potrafi.

Co łączy schody z „Harry’ego Pottera” z centrum logistycznym Amazonu?

Miałem okazję odwiedzić robotyczne centrum logistyczne Amazonu w Gliwicach i prześledzić drogę, jaką przebywają w nim towary - od przyjęcia transportu od producenta lub dystrybutora aż po wysyłkę do klientów końcowych. W wydzielonej i okratowanej strefie, do której zwykli pracownicy nie mają wstępu, roboty przypominające przerośnięte Roomby wożą w te i we wte… całe regały.

Tak wygląda od środka zrobotyzowane centrum logistyczne Amazonu

Traf chciał, że obserwowałem to miejsce akurat w chwili, gdy pracownicy zaczęli wracać z przerwy obiadowej. Na moich oczach przestrzeń magazynowa zaczęła żyć własnym życiem (jak schody w Hogwarcie z serii „Harry Potter”). Roboty same podjeżdżają pod regały, podnoszą je wraz z zawartością i przenoszą w inne miejsce, a wszystkim sterują algorytmy. Wygląda to niczym żyjący labirynt.

Ludzka intuicja kontra sztuczna inteligencja

Oprogramowanie analizuje setki czynników. System decyduje zarówno o tym, do którego regału powinno się zapakować dany produkt, jak i gdzie powinien on potem pojechać. Do tego Amazon estymuje, jakie będzie zapotrzebowanie na dane produkty w najbliższej przyszłości i się na to proaktywnie przygotowuje. Algorytmy cały czas wysyłają też regały z produktami do dwóch typów stanowisk.

W jednym miejscu pracownicy wyjmują produkty z półek, aby przygotować je do wysyłki, a w drugim umieszczają na półce towary dopiero co przyjęte do centrum logistycznego towary. Amazon testował system wskazujący pracownikom, na jakiej konkretnie z półek umieszczać produkt, ale w praktyce okazało się, iż proces przebiega sprawniej, jeśli decyzję, które okienko wybrać, podejmuje człowiek.

Nie bez znaczenia jest też kwestia bezpieczeństwa, którą Amazon traktuje śmiertelnie poważnie.

Amazon kładzie nacisk na bezpieczeństwo - momentami niemal aż do przesady. Całe centrum logistyczne pokryte jest napisami, symbolami i liniami, które informują np. o tym, po jakiej powierzchni poruszają się skrzydła drzwi. Firma często wdraża też pomysły pracowników, którzy zidentyfikowali potencjalne zagrożenie i znaleźli sposób, by zapobiec potencjalnym wypadkom.

Roboty pozytywnie wpływają na ergonomię pracy, podnoszą bezpieczeństwo, znacząco ułatwiają realizację codziennych zadań pracownikom, ponadto usprawniają, optymalizują i przyspieszają procesy logistyczne - chwali się Amazon

Co przy tym ciekawe, na starcie roboty Amazonu pracowały w swoich strefach, do których wstęp mieli wyłącznie technicy ubrani w specjalne kubraczki (gdy tylko pojawili się w oku jednej z dziesiątek kamer, znajdujące się w ich okolicy roboty najpierw zwalniały, a potem zamierały). Amerykańska firma jest jednak już gotowa na to, żeby roboty pracowały również między ludźmi.

amazon sparrow Joe Quinlivan
Podczas konferencji „Delivering the Future” robot Sparrow prezentował Joe Quinlivan, wiceprezes Amazon Global Robotics and Technology

Rodzaje robotów Amazonu

W centrach logistycznych amerykańskiego giganta jest już ponad pół miliona robotów, które dzielą się na ponad tuzin różnych typów. Z jednej strony mamy stacjonarne maszyny z ramieniem takie jak Robin i Cardinal, które sortują paczki z produktami, a z drugiej po ziemi toczą się wspomniane wcześniej „przerośnięte Roomby”, które transportują regały. Firma cały czas projektuje też nowe maszyny.

Procesowi powstania nowych maszyn (część z nich po zmontowaniu przez ludzi rusza o własnych siłach w stronę swojego nowego domu) oraz prototypom najnowszych robotów Amazonu miałem okazję przyjrzeć się po konferencji „Delivering the Future” w centrum robotyki niedaleko Bostonu o kryptonimie BOS27. Hala została zlokalizowana obok miasta Westborough w stanie Massachusetts.

Proteus to nowa „przerośnięta Roomba”, która może pracować z ludźmi.

Amazon od przejęcia marki Kiva używa robotów, które same przenoszą regały, ale do tej pory te maszyny ze względów bezpieczeństwa zawsze działały w wydzielonej strefie, do której wstęp mieli jedynie technicy. Proteus będzie pierwszym tego typu robotem, który zostanie dopuszczony do pracy pomiędzy ludźmi, a firma jest przekonana, że obcowanie z nim na tej samej hali nie zwiększy poziomu ryzyka.

Proteus nie skanuje kodów na podłodze, tak jak jego protoplaści, tylko używa czujników do analizowania otoczenia oraz identyfikowania ludzi w okolicy. Robot transportujący ogromne regały został do tego wyposażony w zielony laser, którym „strzela”, aby zaznaczyć swoją obecność. Ma zieloną obudowę, a na jego froncie znalazł się ekran, na którym wyświetlane są symbole przypominające… oczy.

Sparrow to taki Robin, ale na sterydach

Amazon jest też dumny ze Sparrowa, czyli ramienia z pneumatycznymi rurkami.

Automaty takie jak Robin sortujące kartony z produktami działają w centrach logistycznych Amazonu od lat, ale do tej pory problemem była automatyzacja rozpakowywania koszty z różnorodnymi produktami o nietypowych kształtach. Tym właśnie zajmować ma się Sparrow, czyli nowa generacja robotycznego ramienia, którą wyposażono w pneumatyczne rurki „zasysające” produkty.

Kamery na stanowisku Sparrowa identyfikują produkty wrzucone luzem do kosza, a oprogramowanie instruuje ramię, w jakiej kolejności powinno je podnosić, ilu i jak silnie ssących pneumatycznych rurek użyć i pod jakim kątem je przytwierdzić. Nieważne, czy to nieforemna plastikowa zabawka, czy to miękki koc w folii, czy to niezafoliowana książka, robot ma sobie z ich sortowaniem poradzić.

Prime Air to dron Amazonu do dostaw w czasie krótszym niz godzina

Na tym oczywiście ambicje Amazonu się nie kończą, a firma cały czas romansuje z dronami Prime Air.

Podczas wizyty w centrum robotycznym Amazonu w Westborough przyjrzałem się wielu innym projektom firmy oraz jej partnerów. Na miejscu był nawet prototyp drona Prime Air, który na żywo jest znacznie większy, niż można byłoby się spodziewać po wizualizacjach. Dostawy paczek o wadze do 2,25 kg z jego użyciem to jednak nadal pieśń przyszłości, chociaż powstała już trzecia wersja tej maszyny.

Oprócz tego Amazon pracuje nad elektrycznymi pojazdami dostawczymi o nazwie Rivian. Mają one nie tylko poprawić jakość pracy dostawców, ale również projektowane są z myślą o zmniejszaniu emisji dwutlenku węgla w miejscach dostaw. Do tego dochodzą czujniki, technologię wspomagania ruchu, automatyczne hamowanie awaryjne, adaptacyjny tempomat czy ostrzeżenia o potencjalnej kolizji.

Skala działalności Amazonu robi przy tym wrażenie. Firma chwali się, że w ubiegłym roku jej pracownicy z pomocą robotów przyjęli, zapakowali i wysłali ok. 5 mld paczek. Oznacza to, że każdego dnia przez ich ręce przechodzi aż 13 mln przesyłek. Wprowadzenie do procesu robotów stworzyło 700 nowych rodzajów stanowisk związanych z ich obsługą dla dziesiątek tysięcy pracowników.

No i właśnie: co dalej z pracownikami?

Amazon na każdym kroku podkreśla, iż jego roboty mają za zadanie usprawniać łańcuch dystrybucji, a nie zastępować ludzi, co znajduje potwierdzenie w danych dotyczących liczby zatrudnianych osób. Z myślą o nich przedsiębiorstwo realizuje też programy szkoleń z zakresu robotyki i współpracuje z uczelniami technicznymi. Umożliwia też swoim ludziom transfery między działami.

REKLAMA

Amerykańska firma chwali się też 12-tygodniowym programem szkoleniowym w obszarze mechatroniki i robotyki, w którym mogą brać udział jej pracownicy. Każdy ze stażystów odbywa 2 tys. godzin praktyk w miejscu pracy, a zwieńczeniem takiego kursu jest otrzymanie uznawanego w branży certyfikatu. Amazon podaje, że wiąże się to również ze wzrostem wynagrodzenia pracownika o 40 proc.

Same roboty wedle zapewnień Amazonu zwiększają też poziom bezpieczeństwa pracowników i wyręczają ich w podnoszeniu najcięższych paczek i przenoszeniu ich z miejsca na miejsce, ale nie zastępują w pełni. A czy ten trend się utrzyma i faktycznie Amazon będzie stale zwiększał zarówno liczbę zatrudnianych ludzi, jak i robotów pomagających im w pracy? Czas pokaże.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA