Łódź się wyludnia. Oto pocztówka z umierającego miasta
Lata 80. były niezbyt udane dla Polski, ale w Łodzi optymizmu nie brakowało. Tylko lata dzieliły miasto od przekroczenia magicznej bariery miliona mieszkańców. Drugie pod względem ludności miasto w Polsce miało być gotowe na tłumy. Skoro największa Warszawa miała metro, oni też chcieli. Ruszyły nawet przygotowania.
W 1985 roku rozpoczęły się prace badawcze. Jeden z doglądających inżynierów w rozmowie z łódzkim oddziałem TVP przekonywał, że pierwsza linia łódzkiego metra według planów powinna ruszyć w 2005 roku. Widać, że trochę stresował się przed kamerą, ale tę datę wypowiedział bardzo pewnie, jako coś oczywistego. Co mogło pójść nie tak?
Nie tak poszło wszystko.
Liczba ludności w Łodzi w 2022 roku nie napawa optymizmem
W 2022 roku Łódź nie ma oczywiście metra. Nie jest też drugim największym miastem w Polsce. Nie jest nawet trzecim. Liczba ludności to teraz 670 tys. Według najnowszego spisu powszechnego Łódź w końcu wyprzedził Wrocław, który ma już 672 tys. ludności. Za plecami czają się Poznań i Gdańsk. Kwestią czasu jest, kiedy przeskoczą. Łódź traci najwięcej mieszkańców - w porównaniu do spisu z 2011 aż niecałe 60 tys.
Światełko w tunelu się tli. Kartografia ekstremalna odnotowuje, że w Łodzi "saldo migracji młodych ludzi jest już wyraźnie dodatnie, a spadki ludności wynikają tylko z nieproporcjonalnie do innych miast sporą liczbą osób starszych". O optymizm w Łodzi jednak trudno.
Według niedawno opublikowanych badań Łódź to siódme najbardziej zakorkowane miasto na świecie
Można kłócić się o przyjętą metodykę, ale ogromne korki to codzienność. Poniekąd przez to, że przedłużające się remonty wpływają na ruch samochodowy.
Z remontami jest wesoło. Ewidentnie pod tym względem coś się dzieje. Teraz remontowany jest Plac Wolności, charakterystyczne zwieńczenie Piotrkowskiej. To tutaj kibice przychodzą świętować sukcesy ŁKS-u bądź Widzewa (o ile za sukces można nazwać awans do Ekstraklasy - XXI wiek to raczej pasmo porażek i rozczarowań obu zespołów), tutaj kończą się bądź rozpoczynają protesty czy wiece poparcia. Remont trwa już kilka miesięcy, ale mieszkańcy przez długi czas nie widzieli robotników. Ciężarówki pojawiły się dopiero wtedy, gdy na miejscu miała być zorganizowana konferencja władz. W Łodzi śmialiśmy się, że gdyby na placu zostały resztki trawy, pewnie byłyby pomalowane na zielono.
Już wiadomo, że opóźni się remont wiaduktu na jednej z ważnych ulic. Jeszcze w sierpniu władze zapewniały, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Niedawno okazało się, że pale podporowe miały złą wysokość. Były po prostu za krótkie, więc nie zmieściłyby się pociągi. Myślicie, że kogoś w Łodzi to zdziwiło? Dzień jak co dzień.
Upadek Łodzi zaczął się wraz z upadkiem komunizmu. Ustrojowa transformacja i przejście na wolny rynek uderzyło w państwowe fabryki, których w Łodzi nie brakowało. Z dnia na dzień włókniarki traciły pracę, a wraz z nimi ich mężowie czy dzieci, bo normą było, że w jednym zakładzie pracowała cała rodzina. Największy ośrodek tekstylny w tej części Europy przeszedł do historii. Styl, w jakim to zrobiono, to dziś musi budzić co najmniej złość. Łódź została pozostawiona sama sobie.
Bartosz Józefiak i Wojciech Górecki, autorzy reporterskiej książki "Łódź. Miasto po przejściach", zwracali uwagę, że Łódź czuła się przez centralne władze porzucona. Na przykład po powodzi odbudowano Wrocław, za to po zapaści gospodarczej do Łodzi przez lata nikt nie wyciągał ręki. Pewnie dlatego, że Wrocław przegrał z żywiołem, a Łódź nie dostosowała się do nowych zasad, jak powiedzieliby cyniczni zwolennicy wolnorynkowych rozwiązań.
Każdy, kto żył w latach 90., wspomina, że w Łodzi było wówczas ciężko
Kto mógł, uciekał do Warszawy, gdzie szybko można było zobaczyć nowy, lepszy świat - z korporacjami, służbowym telefonem, dobrą kasą. Ten, kto zostawał, tonął w marazmie. Teksty 19 Wiosen czy Cool Kids of Death (pisane już na przełomie wieków) to nie poezja, a reportaż: "Nienawidzę tego miasta, tutaj szybko się umiera".
W mieszkańcach rosło poczucie zobojętnienia, cynizm, pogodzenie się z porażką. Władze próbowały obudzić dumę, wykorzystując m.in. unijne środki czy licząc na pomoc prywatnych inwestorów. Przez lata Łódź – a raczej rządzący – mieli kompleks Warszawy. Po pierwsze, stolica wysysała siłę roboczą. Po drugie, gdzieś musiała się tlić pamięć, że jeszcze niedawno byliśmy prawie tak duzi jak wy. Jeszcze będziemy, jeszcze wam pokażemy, że też możemy być fajni, cool i trendy.
Wiele inwestycji to właśnie próba takiego odgrażania się. Nawet te niedawne, jak ogromny dworzec Łódź Fabryczna, po którym hula wiatr. Jest Manufaktura, jest tętniąca życiem Piotrkowska, jest Księży Młyn. Ale to miejsca do pochwalenia się, a nie przebywania, bo np. ten ostatni – dawniej robotnicza dzielnica – to modelowe przykłady gentryfikacji. Byli pracownicy fabryk, którzy pamiętają prawie 20 proc. bezrobocie z lat 90., raczej nie mogą sobie pozwolić na piwko z kraftowego browaru za 16 zł. Ani na kawę z rzemieślniczej palarni za 50 zł za 250g.
Łódź ma inną twarz: w internecie
Smutny paradoks. W dniu, kiedy poinformowano, że Łódź stale się wyludnia, miasto pochwaliło się, że zdobyło nagrodę za "najbardziej angażującą komunikację social media w Polsce". Profil Łodzi w mediach społecznościowych budzi jednak kontrowersje. Być może śmieszy kogoś z daleka, ale mieszkańcy czują się zażenowani, że kiedy ponownie podwyższa się ceny biletów komunikacji miejskiej – tak, tak, w 7. najbardziej zakorkowanym mieście na świecie komunikacja jest najdroższa w Polsce! – miasto żartuje sobie, że z kartą łodzianina ma się 10 proc. zniżki w zakładzie pogrzebowym.
Obserwujący mogą też oglądać kopulujące małpki. Albo radość, że korporacja wspiera 300 uczniów wyprawkami szkolnymi. Z kolei profil prezydent Hanny Zdanowskiej informuje o stołach bilardowych dla hipsterów:
Łódź w internecie to dosłownie inna rzeczywistość. I to wcale nie komplement.
Najgorsze jest to, że lista problemów Łodzi się nie kończy na tym, co działo się kilka lat temu. Ciągle wypadają nowe problemy, niektóre absurdalne, jakby krążyła jakaś klątwa. Festiwal muzyczny Great September odbędzie się w październiku, a w kuluarach głośno mówi się o konflikcie wśród organizatorów. Coraz więcej miejsc upada, wydarzenia kulturalne można liczyć na palcach jednej ręki. Przeciągają się remonty, niszczona jest miejska zieleń, rower miejski nagle zniknął i nie da się wyegzekwować naprawienia systemu.
Łódzka tożsamość to dzisiaj machnięcie ręką
Pogodzenie się z losem. Jest jak jest, lepiej nie będzie, wyjdźmy na Piotrkowską i napijmy się piwa narzekając na miasto. Taka perspektywa jest wygodna i kusząca, fajnie jest być takim malkontentem i ponurakiem, ale potem idziesz zaniedbanym osiedlem i wszystkiego masz dosyć.
To czemu się stąd nie wyprowadzę? Nie wiem. Paradoksalnie z Łodzi trudno wyjechać. Kiedy jestem w innych miejscach, patrzę i mówię: "o, jak w Łodzi, o tak mogłoby być, te kamienice jak u nas". W końcu jak śpiewali Cool Kids of Death:
zdjęcie główne: brunocoelho / Shutterstock.