REKLAMA

To miał być MacBook Pro. W 2022 r. kupiłem PC i mam ku temu dobre powody

Jeśli chodzi o komputery osobiste, to w 2022 r. istnieją laptopy, a po nich długo, długo nic. Cały rynek jest w zapaści i tylko jedna firma – Apple – zdaje się rosnąć mimo globalnego kryzysu. Ceny podzespołów ustawicznie rosną, a popyt na komputery stacjonarne maleje, przez co obecnie są to sprzęty dla graczy, profesjonalistów i garstki zapaleńców. Garstki, do której właśnie dołączyłem, kupując Custom PC.

20.10.2022 18.51
To miał być MacBook Pro. W 2022 r. kupiłem PC i mam ku temu dobre powody
REKLAMA

To miał być MacBook Pro. Kiedy w końcu dojrzałem do decyzji o wymianie komputera na nowy, pierwszym i najbardziej oczywistym wyborem był komputer Apple’a. Stali czytelnicy może pamiętają, że z poprzednią generacją laptopów z nadgryzionym jabłkiem nie miałem dobrych doświadczeń – MacBook Pro 16 2019 sprawiał tyle problemów, że po ponad roku się go pozbyłem i zastąpiłem maszynami z Windowsem, prywatnym ZenBookiem ProDuo i sprzętami, które w ramach pracy testuję.

REKLAMA

Przyszedł jednak moment, w którym ciągłe zmiany komputerów zaczęły poważnie wpływać na mój workflow (np. zdarzało się, że musiałem projekt przenosić między kilkoma komputerami, bo czas realizacji się wydłużał), a blisko trzyletni prywatny laptop zaczynał poważnie niedomagać, zwłaszcza przy większych projektach wideo lub dużych zleceniach fotograficznych.

Ostatni miesiąc był katorgą dla mnie i wszystkich kolegów z branży w moim otoczeniu, bo wiedziałem, że goni mnie czas. Wszyscy wiedzieli, że Apple lada dzień zaprezentuje nowe MacBooki, więc można było się spodziewać, że ceny zarówno nowych, jak i starszych modeli drastycznie wzrosną. Już dziś MacBook Pro z czipem M1 Max to ogromny wydatek, ale jeśli odmówię sobie jedzenia przez najbliższy kwartał byłem w stanie go ponieść, bo wiedziałem, że w zamian otrzymam bezprecedensowy stosunek mocy do mobilności i obiektywnie najlepszą maszynę do mojej pracy.

macbook pro air ktory wybrac 2022 apple m1 m2 m1 pro max-min class="wp-image-2211393"

Nie bez przyczyny nowe MacBooki nazywane są „komputerami YouTuberów”, bo Apple istotnie stworzył wymarzone maszyny dla sieciowych twórców. Miałem przyjemność testować zarówno 14-calową wersję z czipem M1 Pro, jak i 16-calową z czipem M1 Max, i zwłaszcza ta druga była pierwszym laptopem, w którym niemal nie miałem się do czego przyczepić. A w każdym razie radził sobie z absolutnie każdym zadaniem, jakie przed nim postawiłem, czy to w kwestii zdjęć, wideo (zwłaszcza wideo!) czy audio. Wszystko to zaś w bezwzględnej ciszy i bez cienia obaw o ograniczenia termiczne. A co jeszcze ważniejsze – wszystko to niezależnie od tego, czy laptop był podłączony do prądu, czy nie.

Nie kupiłem MacBooka Pro, choć byłaby to najlepsza maszyna do mojej pracy.

Mój redakcyjny kolega Piotrek Grabiec śmiał się, że kolejny raz stoczyłem walkę serca z rozumem i rozum zwyciężył. Tyle że to nie tak, bo w tym układzie to właśnie MacBook Pro byłby wyborem racjonalnym. To maszyna od początku do końca zaprojektowana tak, by efektywnie działać w dokładnie tych obszarach, w których najbardziej jej potrzebuję. Co zatem mnie powstrzymało? Przede wszystkim skrajna niechęć do macOS. Mimo tego, że znam ten system równie dobrze co Windowsa, to nigdy nie udało mi się do niego tak naprawdę przywyknąć, a już na pewno nie udało mi się go polubić, bo wszystko robię na nim wolniej. Nader wszystko jednak ostatnimi czasy darzę coraz większą niechęcią samego Giganta z Cupertino, ze szczególnym uwzględnieniem zamykania użytkowników w kleszczach ekosystemu. Ostateczną decyzję o tym, by odpuścić Maca, podjąłem wróciwszy do własnej recenzji MacBooka Pro 16 M1 Max, gdzie znalazłem taki akapit:

I to wystarczyło. Zarówno MacBook jak i Mac Studio zostały skreślone z listy zakupów. Oczywiście pewne wątpliwości pozostały. Nie mam złudzeń, że jeśli Apple podniesie ceny jeszcze trochę, to już nigdy nie kupię Maca, bo zwyczajnie nie będzie mnie na niego stać. Uczciwie rzecz biorąc, wydałem też na Custom PC tyle samo, ile wydałbym dziś na topową odmianę 16-calowego laptopa Apple. Jest jednak kilka powodów, dla których komputer stacjonarny nadal ma sens w 2022 r. i dla których sam zdecydowałem się na „skrzynkę” zamiast na kolejnego laptopa premium.

Custom PC w 2022 r. – komu to potrzebne?

Pierwszym i najważniejszym powodem, dla którego stacjonarny PC przeważył nie tylko nad laptopem, ale też nad stacjonarnym Makiem Studio, to jego żywotność.

Laptopy w środowisku profesjonalnym nie żyją długo, a nawet jeśli żyją, to szybko przestają wystarczać. Mac Studio z kolei może i przeżyłby dłużej, ale na zawsze pozostanie takim, jakim go kupię. Nie ma możliwości rozbudowy, naprawy poszczególnych elementów, etc. Jeśli za 3-4 lata coś się zepsuje, konieczny jest zakup nowego komputera.

W przypadku Custom PC jest zupełnie inaczej. Jeszcze do 2019 r. pracowałem na komputerze stacjonarnym, a od pięciu lat pracuje na takiej maszynie również moja żona i największą jej siłą jest modularność i możliwość rozbudowy. Zaczęło brakować miejsca na dysku? Żaden problem, dołożyliśmy kolejny. Po wymianie aparatu na model z większą matrycą zaczęło brakować RAM-u w czasie obróbki? Żaden problem, dołożyliśmy drugie tyle. Zepsuła się płyta główna? Nic strasznego, zamówiłem nową i po kilkugodzinnej „transplantacji” wszystko śmigało jak nowe, a naprawa kosztowała mniej niż 5 proc. oryginalnej wartości komputera.

AMD Ryzen 9 3950 X opinie class="wp-image-1103318"

Komputer stacjonarny adaptuje się do naszych potrzeb. Możemy go modyfikować i rozbudowywać w miarę jak rosną nasze wymagania sprzętowe lub zmienia się workflow. Custom PC, którego właśnie zamówiłem, ma na tyle mocne parametry, iż nie spodziewam się, żebym musiał go jakoś przesadnie modyfikować w najbliższych latach. Jeśli jednak najdzie mnie ochota na mocniejszą kartę graficzną, to wymienię tylko kartę graficzną, a nie cały komputer. Z czasem będę mógł też rozbudować pamięć masową i RAM.

Procesora z całą pewnością zaś nie będę musiał wymienić, bo postawiłem na AMD Ryzen 9 7950X, który surową wydajnością blisko dwukrotnie wyprzedza nie tylko czip Apple M1 Max, ale nawet M1 Ultra. To zaś prowadzi mnie do drugiego powodu, czyli właśnie wydajności.

Nie zrozummy się źle, MacBook Pro 16 czy Mac Studio to nieprawdopodobnie szybkie komputery, szczególnie w zastosowaniach wideo, gdzie wbudowane dekodery czynią je szybszymi nawet od topowych konfiguracji od AMD czy Nvidii. Gdy jednak spojrzeć poza obróbkę wideo okazuje się jednak, że Apple Silicon wcale nie jest najbardziej wydajnym układem na rynku. Poza pisaniem param się przede wszystkim fotografią, a tu czipowi M1 Max bardzo daleko do wydajności topowych Ryzenów. W zasadzie w każdym zastosowaniu prócz bardzo konkretnych działań wideo z konkretnymi formatami i kodekami, mój Custom PC będzie dalece wyprzedzał wszystko, co Apple ma do zaoferowania. I co ważniejsze, jeśli kiedyś wydajności zabraknie, będę mógł ją „po taniości” podnieść.

Kolejnym aspektem bezpośrednio związanym z wydajnością są… gry. Pecety to dziś domena przede wszystkim graczy i nic dziwnego, bo oferują one zarówno fajerwerki graficzne jak i płynną rozgrywkę, zwłaszcza gdy sięgamy po podzespoły z wysokiej półki. Jestem graczem pecetowym od zawsze i choć ostatnio usilnie próbowałem polubić się z konsolami do gier, to niestety nie potrafię. Granie na kanapie nie sprawia mi frajdy, a z padem w dłoni czuję się jak kaleka. Poza tym na PC mam zgromadzoną ogromną bibliotekę gier i nie mam najmniejszej ochoty ponownie wydawać pieniędzy na tytuły, do których lubię wracać. Co najwyżej mam ochotę dokupić Steam Decka, by mieć dostęp do tej biblioteki także na kanapie i poza domem. Jeśli chodzi o gry, komputery Mac nie mają żadnych szans w starciu z PC.

Ile kosztuje złożenie komputera do gier i nie tylko, jaka jest cena? class="wp-image-1610225"

I mimo tego, że za komputer stacjonarny zapłaciłem mniej więcej tyle samo, co zapłaciłbym za Maca, to… nie zapłacę już ani złotówki więcej. Mam w domu nagromadzone akcesoria, klawiatury, myszki, świetny monitor. Niczego więcej nie potrzebuję. Tymczasem decydując się na MacBooka musiałbym na dzień dobry dołożyć co najmniej kilka tysięcy złotych na stację dokującą (bo ta, którą posiadam, nie współpracuje z Apple Silicon) i blisko 1000 zł na klawiaturę, bo żadna z tych, których używam, nie ma układu klawiszy zdatnego do wykorzystania z macOS. Naprawdę, nie mam problemu z wydaniem 1000 zł na klawiaturę, bo to moje podstawowe narzędzie pracy, ale na pewno nie wydałbym tyle na Magic Keyboard. A doświadczenie z poprzednim makiem nauczyło mnie, że chcąc mieć święty spokój, trzeba korzystać z klawiatury od Apple’a.

Ktoś powie: „no super, ale do plecaka go nie włożysz”. I jest to prawda, w tym względzie PC bez dwóch zdań przegrywa z MacBookiem, podobnie nawet jak dowolny laptop z Windowsem. Tyle tylko, że niemal nie zdarzają się sytuacje, w których potrzebowałbym w podróży takiej samej mocy, jaką mam przy biurku. A laptopa nadal mam. Trzyletni ASUS ZenBook Pro Duo może nie jest już dostatecznie wydajny by służyć jako komputer stacjonarny, ale na pewno nie brakuje mu mocy, by od czasu do czasu posłużyć do pracy w czasie wyjazdu.

Jedyny aspekt, który nieco mnie martwi w wyborze Custom PC, to kultura pracy. Zużyciem prądu nie przejmuję się zanadto, bo większość zapotrzebowania generuję z paneli słonecznych na dachu, jednak obawiam się o hałas. Co by nie mówić o Macach – są bezgłośne. Pecety zwykle są od tego bardzo dalekie. Dobrałem jednak komponenty, obudowę i chłodzenie tak, aby mój Custom PC pracował jak najciszej. A jeśli to nie wystarczy, to delikatna zabawa z undervoltingiem i ustawienie krzywych wentylatorów powinno pomóc w dalszym obniżeniu emitowanych decybeli.

Komputer stacjonarny to wciąż dobry zakup. Ale nie dla każdego.

REKLAMA

Dla znakomitej większości ludzi zakup stacjonarnego PC nie ma dziś najmniejszego sensu. Do grania taniej wychodzi konsola lub gamingowy laptop. Do pracy większości ludzi wystarczają ultrabooki. Istnieje naprawdę wąskie grono ludzi, którzy wciąż mogą czerpać jednoznaczne korzyści z zakupu komputera stacjonarnego.

Ci jednak, którzy potrzebują bezkompromisowej mocy obliczeniowej – czy to do pracy, czy do gier – i chcą kupić komputer na lata, który będzie można naprawiać i modyfikować bez większych trudności, nadal powinni wziąć zakup Custom PC pod uwagę. Bo może i „skrzynki” odchodzą do lamusa, ale pod pewnymi względami to nadal najlepsza opcja. Nie mogę się doczekać, gdy mój egzemplarz stanie na moim biurku.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA